Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

wtorek, 9 lipca 2019

Nocny gość

Środek nocy.
Morświn chrapie, księżyc świeci, w klatkach śpią futrzane dzieci.
Jak raz cisza i spokój, promienie słońca zaraz zaczną nieubłaganie przebijać się do mojego pokoju.

Coś nagle uderza z dużą prędkością w moje okno. Obiekt jest ciemny i robi niemiłosierny huk.
Przybyły demony. Lepiej późno niż wcale, muszę spakować walizkę.


Czarny przybysz z krzykiem odbija się od mojej szyby i w panice usiłuje od niej odlecieć, ale z jakiegoś powodu tylko nokautuje framugę. Moje małe zoo zaniepokojone hałasem budzi się i nie wiedząc cóż to za straszliwe stworzenie usiłuje wedrzeć się do mieszkania, wszczyna histerię. Rozpętuje się chaos i zamieszanie.
Nietoperz (na pierwszy rzut oka) obija się o szybę jak ćma i zbliża się do uchylonej części okna. Morfina z niewiadomych powodów znosi mi na łóżko wszystkie pluszaki jakie jest w stanie znaleźć i chyba ma zamiar pertraktować z kosmitami i negocjować własne życie. Popcorn ewidentnie chce walczyć i z nastroszonym futrem usiłuje odgonić obcego, Masło odstawia taniec brzucha przy kratach, a Karmel podskakuje siedząc zadkiem w misce z jedzeniem jakby chciał odlecieć. Zapewne utożsamia się ze szczurzym aniołkiem pucującym zewnętrzną część mojego okna. Panowie Bartek i Kuba, znajdujący się najbliżej oszołomionego nietoperza, biegają natomiast w kółko, przewracając wszystko co znajduje się na ich drodze. Wszędzie fruwa confetti z jedzenia i żwirku.


Muszę zatrzymać to szaleństwo. Nietoperz zaraz dostanie się do mieszkania i wywołanej tym faktem anarchii nie uda mi się już poskromić. 
Staczam się więc z łóżka po omacku, lądując na Morfinich zabawkach i odpychając na bok dywan z pluszaków. Nie orientuję się w porę, że moja lewa noga opuściła pokład i utraciła kontakt z wieżą, a tym samym z centrum dowodzenia. Kiedy próbuję stanąć na zdrętwiałej kończynie, ta ugina się pode mną i sunę na kolanie po jakiejś bardzo kolczastej piłce. Zderzam się twarzą z oparciem krzesła i wspinając się na parapet jak zawodowy himalaista, udaje mi się zatrzasnąć okno w odpowiednim momencie. Skrzydlaty wysłannik szatana miota się jeszcze chwilę po drugiej stronie i odlatuje.
Widoczność zasłaniają mi różowe bąbelki i wielki, falujący teleport. Skutek zbyt szybkiego wstania. Po kilku głębszych wdechach wracam do swojego wymiaru i spoglądam na pokój, w dalszym ciągu pogrążony w ciemnościach.


Złote i puchate trzyma w pysku Pieczarka Piotrka, Maślane i tłuste odwala pozę z "Egzorcysty", robiąc pełen mostek do tyłu i spoglądając na mnie spod własnego ogona, Prażony kukurydz dalej spięty jak tygrys na polowaniu przygląda się szybie, Cukrowy książę ciągnie za sobą kocyk i usiłuje wtaszczyć go do najwyższego koszyka (skoro nie poleciał z aniołkiem, poleci na swoim magicznym dywanie), a panowie pensjonariusze usilnie próbują wcisnąć się pod przewróconą miskę i stworzyć tym samym bardzo unikatowego, dwugłowego żółwia.

Upewniając się, że stwór odleciał, otwieram okno. Coś czarnego znajduje się na parapecie - pozostałość po nocnym gościu dzięki któremu odkryłam, że potrafię zginać się w połowie uda i bez problemu dotknąć czołem kolana.


To nie był nietoperz. To był ptak.
Kruk, wrona, gawron, czy inny czarny bocian wpakował mi się w szybę w środku nocy i darł się tak, że jeszcze trochę a wskrzesiłby dinozaury, robiąc z siebie naklejkę w kształcie orła.


Czemu mnie to już nie dziwi...





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz