Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

sobota, 13 lipca 2019

Serduszka. Świńskie serduszka.

Kiedy byłam w liceum nauczycielka biologii postanowiła zbliżyć nas do praktycznej części tego przedmiotu.

Zakupiła dwanaście serc świńskich, ustawiła stoły w literę "U" i nakazała nam włożyć rękawiczki. Każda grupa uczniów dostała do ręki skalpel, a na tacki trafiły piękne, krwiste, świńskie serca.
- Macie znaleźć zastawkę dwudzielną, trójdzielną i aortę. Zespół który jako pierwszy wskaże mi je prawidłowo zgarnie szóstkę - rzekła nauczycielka i przechadzając się dumnie po sali obserwowała jak grupy stają się coraz mniej liczne. Z każdą minutą coraz więcej ludzi migrowało bliżej otwartych okien, drzwi. Niektórzy odczuwali również silną potrzebę wyjścia do toalety.
Część z nich, z minami wyrażającymi jawny sprzeciw takiej formie przeprowadzania zajęć oblegała kosze na śmieci, część zmieniała kolory na twarzy, twardo stojąc przy tacce i uważając by skalpelem nie odkryć przypadkiem aorty kolegi. Mieliśmy paru mdlejących i kilku haftujących. Syndrom miękkich nóg i porannych mdłości występował u 60 % męskiej populacji. Z niewiadomych powodów dziewczyny trzymały się lepiej, choć i tu odnieśliśmy straty w ludziach.


Nie pamiętam już kto zgarnął tę szóstkę, ale pamiętam minę dyżurnego który wszedł niepewnie do sali przerywając zajęcia, by przekazać biologiczce informację od dyrektora. Pamiętam strach w oczach posłańca i jego pusty wzrok skierowany na rozprute serca. Widok zakrwawionych uczniów, bawiących się w rzeźników o 8:30 rano chyba nie był tym czego można się było o tej godzinie spodziewać.


Wyczyściliśmy się i zostawiając mięso na tackach udaliśmy się na następne zajęcia. Część serc dyrektor zabrał dla swoich psów, a część została zebrana i w szczelnym foliowym worku trafiła do szuflady, skąd miały zostać odebrane i wyrzucone przez woźną pod koniec dnia.

Woźna o niczym jednak nie wiedziała. Nauczycielka zapomniała ją poinformować, a szuflady były sprzątane raz w tygodniu.

Do sali biologicznej weszliśmy ponownie cztery dni później. Byliśmy jedyną grupą korzystającą z tej sali. To był środek lata i upał dawał się nam ostro we znaki.
Kiedy nauczycielka otwarła drzwi do sali, uderzyła nas mieszanina stężonego, gorącego powietrza i czegoś co można było określić jako zapach stęchłego zwierza, który za długo siedział w saunie.

Woń była tak silna, że pierwsze rzędy pokłoniły się jak poddani przed królem i zarządzając odwrót, starali się przepchnąć przez zaciekawiony aromatami tłum stojący z tyłu. Po chwili zapach dotarł i do mnie. Świat zwolnił. W życiu nie czułam tak silnego i powalającego smrodu. Miałam wrażenie, że powietrze wydobywające się z sali było koloru zgniłej zieleni.
Niestety, koledzy stojący obok nierozważnie wzięli macha do samych pięt i usłyszeli jak przemawiają do nich pradawni bogowie, więc również przyklęknęli.

Do nauczycielki powoli docierało co wywoływało zaburzenia czasoprzestrzeni i powolne otwieranie się portalu do piekieł w sali biologicznej.
Świńskie serca.

- No dobrze, to kto na ochotnika żeby się tego pozbyć?
Wszyscy z rozwagą zrobili krok do tyłu i unikając kontaktu wzrokowego z biologiczką, podziwiali architekturę korytarza.
Tego nie była w stanie przebić żadna szóstka świata.

Nauczycielka nie chciała zrzucać zadania na woźną, ponieważ kobieta nie była niczemu winna. Sytuacja wynikała tylko i wyłącznie z roztargnienia biologiczki. Nauczycielka wzięła głęboki wdech i zniknęła za drzwiami sali. Byliśmy przekonani, że już nie wróci i trzeba będzie ogłosić turniej z wysokimi nagrodami by wyłonić śmiałka który odzyska kobietę z rąk samego Hadesa.
Drzwi po chwili otworzyły się z impetem i biologiczka trzymając przed sobą zzieleniałą torbę, niczym broń biologiczną, udała się truchtem wzdłuż korytarza, a następnie schodami w dół. Niestety odór był tak gęsty, że pozostał na całej długości trasy przebiegu i nie ustępował nawet silnym substancjom chemicznym z tajnego magazynku woźnej.
Powietrze w sali kwasiło mleko jeszcze dobry tydzień i zajęcia odbywały się w sali zastępczej.

Mimo wszystko dobrze wspominam całą sytuację. Tego samego nie mogły jednak powiedzieć późniejsze roczniki, ponieważ operacje na martwym sercu wycofano z programu.
Zastanawia mnie tylko dlaczego...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz