Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

wtorek, 5 listopada 2019

Biszkopcik II

Jako, że Morfina jest w trakcie ustalania dawki leku na tarczycę, jesteśmy zmuszeni odwiedzać gabinet weterynaryjny częściej niż zwykle.

Kiedy weszłam dzisiaj do poczekalni, kolejka sięgała samych drzwi. Spytałam więc kto jest ostatni i usiadłam na krawężniku, nie chcąc pchać się do pomieszczenia pełnego zestresowanych zwierząt z moim żądnym ciastek psem.
- A Pani tu wczoraj też była - odezwała się kobieta z królikiem, którą spotkałam poprzedniego dnia.
- A tak, mamy częste badania, zmiany dawek, odbiór wyników.
- A dzisiaj też badanie?
- Nie, dzisiaj tylko ważenie i po tabletki, bo mi się zapas kończy.
- A to może chce Pani przede mną? Bo nam to trochę zejdzie.
- Naprawdę? Mogłabym?
- No tak, przecież Pani wejdzie i wyjdzie, to po co stać dwie godziny.
Podziękowałam przemiłej kobiecie, spytałam resztę oczekujących i znalazłam się w kolejce za tymi, którzy nie wyrazili zgody na przepuszczenie mnie.  
Pewna starsza kobieta stwierdziła, że mogę wejść z nią, więc zajęłam strategiczne miejsce obok i ponownie upewniając się, że osoby za nami nie mają nic przeciwko, kucnęłam przy dystrybutorze na wodę.
- Bardzo ładny piesek - powiedziałam do kobiety, która mnie przygarnęła do kolejki - Cavalier king spaniel?
- A ja nie wiem kochanie, bo ja to się na tych rasach nie znam. Może i tak być. Ja go ze schroniska wzięłam.
- Aha. Piękny w każdym razie.
- Dla mnie to tam nie ma znaczenia czy on spaniel, czy nie spaniel. Tak na mnie patrzył za tymi kratkami, że aż mi łzy poleciały i musiałam go wziąć. Nie mogłam wyjść wie Pani, tam tyle psów, a ja mogłam zabrać tylko jednego.
- No ja wiem, taka decyzja zawsze jest trudna.
- Jakbym mogła, to bym wzięła wszystkie, ale nie mogę. To wzięłam Biszkopcika.
- Tak ma na imię?
- Tak. Miał na imię Pchła, ale źle mi się kojarzyło. Biszkopcik mi się dobrze kojarzy. Mój poprzedni piesek tak miał na imię. To to jest Biszkopcik II. Biszkopcik I mi umarł niedawno. Już był starszy, szesnaście lat miał i go raczysko zjadło. Tak się męczył pod koniec, że go musiałam przyprowadzić tutaj, żeby mu pomogli odejść.
- Przykro mi, naprawdę.
- Nie mogłam sobie miejsca znaleźć bez niego. Za cicho w domu było, ani do kogo zagadać, ani nic. Jedzenie mi nie smakowało, nie chciało mi się wychodzić, bo i po co? To mnie synowa namówiła na wizytę w schronisku. "Tam jest tyle psów" - mówi. "Na pewno jakiś będzie dla Ciebie, a jak nie będziesz chciała, to ja Cię nie zmuszę, ale pooglądać możesz". I tak Biszkopcika przygarnęłam.

Staruszka była tak urocza, że miałam ochotę ją przytulić.

Pies, który raczej nie był już najmłodszy siedział jej na kolanach i z zaciekawieniem rozglądał się dookoła.
- A co mu dolega? Na szczepienie Pani przyszła? - spytałam.
- A nie. Bo on już był na wizycie zaraz po schronisku. Na takie krople na pchły i inne rzeczy, ale teraz mnie coś innego niepokoi. On ma chyba jakiś problem z psipsiorkiem i chciałam to sprawdzić. Tak dla pewności.
- Rozumiem - odparłam i po dłuższej chwili oczekiwania, weszłam razem z kobietą do gabinetu.
- O, Morfinek - przywitał psa weterynarz i Świniak skierował się bezpośrednio do człowieka w fartuchu, odstawiając wirnik ogonem.
- Ja dzisiaj tylko po tabletki i na wagę - powiedziałam, odsuwając się z psem na bok.
- Tak, już daję, a Pani to? - spytał lekarz, przyglądając się staruszce z pieskiem.
- Ja tu byłam ostatnio na kropelkach i tak na sprawdzeniu, bo on ze schroniska.
- A, tak. Pamiętam. To co tam się dzieje?
- Bo mi się wydaje, że ona ma problem... no wie doktor... w okolicach intymnych.
- A jakie są objawy? Nadmiernie się liże? Wygryza? Drapie się, albo saneczkuje?
- Nie, tylko tak dziwnie sika.
- Dziwnie to znaczy jak?
- No tak kuca. Nie podnosi nogi, tylko jak suczka kuca.
- A jakieś inne objawy? Nie piszczy przy oddawaniu moczu? Nie kreci się przed tym? 
- No nie, tak to nic mu nie jest, tylko z tym siusianiem tak dziwnie.
- To ja bym się tym nie martwił. Niektóre pieski nie podnoszą nogi, tylko sikają jak suczki, a niektóre suczki podnoszą nogę i sikają jak pieski.
- Naprawdę? - zdumiała się staruszka - A to może być przez to, że on jest wykastrowany?
- Raczej nie, mógł tak mieć już od początku, ale samo to jeszcze nie świadczy o żadnej chorobie.
- Bo mój poprzedni pies to podnosił nogę i na krzaczki sikał i na drzewa i właściwie na wszystko co stało. A ten tylko w poziomie.
- No psy są różne, wie Pani. O tamta na przykład - wskazał weterynarz na Morfinę, studiującą cyferki zmieniające się na wadze - Uwielbia tu przychodzić, cieszy się jak jej się mierzy temperaturę, grzebie w uszach, czy krew pobiera. No rzadko się taki pies zdarza, bo zwykle to nas jak ognia unikają. Także wie Pani, one są różne, zupełnie jak ludzie. Ludzie też są różni i każdy ma własne dziwactwa.
- To mnie Pan uspokoił, bo ja się bałam już, że zepsuty, czy coś ma z nerkami, albo psipsiorkiem, albo pęcherzem.
- Dopóki Pani nie zauważy jakiś niepokojących objawów, to takie zachowanie jest całkowicie normalne. Jakby się zaczął drapać, skomleć przy oddawaniu moczu, albo oddawał go zbyt często, albo zbyt rzadko, albo ten mocz byłby dziwnego koloru, to wtedy można przyjść bo to niepokojące. A tak to po prostu się psu nie chce podnosić łapy i tyle. Ale dobrze, że Pani przyszła. Zawsze lepiej przyjść jak coś niepokoi.

Dostałam tabletki Morświna od drugiej lekarki i żegnając się, oraz dziękując kobiecie za możliwość wejścia z nią, opuściłam gabinet z uśmiechem na ustach i nie uczestniczyłam już w dalszych rozmowach.

Rozczuliło mnie, że kobieta pofatygowała się do weterynarza i czekała dzielnie w kolejce, ponieważ zaniepokoił ją sposób w jaki sika jej pies. Nie wstydziła się swojej niewiedzy, bo kierowała nią troską o dobro pupila.
Ze swojej strony życzę im jak najlepiej, bo mnie to osobiście zauroczyło.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz