Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

poniedziałek, 21 października 2019

Sposób na recykling dla opornych

Mamy w bloku sąsiada - nazwijmy go roboczo Edward, który po przekroczeniu sześćdziesiątki potwornie stetryczał. Zrobił się zrzędliwy, wszystko mu przeszkadza i mam wrażenie, że ciężko mu znieść nawet swoją własną obecność. Przez rosnący w jego życiu poziom nudy, wymyślił sobie trzy zabawy, w które potrafi grać całymi dniami.
Jest on też jednym z głównych podejrzanych o autorstwo ostatniego anonimu, który trafił do mojej skrzynki.

Trzy ulubione gry szanownego sąsiada to:
  1. Przesiadywanie na ławeczce pod blokiem z piwkiem w dłoni i głośne komentowanie otaczającego świata, oraz pogwizdywanie na dziewczyny, które akurat wpadną Panu Edziowi w oko i uzna je za "dorodną zwierzynę wartą uwagi".
  2. Podrzucanie pojemników po jedzeniu, lub opakowań po produktach spożywczych na wycieraczki innych ludzi, ponieważ "ulotkarze nam nie przeszkadzają, a też śmieci roznoszą, więc to bez znaczenia jak on dorzuci swoje".
  3. Wrzucanie posegregowanych śmieci do nieodpowiednich kontenerów.
Jak widać, mężczyzna ten jest człowiekiem światowym, który pielęgnuje wiele interesujących pasji.

Dzisiaj skupimy się jednak na zabawie nr 3.

Pan Edward, z tylko sobie znanych powodów, stanowczo odmawia wrzucania posegregowanych już odpadów do odpowiednich kontenerów, by mogły one zostać poddane recyklingowi. 
Zdaniem moim i pozostałych sąsiadów robi to z czystej złośliwości, ponieważ jeśli już wkłada wysiłek w podzielenie śmieci na "papier", "plastik", "metal", "szkło" i "odpady organiczne", to nie powinno być dla niego problemem umieszczenie ich w przeznaczonych do tego kontenerach.

Ktoś może powiedzieć: Może nie odróżnia kolorów?

Jeśli już, to wybiórczo, ponieważ bardzo żywo potrafi opisywać tę "rudą sąsiadkę, która chodziła ostatnio w czerwonej mini z blondynką w żółtych spodniach w panterkę" i wtedy rozróżnianie barw nie sprawia mu żadnego problemu.

To może nie wie jaki kolor jest przeznaczony na jaki odpad?

Pojemniki są opisane, do tego są na nich umieszczone obrazki. Można by założyć, że sąsiad nie potrafi czytać, albo ma słaby wzrok, lecz tutaj również potrafi zaskoczyć wszystkich dojrzeniem napisu na plecaku jakiegoś młodzieńca z odległości kilku metrów, ponieważ naszywka, znaczek, albo naklejka niepochlebnie odnosi się do popieranej przez mężczyznę drużyny piłkarskiej, albo poglądu politycznego.

Nie. Panu Edwardowi nie są potrzebne ani okulary, ani środki na poprawę pracy mózgu. Potrzebny jest mu zdrowy rozsądek, który sprzedał lata temu na rzecz upewnienia się, że wszyscy dookoła będą mieć go dość i że na pewno zrobił wszystkim na złość.

Niestety nie pomagają ani rozmowy, ani groźby. Sąsiad notorycznie, z uśmiechem na ustach wrzuca puszki do niebieskiego pojemnika na papier, organikę do żółtego na plastik, a plastik do czarnego na organikę. Czasem zmienia kolejność jak go poniesie fantazja, ale nigdy nie zrobił jeszcze tego prawidłowo.
Zapytany dlaczego działa w ten sposób, odpowiada: "Śmieć, to śmieć, żadna różnica, a ja to lubię patrzeć jak ludzie się wściekają". Żadnych racjonalnych argumentów, ani wytłumaczenia, ot czysta złośliwość.

Pewnego dnia Pan Edward wdał się w intensywną kłótnię z sąsiadem z dołu, który po wielu prośbach o segregację odpadów w końcu nie wytrzymał i rzucił w kierunku starszego mężczyzny wiązanką, ku uciesze adresata tego bukietu.
Sąsiad numer dwa, nazwijmy go roboczo Bogdan, postanowił że tym razem nie odpuści i znając zwyczaje starszego Pana, zdecydował się obserwować go zza rogu bloku, żeby złapać ten jedyny moment, kiedy to Pan Edward podniesie się z ławki i pójdzie pod drzewko, by wypuścić na wolność piwko, które zostało pochłonięte jakiś czas temu. Mężczyzna był też bowiem entuzjastą odcedzania kartofelków na świeżym powietrzu.
Pęcherz w końcu przemówił, Pan Edward z westchnieniem skierował się pod drzewko, a w tym czasie Bogdan z piętra niżej zakradł się do pozostawionej przy ławce, niedokończonej butelki chmielowego napoju niskoalkoholowego i dopełnił ją zawartością swojego pęcherza na oczach wszystkich mieszkańców, którzy posiadali z tej strony okna. Mężczyzna skończył i wrócił pospiesznie na poprzednie stanowisko, zanim starszy człowiek zdążył dokończyć własny proces uwalniania organizmu ze zbędnego płynu, nucąc Marsyliankę.
Pan Edward zasiadł ponownie na ławce, zamrugał do średnio zainteresowanej zalotami dziewczyny, młodszej o jakieś trzydzieści lat i pociągnął spory łyk doprawionego piwka. Dlaczego mężczyzna nie zorientował się, że przybyło mu trunku - pozostaje zagadką. 
Podczas kiedy Pan Edward pluł dalej niż widział i walczył z odruchem wymiotnym, Bogdan zza rogu pokładał się jak zboże na wietrze, zanosząc się ze śmiechu. Chwilę później nastąpiła ostra wymiana zdań, zaczynająca się od:
- Czy Ciebie idioto poj*bało?
A kończąca się na:
- Ale Panie sąsiedzie, płyn to płyn, racja? Żadna różnica, a ja to lubię patrzeć jak się ludzie wściekają.

Czy takie zachowanie było dojrzałe ze strony sąsiada?
Nie. Oczywiście, że nie.
Czy pomoże ono w sprawach recyklingu?
Nie wydaje mi się, ale nadzieja umiera ostatnia.
Z całą pewnością sąsiad Bogdan wszedł na wojenna ścieżkę z sąsiadem Edwardem i szybko z tej drogi raczej nie zejdą. Co nie zmienia faktu, że widowisko było przednie.

Kto powiedział, że karma nie wraca?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz