Pamiętacie jeszcze moją przesympatyczną sąsiadkę, prawdopodobną autorkę anonima?
Jeśli nie, zapraszam tutaj:
Autor anonima (?)
Cała reszta może przejść ze mną do sytuacji właściwej.
Wracając dzisiaj do domu z Morfiną, spotkałam przy klatce schodowej wyżej wymienioną sąsiadkę.
- Dzień dobry - powiedziałam, kulturalnym człowiekiem będąc, lecz w odpowiedzi usłyszałam:
- Dla kogo dobry, dla tego dobry.
Nie mogę powiedzieć, że nie spodziewałam się takiej odpowiedzi. To by było kłamstwem.
- Przez Panią oka w nocy nie zmrużyłam! Ja i cała moja rodzina też - dodała kobieta, kiedy ja szukałam w torebce kluczy.
Wiedząc, że kilka ostatnich nocy spałam poza domem, musiałam włożyć ogromny wysiłek w to, żeby opanować własny uśmiech. Zachowując pokerową twarz, spytałam więc:
- A tak konkretnie to co ma Pani na myśli?
- Dobrze wiesz co mam na myśli - odparła, bujając w wózku dziecko w dość agresywny sposób.
Czyli znowu jesteśmy na "Ty". Szybko poszło.
- No właśnie niespecjalnie - powiedziałam, odnajdując klucze, ale nie umieszczając ich jeszcze w zamku. Zapowiadało się na dłuższą wymianę zdań.
- To - sapnęła kobieta, celując palcem w mojego psa - Szczekało przez całą noc i nie pozwalało mi spać! Co zasnęłam, to znowu zaczynało i moje dzieci się budziły jeszcze bardziej niż ja, a teraz są bardzo marudne. Będziesz mi je usypiać teraz? A jak zasną w dzień, to w nocy nie będą chciały spać i co, przyjdziesz je uspać?
Perfekcyjne wyczucie czasu - pomyślałam.
- Ale to nie jest możliwe - odparłam.
- Jest! Mam to nagrane. Całe piętnaście minut szczekania! Więcej bym nagrała, ale ja w przeciwieństwie do Ciebie mam co robić i musiałam dzieci uspokajać. Chciałabym Ci tylko powiedzieć, że dzisiaj idę z tym do administracji, a jak ona z tym nic nie zrobi, to na policję, bo to jest zakłócanie ciszy nocnej - powiedziała kobieta. Jej duma rozsadzała jej uniesioną wysoko twarz.
- A nie miru domowego? - spytałam. Nie mogłam się powstrzymać.
- Co?
- No w liście coś było o mirze domowym, nie o ciszy nocnej.
- Nie wiem o czym mówisz, ale wiedz, że masz przesrane.
- No to jest bardzo ciekawe, tak, ale to nie mój pies szczekał.
- Jak nie Twój, jak Twój. Ja doskonale wiem skąd dźwięk dochodził i to było z Twojego mieszkania.
- Aha.
- No aha. Teraz już się nie wykręcisz, wszystko mam na taśmie - rzekła sąsiadka, machając mi przed twarzą telefonem - I czego się tak szczerzysz, co? wesoło Ci? Myślisz, że Ci się znowu upiecze? - dodała, widząc rosnący na mojej twarzy rogal. Byłabym słabym pokerzystą.
- To było dzisiaj w nocy tak? - spytałam dla pewności.
- Tak i wczoraj też, ale dzisiaj to już była gruba przesada.
- Dzisiaj i wczoraj. No to mam przykrą wiadomość. To nie mógł być mój pies, ponieważ mój pies przez całą noc był ze mną w innym mieście. Także tak średnio byłoby go słychać, nawet jakby ujadał przez megafon.
- Ale, że teraz w nocy Was niby nie było?
- Tej nocy i poprzedniej, jeszcze wcześniejszej również.
- A masz jakieś dowody?
- Nie muszę mieć, ale jest kilka osób, które mogą to potwierdzić.
- Takich, z którymi ustaliłaś wspólną wersję zdarzeń? No faktycznie bardzo to prawdziwe.
- Nie muszę niczego udowadniać. Nie było mnie w domu. Psa w domu też nie było. Właściwie byli tam tylko ludzie i szczury, a żadne z nich raczej nie szczekało.
- Ale mi wymówka. Już coś lepszego mogłaś wymyślić. Ja tu mam wszystko nagrane.
- To ja chętnie posłucham - odparłam i kobieta wyszukała w swojej komórce nagranie głosowe, które odtworzyła mi, patrząc na mnie wymownie i kiwając głową.
- To nie mój pies - powiedziałam - I to nie jest piętnaście minut nagrania, a siedem.
- Mam jeszcze drugie i to jest Twój pies.
- Mogę pokazać jak szczeka mój pies, bo gabaryty właściciela głosu z nagrania są na pewno dużo mniejsze. To szczekanie brzmi na Yorka, ostatecznie Shih tzu, czy inną małą rasę. Mój pies nie ma aż tak cienkiego głosiku - odparłam i obserwowałam jak szczątki racjonalności przegrywają walkę z upartością kobiety.
- To ten pies - odparła kobieta.
- No, dobrze jak uważasz.
- Tak uważam i już możesz szukać mu nowego domu, bo długo tu nie pobędzie. Nie może być tak, że kundel będzie rządził całym blokiem, bo w nocy nie może zamknąć ryja.
- Znam inne stworzenia, które w nocy nie potrafią się zamknąć i mieszkają znacznie bliżej. Może warto zacząć od nich?
- Czy Ty mi grozisz? Do tego włazisz na dzieci? Słuchaj, tylko spróbuj wejść na dzieci, a zobaczysz do czego jestem zdolna.
- Nie mam zamiaru na nic wchodzić. Jeśli bardzo chcesz, zgłaszaj to szczekanie, które nie pochodzi od mojego psa, nawet do samego papieża.
- Wypadniesz stąd, zobaczysz!
Z czego wypadnę, kiedy wypadnę i jak wypadnę już się jednak nie dowiedziałam, bo postanowiłam przerwać dyskusję, przytakując i wchodząc do mieszkania. Z tego wszystkiego zapomniałam nawet zapytać dlaczego "jej stary", którym tak ostatnio mnie straszyła w końcu nie dotarł pod moje drzwi.
Może następnym razem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz