Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

piątek, 5 lipca 2019

Dokarmianie zwierząt

Dokarmianie zwierząt, niezależnie od pory roku jest bardzo szlachetnym i godnym naśladowania zachowaniem. O ile robi się to we właściwy sposób...

Wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy, że swoją chęcią pomocy i troską o czworonożnych, lub pierzastych przyjaciół może tak naprawdę wyrządzić im dużą krzywdę.



Zacznijmy od ptaków.

Czym najczęściej ludzie dokarmiają zarówno ptaki pływające, jak i te nie lubiące wody? Chlebem. Starszy pan rzucający gołębiom pokruszone kromki, rodzina na pikniku karmiąca kaczki i łabędzie bułeczkami, pieczywo w karmnikach i na trawnikach to niestety bardzo popularne obrazki. To wszystko dla ptaszków. Żeby pomóc im w zdobywaniu pokarmu i wesprzeć w tych ciężkich czasach.



Czy aby na pewno?

Poczucie spełnienia dobrego uczynku może spowodować u ptactwa pogorszenie zdrowia, a nawet utratę życia. "Dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane" wydaje się być tutaj idealnym określeniem.

Pieczywo zawiera mnóstwo soli, szybko chłonie wodę i błyskawicznie pleśnieje.



Spójrzmy do czego przyczynia się taka niewinna kromeczka:

  • zatrucie pokarmowe i biegunka,
  • uszkodzenie nerek i odwodnienie organizmu,
  • kwasica, a co za tym idzie osteoporoza (przez osłabienie kości i zwiększenie ich łamliwości), choroby i zwyrodnienia stawów
  • cukrzyca,
  • zespół anielskiego skrzydła (zwyrodnienie stawów powodujące wykrzywianie się skrzydeł ptaka i odstawanie ich od ciała - utrudnia, a czasem całkowicie uniemożliwia latanie)
To tylko część problemów, ponieważ ludzie zwykli rzucać ptakom i innym zwierzętom resztki z obiadu i zepsute jedzenie, którego sami nie mogą już zjeść, ale z jakiś powodów uważają, że układ pokarmowy zwierząt sobie z nim poradzi.

Należy zapamiętać, że żadne zwierzę nie może jeść zepsutego, zgniłego, lub spleśniałego jedzenia, inaczej czekają je przykre konsekwencje zdrowotne.


Czym więc karmić?

Ptaki z powodzeniem można karmić gotowymi mieszankami zbóż i ziaren, których duża paczka kosztuje kilka złotych i jest dostępna w większości marketów i sklepach zoologicznych. Można też podawać świeże owoce, słonecznik (niesolony), suszone owoce, orzechy, oraz słoninę i smalec (bez przypraw i niewędzone).

Należy również kontrolować czy pozostawione przez nas jedzenie nie zaczyna się psuć (zwłaszcza w przypadku owoców i słoniny, która wytrzyma około dwóch tygodni) i usuwać nadpsutą żywność, wymieniając ją na świeżą.

Jeśli naprawdę zależy nam na losie ptaków i chcemy im pomóc, a nie zaszkodzić, nie można dopuszczać do zjadania przez nich pokarmów nieświeżych.



A ptaki wodne?

Wbrew pozorom karmienie ptaków wodnych różni się nieco od dokarmiania ptaków które nie pływają.

Przede wszystkim nigdy nie należy rzucać jedzenia do wody!

Pozornie to uproszczenie dla ptaków, ale taki pokarm szybko pęcznieje, a jego resztki opadają na dno, pleśniejąc i zanieczyszczając akwen. Powoduje to eutrofizację wód, czyli przyrost pierwiastków biofilnych które przyspieszają rozwój glonów i skutecznie ograniczają natlenienie wód, doprowadzając do śmierci ryb i zakwitów (często trującej roślinności).


Ptaki (nawet te duże) naprawdę świetnie radzą sobie z wydłubywaniem nawet malutkich ziaren z trawy i piasku. Nie trzeba im w tym pomagać.

Do karmienia świetnie nadają się otręby, czy naturalne płatki owsiane, albo pokrojone w kostkę, ugotowane bez soli jarzyny, czy ugotowane bez soli kasze.

Ptaki tak naprawdę radzą sobie jednak bardzo dobrze bez ingerencji człowieka. Jeśli na danym terenie nie znalazłyby pożywienia, przeniosłyby się na inny. Dokarmiając je, pośrednio oswajamy je z ludźmi i rozleniwiamy, co może mieć dla nich bardzo przykre konsekwencje w przyszłości.
Gołąb któremu nie chce się uciekać przed kotem, lub nie zdąży na czas odlecieć przed kołami autobusu nie pożyje długo. Przykro mi to mówić, ale wielokrotnie osobiście widziałam sytuacje w których ptaki były po prostu rozjeżdżane i zgniatane żywcem, ponieważ nie zauważały niebezpieczeństwa w porę. Nie jest to przyjemny widok... ani dźwięk.

Nie róbmy ptakom niedźwiedziej przysługi i jeśli już chcemy im pomóc, to pomagajmy naprawdę. Z głową.



Co ze zwierzętami futerkowymi?


Nie ma niczego złego w dokarmianiu bezdomnych kotów i psów, ale tak samo jak w przypadku ptaków należy kierować się zdrowym rozsądkiem. Pozbywanie się zepsutej żywności i resztek z obiadu na trawniku nie jest dobrym rozwiązaniem dla nikogo. Bardzo szybko resztkami zainteresują się szczury wędrowne, które w przeciwieństwie do tych hodowlanych przenoszą choroby, pchły i bywają niebezpieczne. Należy też zaznaczyć, że szczur to zwierzę stadne i jeśli zauważymy jednego, najprawdopodobniej gdzieś w pobliżu żyje jego kolonia, która może składać się nawet z 200 osobników! Szczury łatwo się aklimatyzują, uczą się omijać pułapki i trutki, potrafią bardzo wysoko skakać i wspinać się na słupy i drzewa żeby dosięgnąć jedzenia. Woń psujących się resztek przyciągnie je bardzo szybko, lecz pozbyć się ich będzie bardzo trudno.


Tak samo jak ptakom, kotom i psom szkodzą solone ludzkie pokarmy. Sól powoduje u nich szereg problemów zdrowotnych, tak samo jak zepsuta żywność.

Kolejnym problemem jest wyrzucanie przez ludzi ryb z ośćmi, czy kości "dla psów". To prawda, że niektóre psy poradzą sobie z kośćmi (surowymi), ale są one jednak dość ryzykowne. Połknięte kawałki ości, czy kości (zwłaszcza tych ugotowanych) mogą uszkodzić układ pokarmowy i jelita czworonogów, skazując je na bardzo bolesne, a czasem i śmiertelne w skutkach konsekwencje zdrowotne. O ile psu domowemu właściciel może pospieszyć z pomocą, tak bezdomnego psa nikt nie odwiezie do kliniki weterynaryjnej. Zwierzę będzie się potwornie męczyć, krwawić i odczuwać bardzo silny ból.

Nie można nazwać tego pomocą, prawda?

Najlepszym rozwiązaniem w dokarmianiu bezdomnych zwierząt jest rozstawianie im misek z karmą (mokrą lub suchą) i zmiana jej na świeżą kiedy nie zostanie zjedzona. Najlepiej miski umieszczać pod zadaszeniem, żeby karma nie rozmiękła i nie zepsuła się szybciej przez opady deszczu lub śniegu.
Nie ma też przeciwwskazań do gotowania bezdomniakom samemu, jednak nie należy używać przy tym soli, ani przypraw, a mięso powinno się oddzielać od kości i tych drugich nie podawać obcym zwierzętom wcale. Psy i koty chętnie posilają się również mięsem suszonym, które psuje się dużo wolniej.


A jak z mlekiem?


Przez lata tradycji utarło się, że kotom należy podawać mleko, a szczurom i myszom ser. Mleko jest jednak dla kotów tak samo szkodliwe jak ser dla gryzoni. 

Odradza się podawanie kotom mleka krowiego, ponieważ ze względu na zawartość w nim laktozy, może powodować poważne kłopoty z trawieniem. Bezpieczniejsze jest specjalne mleko dla kotów, lub takie bez laktozy. Takiego mleka również nie należy jednak podawać zbyt często ponieważ prowadzi do nadwagi.

Nie wszystko co stare i propagowane przez wiele lat jest dobre. Nie każde twierdzenie które jest bardzo wiekowe i "sprawdzało się" na przestrzeni lat jest właściwe. Przez lata dominowało przecież twierdzenie, że suka musi mieć przynajmniej raz młode (absolutnie nie), szczenięta należy trzymać w ciemnościach i przyzwyczajać tylko do jednego człowieka (broń boże), a bat jest bardzo pomocny do "ustawiania" i tresury psa (kto na to w ogóle wpadł?).

Skąd więc te teorie?

Małe kotki (podobnie jak wszystkie małe ssaki) żywione są przez matkę mlekiem. Ludzie nie widzą jednak różnicy w mleku matki, a takim pochodzącym od innych zwierząt. Różnica jest jednak rażąca.

Po urodzeniu kociąt ich kocia mama produkuje enzym - laktazę, który rozdziela w jej mleku cukier mleczny, znany lepiej pod nazwą laktoza. Tylko dzięki temu mleko to jest przez kocięta odpowiednio trawione i przyswajane. Kiedy kocięta przechodzą na pokarm stały, a matka przestaje produkować mleko (w tym również laktazę), mleko pochodzenia innych zwierząt (na przykład krowy) staje się znowu nieodpowiednie, ponieważ zawiera cukier mleczny (laktozę), ale nie zawiera już odpowiedniego dla kociąt enzymu pozwalającego na rozkład tego cukru (laktazy) które produkowane było z mlekiem ich matki. Koty nie są w stanie enzymatycznie samodzielnie rozłożyć takiego mleka i reagują na nie biegunką, wzdęciami, lub bólem brzucha.

Podobnie sytuacja ma się u większości ssaków. Ludzie piją mleko, ponieważ zaadoptowali się do trawienia cukrów które się w nim znajdują. Wciąż jednak mamy osoby z nietolerancją laktozy, które sobie z produktami mlecznymi nie radzą.


"Ale mój kot tak strasznie lubi mleko i ono mu nie szkodzi."

Te szkody dla zdrowia mogą nie być widoczne. Kot nie powie, że boli go brzuch, albo nie czuje się najlepiej, a nie zawsze można to zauważyć. Układ pokarmowy niektórych kotów reaguje też na mleko bardziej agresywnie, niż u innych.

To, że zwierze coś lubi nie oznacza jeszcze, że należy mu to podawać.
Znam psy które dałyby się pokroić za czekoladę, jednak jest ona dla nich silnie toksyczna. Ludzkie dzieci gdyby mogły też jadłyby tylko frytki, lody i hamburgery, nie znaczy jednak, że jest to dla nich zdrowe i należy im na to pozwolić.

Zwierzęta są w pełni zależne od nas i to na nas spoczywa obowiązek zapewnienia im odpowiednich warunków i żywienia.

Pomagajmy nie szkodząc.

Świetną inicjatywą w związku z panującymi obecnie upałami wykazały się takie miasta jak Kielce, czy Zielona Góra w których porozstawiane zostały miski z wodą dla zwierząt i ptaków.

Niestety nie mogło być aż tak miło...

Wiele misek (prawie trzydzieści) zostało przez ludzi ukradzionych i zniknęło z centrum miasta i pobliskich parków. Koszt takiej miski to 5 - 10 zł. Jeśli kogoś nie stać na taki wydatek, nie powinien mieć zwierząt, a jeśli ich nie ma, to po co mu taka miska?

Niestety nasz kraj nie dojrzał jeszcze najwidoczniej do kultury wspólnego dobra publicznego, a ludzie zachowujący się w ten sposób na pewno nie są miłośnikami zwierząt, nawet jeśli właśnie tak się określają.

A żeby im tak ktoś ukradł ostatni słoik Nutelli jak ich najdzie ochota na słodkie...


Podsumowując...


Jeśli już dokarmiamy, róbmy to we właściwy sposób. Nie wyrzucajmy na trawniki, albo przez balkony zawartości lodówki i jedzenia które nie jest nam już potrzebne, lub się zepsuło. Nie wszystkie produkty nadają się do podania zwierzętom. Pamiętajmy, że lepiej jest w tym przypadku nie pomóc wcale niż zaszkodzić.

Wierzę, że ludzie są reformowalni i większość z nich robi to z czystej niewiedzy. Osobiście wiele lat temu przez bardzo długi czas edukowałam babcię o żywieniu ptaków które tak lubiła dokarmiać. Tłumaczyłam jej, że robi im krzywdę rzucając chlebek kilka tygodni zanim pojęła, że nie było to dobrym pomysłem. Znacznie lepiej czuła się zarówno ona, jak i ptaki kiedy przerzuciła się na płatki owsiane i ziarno które jej przyniosłam.

Szczęście zwierząt, to także nasze szczęście.

A to...



To co się dzieje na moim osiedlu przechodzi niestety ludzkie pojęcie.

... nie powinno nigdy być obrazem "pomocy" i "dobroci" ludzi, ponieważ tak naprawdę jest jego przeciwieństwem.

Tak nie zachowują się miłośnicy zwierząt, tak zachowują się ich wrogowie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz