Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

czwartek, 7 lutego 2019

Pazurek, piórko i ogonek

Dwa wrogie obozy w jednym bloku. Po prawej wielbiciel kotów i futrzastych stworzeń wolnożyjących. Po lewej fanatyczka gołębi i pierzastych kulek lotnych.
Nieprzyjaciel z obozu pazurka dokarmia mikro tygrysy mlekiem, resztkami z obiadu i czymkolwiek nie znajdzie w lodówce. Zazwyczaj nie chce mu się schodzić do misek rozstawionych pod balkonami, więc gra w kosza z balkonu. W większości przypadków nie trafia, ale się nie poddaje i zrzuca z piętra resztki jak zawodowy żołnierz granaty.
Tymczasem w okopach hortensji i stokrotek trwa przygotowywanie bułek i chlebów. Okruchy, a czasem i całe bułkowe pociski lecą z balkonu jak ryż na weselu. Trzepot skrzydeł odzywa się jeszcze zanim pieczywo dotknie ziemi.
Marsz pod balkonami zaczyna być przeprawą przez zaminowane aktywne pole bitwy. Można wejść w ziemniaczaną papkę i oberwać starą rybą, żeby kilkanaście metrów dalej zostać obsypanym okruszkami.
Obozy walczą o to kto da więcej i które zwierzę przejmie kontrolę nad podwórkiem. Gołębie mają przewagę liczebną, jednak koty likwidują pierzastych żołnierzy regularnie i pojedynek pozostaje nierozstrzygnięty.
Generał koci pazur i generałowa gołębie piórko czują do siebie tylko jeden rodzaj emocji - czystą nienawiść.
Mieszkańcom bloku bardzo nie odpowiada podwórkowa sytuacja gnijącego jedzenia, zafajdanego prania i kociej plagi, więc pod białą flagą idą porozmawiać z dwoma obozami.
Gołębiowej królowej tłumaczą, że ptaki tak naprawdę nie powinny jeść pieczywa i jeśli bardzo chce karmić pierzastych przyjaciół może dawać im ziarna, a najlepiej gdyby sypała je tylko w karmnikach, które może mieć na balkonie.
- Bzdura - odpowiada kobieta - Gołębie zawsze jadły chleb i są zdrowe i okrągłe. Ziarno jest dobre dla kur. Zajmijcie się lepiej tym mordercą ptaków, to wszystko jego wina -
Mieszkańcy maszerują więc do drugiego obozu. Kociemu królowi tłumaczą, że choć utarło się dawać kotom mleko i resztki, to wcale nie jest to dla nich takie zdrowe. Można też karmić zwierzęta kupując im karmę, lub dając mięso do misek, nie na całym podwórku.
- Pies je kości, mysz ser, a kot mleko - odpowiada mężczyzna - Lepiej się zajmijcie tą wariatką od gołębi -
Żaden z frontów nie chce się poddać. Administracja wytacza więc pismo, które mówi o zakazie dokarmiania zwierząt z balkonów pod groźbą wysokich mandatów.
Wojna trwa dalej.
Nic się nie zmienia.
Właściciele psów omijają balkonowy skwerek, żeby żaden wilkowaty nie podjął się próby oczyszczenia gnijącego podwórka. Ludzie nie przechodzą już nawet trawnikiem, bo boją się oberwać resztkami.
Mijają tygodnie, miesiące i lata.
Pewnego dnia gołębiowa królowa dostrzega w piwnicy szczura. Wszędzie są porozrywane worki z zapasami i małe, czarne bobki. Panika! Szczur, ratunku!
Rozstawione zostają trutki, z których szczury nic a nic sobie nie robią. Gryzoni przybywa z każdym dniem. Koty wylegują się leniwie na skwerku i obserwują marsz szczurów do piwnicy. Nie mają zamiaru ich łapać, są przekarmione i ledwo mogą się poruszać.
Gryzonie opanowują kolejne piwnice, aż zainfekowany zostaje cały blok.
Wezwany zostaje deratyzator.
- Ja je mogę wypędzić, ale całe jedzenie będzie trzeba wyrzucić. Poza tym niewiele to da, przyjdą nowe, one wchodzą z zewnątrz, uchylonymi oknami - mówi mężczyzna - Muszą mieć gdzieś kolonię -
Poszukiwania kolonii trwają. Kilku sąsiadów widzi w nocy jak szczury wchodzą pod korzenie starego drzewa. Decyzja o usunięciu drzewa i wypędzeniu kolonii. Okna zamknięte w całym bloku, spod wyrywanych korzeni wybiegają szczury, cały strumyk szczurów. Małe, średnie i duże, jakieś kilkadziesiąt sztuk. Ludzie obserwują przez okna cały proces.
Operacja zakończona sukcesem. Deratyzatorzy odchodzą, zostawiając za sobą rachunek i prośbę, by uprzątnąć podwórko z resztek, które zwabiły tu te stado. 
Znikną resztki, nie pojawią się szczury. Jeśli stan trawnika się nie poprawi kolonia wróci, lub zadomowi się nowa.
Do wrogich obozów zaczyna docierać powaga sytuacji i szkody w żywności jakie każdy musiał ponieść. Mieszkańcy są wściekli, wysyłają na oba fronty rachunki za zmarnowane jedzenie i listy z pretensjami. Król i królowa zostają sami. Nikt już nawet nie mówi im dzień dobry.
Generałowa gołębie piórko stawia karmnik i chociaż dalej karmi ptaki chlebem, to robi to już na swoim balkonie. Generał koci pazur uznaje swoją wygraną i ogranicza ilość odpadków, jaką wrzuca do misek. Czasem fatyguje się nawet na dół, żeby nie zanieczyszczać mięsem trawników.
Szczury nie wracają. Mieszkańcy zaczynają ponownie rozmawiać z dwoma obozami, mimo że one nie potrafią porozumieć się ze sobą.
Konflikt trwa choć jest mniej agresywny i widoczny. Nikt nie pogodzi zwaśnionych królestw, nikt nawet nie próbuje. Najważniejsze że nie narzucają już one sposobu życia pozostałym mieszkańcom.
Dzięki czasom pokoju między piórkiem i pazurkiem udało się przepędzić ogonki.
Wspólny wróg po raz kolejny motywuje do łączenia sił.
Ciekawe na jak długo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz