Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

środa, 6 lutego 2019

Łańcuszek pobudki

Moi sąsiedzi kupili sobie kanarki.
Wcześniej nie mieli żadnych zwierząt, więc ucieszyłam się faktem że przygarnęli pierzastych przyjaciół. 
Radość trwała do momentu w którym usłyszałam ich śpiew o 3 nad ranem. Mój sen ciężko zakłócić jest koncertem Behemotha, co dopiero takim cichym ćwierkaniem, jednak Morfina ma co do tego inne zdanie. Wyczulone psie uszy namierzają ptasie serenady i uznając je za dźwięki natury przebudzającej się ze snu, stwierdzają że czas wstawać. Ten pies ma skojarzenia, o których wcześniej nie miałam pojęcia i najwidoczniej śpiewające ptaszki oznaczają dla niej nastanie poranka. Nastanie poranka z kolei oznacza obudzenie tego ludzkiego ziemniaka co to się wyleguje na łóżku obok, bo jeszcze zaśpi na zajęcia i się nie zdąży pobawić piłeczką. W ruch idzie więc dzwonek i uderzanie łapą w nos ziemniaka. Możliwe, że moja twarz też kojarzy jej się z dzwonkiem.
Część z Was powie, że to przypadek. Też tak sądziłam.
Ptaki śpiewają o różnych godzinach. Czasem rozpoczynają koncert o pierwszej w nocy, czasem o szóstej rano. Dopóki nie zaczną koncertu wszystko jest w porządku, lecz kiedy tylko odezwie się jeden z nich Morfina podnosi głowę, nasłuchuje chwilę (ta chwila trwać może nawet godzinę), po czym maszeruje dziarsko do dzwonka, żeby naparzać w niego łapą. Próbowałam zagłuszyć kanarki muzyką, ale niestety ani Eminem, ani Linkin Park, ani nawet Panic! At the Disco nie dali rady zmylić psiego słuchu. Wybaczcie chłopaki, Świnek woli dźwięki natury.
Czując się bezsilna i nie mając zamiaru wstawać o 2 w nocy na spacerek, który odbył się godzinę temu idę do sąsiadów z delikatną prośbą ustabilizowania mikrodrobiu, bo mi się zegar biologiczny psa poprzestawiał. Pukam, drzwi się otwierają i wyjaśniam w skrócie z jakim problemem przychodzę. Sąsiedzi prawdopodobnie nawet nie zdają sobie sprawy z sytuacji, więc proponuję im przetestowane przez znajomych sposoby: zakrywanie klatki ciemną chustą przepuszczającą powietrze, dawanie im smakołyków w zabawkach, które muszą wydobyć, lub przeniesienie ptaków gdzieś gdzie nie pali się tyle światła. Dodaję też że absolutnie nie mam nic przeciwko kanarkom i jeśli nie da się rozwiązać problemu to jakoś przeżyję, ale byłabym wniebowzięta gdybym mogła przespać przynajmniej dwie noce tygodniowo w całości.
Sąsiad słucha uważnie, zaprasza mnie na herbatę i woła żonę.
- Widzi pani, nam też to już trochę działa na nerwy - odpowiada mężczyzna - Na początku śpiewały tylko z rana, potem postanowiły krzyczeć też w nocy. Ja przepraszam, ale nie za bardzo mamy co z tym zrobić. Chusta na nie nie działa, próbowaliśmy i cisza była pierwsze 10 minut. Możemy spróbować je przenieść i pokombinować z zabawkami ale nic nie obiecuję. Ja tam śpię jak zabity, ale żonę one strasznie budzą. Pytaliśmy już poprzedniego właściciela i on powiedział że u niego ptaki śpiewały rzadko -
- A to jest parka? -
- Nie, to są dwa samce -
- A były wcześniej też razem? -
- Nie, on je trzymał osobno ale tak że się widziały. Nie dziobią się ani nie walczą, więc chyba wszystko gra -
Do pokoju wchodzi żona sąsiada.
- Masz je rozdzielić - mówi - Niech się widzą, ale niech mieszkają w dwóch klatkach. Zaraz jedziesz po drugą klatkę, jeśli to ma zadziałać to warto spróbować, bo ja ich nadawania więcej nie zniosę. Są jakieś granice. Ich śpiew jest śliczny, ale po kilku godzinach to tortury -
Dopijam herbatę i dziękując opuszczam mieszkanie. Sąsiad rad nie rad schodzi do samochodu by pojechać po drugą klatkę.
Niestety, problem po kilku dniach nie znika, jednak udaje się ustalić jego przyczynę.
- Kot - rzecze sąsiad, kiedy otwieram mu drzwi - One ćwierkają bo słyszą kota, który się drze za ścianą. Może ma ruję czy coś -
- Ale jest pan pewny? -
- Tak. Jak tylko zaczyna miauczeć, to one zaczynają się drzeć -
Decydujemy przejść się oboje do właścicielki kotów i omówić z nią sprawę.
Drzwi się otwierają, a ja z sąsiadem tłumaczymy kobiecie na zmianę w czym leży problem. Mam deja vu. Jeśli sąsiadka stwierdzi, że jej kot miauczy przez jakiegoś wyjącego psa, to ja się wypisuję z tego łańcuszka. Niech już sobie śpiewają.
- A miauczy, no miauczy. Ruję ma to miauczy. To tak chwilę będzie. Potem druga dostanie i trzecia i będzie spokój -
- Ile pani ma tych kotów? - pyta zaskoczony sąsiad.
- Cztery, ale jedna wysterylizowana. One przestaną, musicie im dać trochę czasu -
- No dobrze. Mam nadzieję, że to tu leży problem bo już mi brakuje pomysłów -
Wracamy oboje do domów, pełni nadziei że problem skończy się z nastaniem końca kocich śpiewów.
Tak też się dzieje. Koty się uspokajają, kanarki zaczynają śpiewać tylko nad ranem, Morfina nie uderza w dzwonek jak szalona. Mam tylko nadzieję, że na moim psie zamyka się ten szalony łańcuszek i że jej dzwonek nie pobudza do działania jakiegoś innego zwierzaka w bloku. Jeśli tak, trzeba będzie coś z tym zrobić jednak póki co żadnych zastrzeżeń co do dzwonka od nikogo nie usłyszałam.
Problem trwa dalej. Sąsiadka ma 3 aktywne wokalnie koty, każdy z nich przechodzi ruję 3-6 razy w roku, ale mogą nawet co miesiąc, a każda ruja trwa od kilku dni do dwóch tygodni. Jakby tego nie liczyć, jeśli kalendarzyki kotek się na siebie nie nałożą jestem skazana na budzenie się o nietypowych godzinach, a właścicielka ptactwa na chroniczne bóle głowy.
Sytuacja ma jednak światełko w tunelu. Właścicielka miauczących puchatków zdecydowała się wysterylizować wszystkie kotki, ponieważ obawia się ich ucieczki i chce zapobiec niechcianym ciążom.
Wyczekuję tej chwili jak dziecko prezentów świątecznych, ale mam wrażenie, że właścicielka kanarków wyczekuje jej bardziej. To może być pierwsza w historii sterylizacja kotów zakończona przyjęciem z oficjalnymi podziękowaniami i wręczeniem kwiatów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz