Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

piątek, 22 lutego 2019

Zaginiona Nuka

Jeśli ktoś dzwoni do mnie o siódmej rano w dzień wolny, to albo wydarzyła się jakaś straszna rzecz, albo jest samobójcą i nie zdaje sobie sprawy w co się właśnie wpakował. Z zamkniętymi oczami odebrałam narzędzie szatana, zastanawiając się jakie tortury zastosuję na nadawcy połączenia.
- Halo? - wydusiłam z siebie skrzeczącym głosem.
- Proszę nie rozłączaj się, to bardzo ważne. Masz drukarkę? Proszę Cię powiedz, że masz działającą drukarkę, może być czarny tusz, wszystko jedno, halo? -
Mózg nie chciał przetwarzać informacji, nadawca mówił zbyt szybko.
- A kto mówi? -
- Asia. Błagam Cię to pilne -
- Ale co się stało, mam drukarkę, ona działa, na czarno - 
Ta konstrukcja zdania kosztowała mnie wiele wysiłku.
- Asia - analizowałam na głos. Tak to jest jak się zna cztery Asie - Po co Ci drukarka w środku nocy? -
- Ja wiem, że Ty się kładziesz po trzeciej, ale nie budziłabym Cię, gdyby to nie był nagły wypadek -
- Po czwartej... -
- Nuka uciekła -
Te dwa wyrazy zadziałały na mnie lepiej niż kawa. Z jakiegoś powodu nie potrafię przypomnieć sobie właścicieli ludzkich imion, ale z psimi nie mam najmniejszego problemu, mimo że znam piętnastu Reksiów i siedem Azorków.
- Ale jak uciekła, co się stało? -
Dowiedziałam się, że suczka biegała za piłką i w pewnym momencie zauważyła kota. Te małe futrzaki były słabością Nuki i mimo, że właścicielka natychmiast za nią pobiegła, suczka rozpłynęła się w powietrzu. Teraz spanikowana Asia dzwoniła do każdego kogo znała w nadziei na pomoc w poszukiwaniach. Okazało się, że zorganizowała już niezłą ekipę, ale nikt ze znajomych nie miał drukarki żeby wydrukować ogłoszenia. Usiadłam więc do komputera i wstukałam to co podyktowała spanikowana dziewczyna, zapewniając ją, że pogrubiłam hasła "Jest wysterylizowana" (żeby nikt nie wziął jej na rozród), oraz "wysoka nagroda pieniężna" (dla małej motywacji). Nie byłam sobie w stanie wyobrazić co czuła właścicielka. Ja pewnie postawiłabym na nogi całe miasto i pół sąsiedniego, wliczając w to rodzinę za granicą.
Zgarnęłam wydrukowane ogłoszenia i zabierając Morfi zeszłam na dół. Psia koleżanka mogła zadziałać jak wabik, więc warto było spróbować. Kiedy ja obklejałam słupy ogłoszeniowe, Asia z ekipą poszukiwawczą (łącznie 20 osób) przeczesywali miasto, wypytując ludzi. Kiedy skończyłam swoje zadanie, dołączyłam do nich. W życiu nie widziałam w oczach tej dziewczyny takiej paniki i bezradności, była bliska płaczu. Odwiedziliśmy jej dom, żeby sprawdzić, czy pies sam nie wrócił i wysłaliśmy część ludzi, żeby sprawdziła psie pola. Przeszliśmy po okolicznych sklepach mięsnych i budkach z fast foodami, gdzie mogliśmy zastać Nukę, jako że żarłocznością pobijała nawet Morfinę. Nikt nic nie wiedział, napięcie stawało się nie do wytrzymania. Telefon także milczał. Znajomi donieśli, że na polach jej nie było, przepadła. Rozglądając się i pocieszając roztrzęsioną właścicielkę, starałam się myśleć gdzie jeszcze można zajrzeć. Pies był zaczipowany, miał obrożę ze znaczkiem i znało go wielu ludzi, nie mógł zapaść się pod ziemię.
Zadzwonił telefon. Asia rozmawiała z kimś chwilę, a na jej twarz wracały kolory. Pies się znalazł, był w salonie kosmetycznym. Nie kwestionowałyśmy tego, po prostu pobiegłyśmy w tamtą stronę. Na pytania był jeszcze czas.
Kiedy przekroczyłyśmy drzwi salonu, na środku podłogi zobaczyłyśmy Nukę, otoczoną wianuszkiem głaszczących rąk. Suczka nie wyglądała na zaniepokojoną brakiem właściciela, była przeszczęśliwa i nawet nie zauważyła wejścia opiekunki. Było wzruszenie, było przytulanie i były pytania, na które niestety nikt nie znał odpowiedzi.
Do tej pory nie wiemy dlaczego pies zamiast wybrać się w podróż po okolicznych barach i jadłodajniach wybrał salon kosmetyczny, wszedł tam jak do siebie i domagał się pieszczot. Ani właścicielka Nuki, ani nikt z jej rodziny nie korzysta z usług tego miejsca. Pozostaje to więc zagadką i można tylko założyć, że futro przyszło zrobić sobie pazurki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz