Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

niedziela, 27 października 2019

Zwierzęca kolekcjonerka

W okolicy mieszka kobieta, którą co kilka miesięcy można zobaczyć z innym zwierzątkiem. Nie jest domem tymczasowym, nie należy do fundacji i nie ratuje bezdomniaków. Ta kobieta po prostu bardzo często zmienia pupili.

Niewiasta o której mowa jest matką trójki dzieci. Wychowuje je samotnie, ponieważ partnerów zmienia tak często jak swoich puchatych podopiecznych. Kobieta uważa, że dzieci powinny wychowywać się ze zwierzętami, ponieważ mają na nie dobry wpływ. Traktuje je jednak bardziej jako element dekoracyjny, żywą zabawkę, czy uroczy umilacz czasu, niż jak żywą istotę, o którą należy się zatroszczyć.

Przez dom przewinęło się już kilkadziesiąt (bez wyolbrzymiania) zwierząt różnego gatunku. Były ptaki, chomiczki, koszatniczki, króliki, myszy, szczury, wiewiórki, koty, psy, świnki morskie, żółwie, rybki i żaby. Te ostatnie wyłapywane dziko i trzymane bez jedzenia w szklanych słojach (bo przecież karmienie żabek jest obrzydliwe). Jak łatwo się domyślić, płazy nie żyły długo.
Co jednak dzieje się z resztą zwierząt?
Kiedy nie spełniają wymagań, brudzą, wymagają większej uwagi, zaczynają chorować, czy niszczyć przedmioty - trafiają do schroniska, są oddawane do znajomych, lub po prostu wyrzucane na bruk, co ma miejsce głównie w przypadku gryzoni. Zwierzęta są pozbawiane domu za najmniejsze przewinienie, które do tego nie powstaje z ich winy. 
Pies na marketowej karmie, w której są same zboża, może mieć problemy z żołądkiem i brudzić w mieszkaniu, kiedy nie jest wyprowadzany dostatecznie często.
Samotny szczur będzie osowiały, a ten podnoszony za ogon może gryźć.
Kot potrzebuje drapaka, w przeciwnym razie może ostrzyć pazury na meblach.
Każde zwierzę wymaga opieki, każde potrzebuje jedzenia, wody i zabawek, każde może zachorować i wymagać wizyty u weterynarza.
Po co jednak się tym przejmować, kiedy można po prostu przygarnąć nowe zwierzątko. Małe, słodkie, puchate, w sam raz do miętoszenia przez dzieci, a kiedy się znudzi, albo będzie uporczywe, po prostu się go pozbyć. 
Szczeniaczek wyrasta i nie potrafi się zachować, ponieważ nikt go tego nie nauczył? Do dziadków na wieś.
Kotek drapie? Na ulicę. Niech żyje z innymi kotami.
Koszatniczka nudzi się w za ciasnej klatce i zaczyna uciekać? Chce wolności, dostanie wolność. Na podwórko, droga wolna.

Kiedy ludzie zaczęli się interesować przypadkiem tej osoby i bliżej przyglądać sprawie porzucanych i nabywanych na nowo zwierząt, kobieta zaczęła być ostrożniejsza. Usunęła ogłoszenia o oddawanych zwierzętach ze stron internetowych kupię/sprzedam, zwracała pupilom wolność tylko w nocy i wybierała schroniska oddalone od jej miejsca zamieszkania. Niejednokrotnie miała na karku kontrole fundacji i stowarzyszeń, pomagających zwierzętom w trudnych warunkach. Była jej zwracana uwaga, były przeprowadzane rozmowy. Kobieta obiecywała, że poprawi warunki bytowe posiadanych zwierząt i zaklinała się, że nie będzie brać ich więcej. Jednak po kilku miesiącach zapominała o obietnicach i cykl się powtarzał.
TOZ nie mógł zbyt wiele zdziałać, ponieważ warunki zwierząt były złe, lecz nie tragiczne i kobieta nie trzymała ich na raz zbyt wiele. Było to zaniedbanie, ale nie zbieractwo. Oprócz rozmów i upomnień niewiele dało się zrobić. W domu nie było skrajnej biedy, pupile miały dostęp do jedzenia i wody. To, że czasem jakieś dziecko zbyt mocno przytuliło króliczka, skręcając mu kark, albo jakiś kotek "uciekł" z mieszkania, lub gryzoń stracił swoje życie zbyt wcześnie? Cóż, "To tylko dziecko, wypadki się zdarzają, a gryzonie żyją krótko z natury". Nic niezwykłego.
Osobiście posiadałam w swoim poprzednim stadzie jednego szczura, który dostał przyspieszoną eksmisję z domu tej pani. Niestety jego przyjaciel miał mniej szczęścia i nie zdążył otrzymać pomocy.

Czasami wprowadzający się partnerzy kobiety sprzeciwiali się takim rytuałom, oddawali wszystkie zwierzęta i mieszkanie chwilowo było ich pozbawione, jednak po jakimś czasie kobieta zmieniała partnera i sytuacja się powtarzała. Przecież szczeniaczek to taki piękny prezent na każdą okazję. A poprzedni pies? Już trochę podrósł, to można go komuś oddać.

Po przeprowadzce zamieszkałam w znacznej odległości od kobiety, której grono znajomych uległo zmniejszeniu, głównie przez jej zachowanie. Co prawda matka trójki dzieci dalej nie widziała w swoim postępowaniu niczego złego. "Przecież zwierzę musi się dopasować do stylu życia właściciela i nie było to jej winą, że nie trafiła jeszcze na takiego zwierzaka". Obawiam się, że zwierzę spełniające jej wymagania nie istnieje i nie ma potrzeby testować tej teorii na wszystkim co się porusza i nie ucieka. Pluszak byłby idealny zarówno dla niej, jak i dla jej potomków. Ostatecznie można też nabyć Tamagotchi.

Nie wiem co teraz dzieje się z tą rodziną i czy sprawa wygląda tak samo, ponieważ nie bywam w tych okolicach. Obawiam się jednak, że takim ludziom zmiana przychodzi bardzo trudno.
Zbliżają się święta i mam nadzieję, że z tej okazji pod choinką nie znajdzie się kolejna ofiara, której jedynym przewinieniem jest to, że wygląda uroczo i pasuje do koloru zasłon. Już wystarczająco dużo zwierząt traci w tym okresie dach nad głową.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz