Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

wtorek, 16 lipca 2019

Kontakt wzrokowy

Bardzo późny spacer, nie wywołany (o dziwo) Morświnowym dzwonkiem. Przechadzka o 3:20 jest moim pomysłem, ponieważ sen złapał niespodziewanie i nie chciał puścić. Za trzy godziny autobus, czasu jest więc sporo.
Zaspany umysł rozgląda się leniwie i rozmyśla nad kombinacją marchewki i śliwki, ponieważ z jakiegoś powodu taki był motyw przewodni głównego snu.
Nie należy się kłaść z pustym żołądkiem.

Podczas kiedy Morfina przegląda poranną trawiastą pocztę, ja obserwuję zdeformowane drzewo. To naprawdę grube drzewo. Coś ewidentnie jest z nim nie tak. Drzewo wydaje z siebie dźwięki i widzę zza niego parę ludzkich oczu.
Chyba czas zacząć kłaść się do łózka zamiast zasypiać bez kontroli przy biurku.

Drzewo mruga i przyglądając mi się rzecze:
- Dzieńobry.
Właściwie nie wiem czy ta pora nadaje się jeszcze na "dobry wieczór", czy już na "dzień dobry". Dlaczego też typem przywitania w nocy nie jest "dobranoc" i dlaczego pisze się to razem? Kiedy mówi się komuś dobranoc to jest to raczej pożegnanie. Co ze spotkaniami w nocy, czy dalej jest to "dobry wieczór"? Noc nie jest wieczorem. Dlaczego jeszcze nikt się tym nie zajął i dlaczego nie zastanawiam się bardziej nad gadającym drzewem.
- Dzień dobry - odpowiadam po chwili zawiasu i dalej wpatruję się w zjawisko. Światła przejeżdżającego samochodu uświadamiają mi, że za drzewem stoi człowiek. Mężczyzna w średnim wieku. Gość jest mocno podchmielony i oddaje się błogiemu procesowi oddawania moczu na niczego nieświadome drzewko.
Roślina służy za cenzurę genitaliów, niestety nie wycisza odgłosów procesu fizjologicznego. Do tego pan drzewny zalany jest w trupa i buja rytmicznie biodrami w rytm lambady, co musi utrudniać mu zadanie i ograniczać celność.


Jedna z głównych zasad życia mówi o tym, by nigdy nie łapać kontaktu wzrokowego z osobą opróżniającą swój pęcherz, a kiedy już się go złapie, to żeby natychmiast go przerwać.
Ja jednak z jakiegoś powodu nie mogę odkleić wzroku od twarzy tego człowieka. Mój mózg sprzeciwia się zmianie scenerii. Jest zbyt zmęczony by przetwarzać kolejny obraz.
Jegomościowi nie zdaje się to przeszkadzać i patrząc mi głęboko w oczy pyta:

- Która hodzina?
- 3:30 - odpowiadam nie odrywając od niego wzroku, bo zegarek sprawdzałam przed sekundą.
Dociera do mnie, że mogło to być kulturalne przerwane niezręczności sytuacji, albo usilna próba odwrócenia mojego wzroku. Niestety mózg dalej sprzeciwia się takiemu działaniu.
- Ładny pssek - rzecze mężczyzna, odstawiając przy drzewku węgorza i walcząc z ciśnieniem płynu.
- Dziękuję - mówię, nie spoglądając na psa. Znam jego wygląd na pamięć. Nic się raczej przez te kilka minut w nim nie zmieniło, a mnie się naprawdę nie chce odwracać wzroku i zmuszać do dalszego marszu.
- Ładna pogooda - kontynuuje mężczyzna, a ja przytakuję. Odpowiadanie o tej godzinie również potwornie męczy.
W końcu 12 piwek które jaśnie pan strażak musiał obalić wcześniej opuszcza jego organizm i słyszę dźwięk zapinanego zamka.
- Dobrnoc - rzecze mężczyzna i wspierając się na drzewach niczym Tarzan, odchodzi w kierunku całodobowego pubu.
- Dobranoc - odpowiadam i zastanawiam się dlaczego mężczyzna nie skorzystał z toalety dostępnej w pubie. Kolejki? Brud? A może po prostu woli oddawać się temu procesowi w blasku księżyca, ucinając sobie pogawędkę z nieznajomą?
Tego się jednak nie dowiaduję.

Tak samo jak tego dlaczego "dzień dobry" to przywitanie, a "Dobranoc" już nie bardzo. 

Ludzie są dziwni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz