Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

piątek, 7 grudnia 2018

Żółw z czkawką

Pewnego dnia do naszej kliniki trafił właściciel żółwia. Skorupiasty jegomość był sporej wielkości żółwiem greckim, a jego właściciel przyprowadził go do nas kierowany dezorientacją i frustracją.
- Cały czas ma czkawkę - rzekł, kładąc gada na kozetce.
Lekarz spojrzał na zwierzę, podniósł je kilka razy, a nawet przysunął sobie do ucha.
- Ja nic nie słyszę - odrzekł
- Musi się zaaklimatyzować żeby zaczął. To samo mam w domu, jak go przeniosę w inne miejsce to zaczyna po dwóch dniach czkać od nowa. Ja zwariuję jak on nie przestanie. Może szkodzi mu powietrze w tym miejscu? Nie chcę się go pozbywać, ale to jest nie do zniesienia -
- No dobrze, spróbujemy ustalić co mu jest. Od kiedy tak robi? -
- Od miesiąca bez przerwy -
- Zmieniał mu pan karmę? Może jakieś nowe smakołyki? Nowe mieszkanie? -
- A gdzie tam właśnie nic się nie zmieniło poza tym że czka 24/7 -
- No nic, zostawimy go na obserwację na kilka dni i zadzwonimy do pana -
- Dobrze. To pa Jajo. Grzeczny bądź -
Żółw imieniem Jajo z czkawką której nie widać ani nie słychać. Zapowiadało się ciekawie. Weterynarz wręczył mi pacjenta i oświadczył:
- Masz go zawsze przy sobie mieć, żeby wyłapać tę czkawkę. Wtedy mnie wołasz, a jeśli mnie nie będzie to nagrywasz zajście. Jasne? -
- Tak, jasne - odpowiedziałam zabierając Jajo i idąc do następnego pacjenta, żeby przeprowadzić wstępny wywiad. Przez całe dwa dni Jajo był ze mną wszędzie. Nie zabierałam go ze sobą tylko do toalety. Był ze mną przy komputerze kiedy uzupełniałam dane, siedział w koszyku kiedy sprawdzałam zapasy leków, przebywał w pudełku kiedy zajmowałam się innymi pacjentami. Podczas oględzin psa mała dziewczynka spytała nawet swojej mamy co jest w pudełku i czemu je wszędzie noszę.
- To jest pacjent - odpowiedziałam - Muszę go wszędzie zabierać, żeby mieć go cały czas na oku -
- A co to jest? - spytało dziecko
- To jest Jajo -
- To jajo się wykluwa, że się tak rusza? -
- Nie, to żółw o imieniu Jajo -
Chyba mi nie uwierzyła.
Przez te dwa dni noszenia wszędzie ze sobą żółwia jak kangur swoje dziecko przyzwyczaiłam się do niego. Czasem nawet sobie z nim rozmawiałam, ale żadnej czkawki nigdy nie zauważyłam.
Trzeciego dnia przyszedł właściciel gada.
- Musi pan być cierpliwy, nasz personel obserwuje żółwia cały czas, ale na razie nie ma objawów. Musimy jeszcze go przetrzymać - odpowiedział lekarz widząc mężczyznę w poczekalni.
- Właśnie ja w tej sprawie. Nic mu nie jest, nie ma żadnej czkawki -
- Słucham? -
- Miesiąc temu wprowadzili się do mnie współlokatorzy. O nic bym ich nie podejrzewał, gdyby mi wczoraj nie zaczęło czkać terrarium. Pomyślałem że oszalałem, ale zacząłem szukać i znalazłem mały głośnik bezprzewodowy z którego dochodziły te dźwięki. Puszczali mi je a ja odchodziłem od zmysłów. Najwidoczniej uznali to za prześmieszne, ale nie zorientowali się że żółwia nie ma. Dam im taką nauczkę, że się zdziwią. Żartownisie pieprzeni -
- Jest pan pewny? -
- Absolutnie -
- No cóż, w takim wypadku oczywiście oddamy panu żółwia i mam nadzieję, że nic mu już nie będzie dolegać -
- Nic mu nie dolegało od początku. Biedny koleżka. Grzeczny był? -
- Tak, grzeczny. Co pan zamierza zrobić? -
- Nic im nie powiem, że wiem. Niech myślą że dalej mnie nabierają. Jeden z tych dupków ma świnkę morską. Coś czuję że zacznie w środku nocy intensywnie kichać -
- Tylko proszę się nie posuwać do czegoś co mogłoby zaszkodzić zwierzęciu -
- Panie ja tylko zrobię to co oni zrobili mnie. Niech też się trochę pomartwią -
Przyniosłam Jajo, oddałam go właścicielowi i pomachałam na do widzenia. Zaczęłam się przyzwyczajać do noszenia wszędzie koleżki w skorupie. Było mi jakoś pusto bez niego. Kilka dni później do gabinetu zapukał młody człowiek ze świnką morską, która miała nietypową przypadłość. Męczyło ją uciążliwe kichanie, które jednak występowało tylko w nocy.
Nie było mnie wtedy na zmianie, ale koleżanka mówiła że lekarz ledwo powstrzymywał się od śmiechu kiedy brał zwierzę na obserwację.
Cóż za "zbieg okoliczności". Właściciel świnki podał nawet ten sam adres, co gość od żółwia. Jaki ten świat mały.

1 komentarz:

  1. Jakby żółw szukał sposobu na czkawkę, to niech napije się szklanki wody;)

    OdpowiedzUsuń