Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

sobota, 22 grudnia 2018

Historia córki młynarza

Historia z babcinego dziennika.

Było to dawno temu, w odległym królestwie. Królestwo to nie było najbogatsze, a ludzie żyli w nim biednie, lecz jeśli tylko potrafili handlować zbiorami i wytworzonymi dobrami nie przymierali głodem.

Do zamku, pod którym zbierali się kupcy i okoliczni handlarze prowadziła tylko jedna droga. Była ona wyboista i kręta, lecz najwięcej trudności sprawiał w przeprawie olbrzymi głaz, znajdujący się u samych wrót. Konie łamały na nim nogi, ludzie potykając się obdzierali kolana, a osie i koła wozów pękały jak suche gałęzie. Kamień przynosił same straty, lecz mimo wielu próśb król odmawiał usunięcia go.
- Jeśli przeszkadza Wam głaz, sami go usuńcie. To Wy uczęszczacie tą drogą, nie ja - odpowiadał władca i odsyłał swój lud z niczym. Głaz pozostał więc na swoim miejscu i uprzykrzał życie handlarzy i kupców każdego dnia.
Tego mroźnego poranka do zamku wybierał się okoliczny młynarz. Załadował wóz po brzegi workami z mąką, by móc sprzedać ją na targowisku i za zarobione pieniądze zrobić zapasy na zimę, by jego rodzina nie głodowała. Mężczyzna rozchorował się jednak straszliwie i postanowił wysłać do miasta swoją jedyną córkę.
- Nie jedź zbyt szybko - pouczał ją ojciec - koń jest już stary, tak jak i wóz. Nie możesz pozwolić, by worki spadły. Od nich zależy nasz los -
- Nie martw się tato, będę ostrożna -
- Wracaj potem prosto do domu -
- Oczywiście - odparła dziewczynka i umościła się na siedzisku - Będę uważać i wrócę prosto do domu -
Córka młynarza wyruszyła w długą drogę do zamku, myśląc o całym pysznym jedzeniu, jakie będzie mogła kupić za sprzedaną mąkę.
- Jeśli sprzedam wszystko, wystarczy też na leki dla ojca. Muszę sprzedać wszystkie worki - Kalkulowała, wybierając najmniej wyboistą drogę jaką tylko mogła znaleźć.
Podróż nie była jednak przyjemna. Nadeszła wichura i zamieć śnieżna tak potężna, że cofała wóz z koniem i dziewczynką. Dziecko nie popędzało konia, pamiętając o słowach ojca.
- Pośpiech mi teraz nie pomoże - szeptała do siebie, kryjąc twarz w za dużym płaszczu - Pomalutku dojedziemy do zamku. Pomalutku i bezpiecznie -
Przez sypiący zewsząd śnieg dziecko nie było w stanie dojrzeć drogi, ani zamku. Widziało tylko biel i konia, który ciągnął z uporem wóz. Dziewczynka kierowała się tam, gdzie słyszała rżenie innych koni i głośne rozmowy handlarzy.
- Już niedaleko - powtarzała sobie na pokrzepienie - Za murami będzie cieplej, jeszcze kawałeczek -
Córka młynarza ostrożnie skierowała się na wyboistą drogę, prowadzącą do zamku. Mimo, że jechała powoli i bardzo ostrożnie ani ona, ani jej koń nie zauważyli pechowego głazu i kiedy zwierzę nastąpiło na niego, wystraszone zerwało się do ucieczki. Wozem szarpnęło i dziewczynka spadła z siedziska, tracąc z oczu wierzgającego konia. Kiedy dziecko podniosło się ze śniegu i podbiegło do wozu, ujrzało to, czego obawiało się najbardziej. Cała mąka spadła, a worki przerwały się, wysypując zawartość na śnieg. Wóz był uszkodzony, a koło doszczętnie zniszczone, do tego koń zdołał uwolnić się z dyszla i uciec.
Dziewczynka potykając się podbiegła do wymieszanej ze śniegiem mąki i spojrzała z bezradnością na straty dookoła.
- Nie sprzedam jej, nikt nie kupi takiego towaru. Co ja teraz zrobię? - szlochała córka młynarza, a łzy zamarzały na jej twarzy. Wichura nie ustawała, a ona nie wiedziała czy powinna najpierw poszukać konia, czy poprosić innych kupców o pomoc przy wozie. Dziecko spojrzało na kamień, który spowodował katastrofę i podeszło do niego, by w złości kopać głaz małymi nóżkami.
- I co ja mam zrobić? Nie mogę wrócić do domu bez wozu, konia i z pustymi rękami. Głupi kamień! Dlaczego nikt Cię jeszcze nie usunął?! -
Dziewczynka słysząc zbliżających się handlarzy, podbiegła w ich stronę, pełna nadziei.
- Proszę, pomóżcie mi, mój wóz się rozpadł, błagam - 
- Odejdź dziecko, spieszy nam się - odpowiadali, odwracając wzrok i popędzając konie.
- Proszę! Sama nie dam rady usunąć go z drogi. Nie przejedziecie! -
- Przeniesiemy towary na osłach i koniach. Dzięki za ostrzeżenie, a teraz zmykaj -
- Nie możecie mnie tak zostawić. Nie mogę wrócić do domu z niczym. Pomóżcie mi chociaż odnaleźć konia -
- Odejdź dziecko, to nie nasz problem -
Dziewczynka szukała pomocy wielokrotnie, jednak jej nie otrzymała. Wróciła więc do wozu i wzięła do ręki kawałek drewna, który kiedyś był fragmentem koła.
- Dosyć tego. Już nikomu nie wejdziesz w szkodę - rzekła, zbliżając się do głazu. Dziewczynka kopała twardą, zmarzniętą ziemię wokół kamienia i odgarniała świeży śnieg. Jej ręce były zmarznięte i poranione od mrozu i ostrego narzędzia. Kiedy drewno połamało się, dziecko zaczęło kopać w ziemi gołymi rękami, mimo że przestało je czuć już dawno.
Handlarze mijali dziewczynkę i opuszczali wozy, widząc co stało się z poprzednim, który próbował tędy przejechać. Kiedy przenosili towary za zamkowe mury, szeptali między sobą, wskazując na dziecko, które z zapałem rozkopywało ziemię pokrwawionymi rękami.
- Oszalała - kwitowali - Straciła wszystko i oszalała.
Dziewczynka nie miała zamiaru jednak przestać. Nie próbowała też szukać pomocy, gdyż wiedziała że jej nie otrzyma.
- Dziecko, co Ty robisz? - Spytał jeździec, mijając skulone zawiniątko, które obsypane śniegiem samo powoli zaczynało przypominać kamień.
- Wykopuję ten wstrętny kamień -
- Po co? To nie zwróci Ci wozu i zapasów -
- Wiem, ale i tak nie mam po co wracać do domu. Straciłam wszystko. Jeśli się go pozbędę przynajmniej inne wozy już nigdy na niego nie wpadną -
- Próżne Twoje trudy, nie dasz rady go przesunąć, nawet jeśli go podkopiesz -
- Więc mi pomóż! -
- W domu czeka na mnie ciepła strawa i zaczyna zmierzchać. Nie mam zamiaru tracić czasu na odkopywanie kamienia, który jest w tym miejscu dłużej niż ja na świecie. Życzę Ci jednak powodzenia - odrzekł mężczyzna, odjeżdżając w stronę bramy zamku.
- Sama sobie poradzę! - krzyknęła za nim dziewczynka, zabierając się ponownie do pracy. Kiedy słońce zaszło już za horyzont, a na zamku zapaliły się pierwsze pochodnie głaz był już głęboko podkopany. Dziewczynka pchała go i zapierała się całą sobą, jednak ten ani drgnął.
- Nie, nie, nie - szeptało do siebie dziecko - Nie pozwolę Ci wygrać. Już prawie się Ciebie pozbyłam! -
Mimo, że dziewczynka próbowała z całych sił, kamień był dla niej za ciężki.
- Koń - rzekło do siebie dziecko, spoglądając w kierunku zamku - Potrzebuję konia. Muszę znaleźć mojego konia - Po czym ruszyło w stronę bramy.
Kiedy zmarznięta i okaleczona córka młynarza skryła się za murami, zaczęła zastanawiać się, czy to co robi ma jakikolwiek sens.
- To nieważne. Nie mogę się nad tym zastanawiać, muszę znaleźć mojego konia -
Dziecko zaczepiało przypadkowych przechodniów i pytało o karego konia o siwej grzywie.
- Nie, nie widziałem, ale jeśli zgubiłaś konia zapytaj rzeźnika. Może odda Ci kawałek jego mięsa - odpowiadali z uśmiechem ludzie, składając swoje stragany. Dziewczynka szukała długo i zaglądała do każdej zagrody aż znalazła swojego konia.
- Paproć! - krzyknęła na widok znajomego stworzenia - Paproć, tu jesteś! - 
- Hej, odsuń się mała - krzyknął potężny mężczyzna, ostrząc nóż na progu karczmy.
- To mój koń! - 
- Nie. To mój koń. Znalazłem go, jak chodził bez właściciela po rynku. Teraz jest mój -
- Mój wóz rozpadł się przed bramą, a koń uciekł. Straciłam mąkę, przeznaczoną na sprzedaż. Proszę, oddaj mi go - rzekła dziewczynka błagalnym tonem.
- Oddaj? Ha! Dobre sobie. Zmykaj, zanim przestaniesz mnie bawić -
- To stary koń. Nie nadaje się do pracy, ani na mięso -
- Znajdę dla niego zastosowanie -
- Proszę, dam Ci za niego mój wóz -
- Ten, który rozpadł się na drodze? Nie, podziękuję -
- W takim razie... dam Ci mąkę -
- Mówiłaś, że straciłaś cały towar -
- Część mąki uratowała się w workach, ale nie nadaje się do sprzedaży. To wciąż jednak dobra mąka. Kto by nie skorzystał z okazji. Daję Ci darmową mąkę! -
- Nie darmową, a za konia -
- Za konia, którego znalazłeś, więc i tak za darmo -
- W porządku, ale wezmę też wóz -
- Nie chciałeś wozu -
- Porąbię go i będę mieć drewno na opał -
Dziewczynka westchnęła i spojrzała na swojego czarnego towarzysza, stojącego w zagrodzie.
- W porządku - odpowiedziała - Wóz i mąka za konia -
Dziecko odzyskało konia i kiedy karczmarz przenosił resztki mąki i fragmenty wozu za bramy zamku, córka młynarza przywiązywała już Paproć do kamienia.
- Co Ty robisz? - spytał mężczyzna, odkręcając od wozu sprawne koło.
- Zamierzam usunąć z drogi ten kamień raz na zawsze -
- Oddałaś wóz i resztę towaru, jaka Ci została, żeby wykupić starą kobyłę do przepchania jakiegoś kamienia? - roześmiał się człowiek, zabierając resztę połamanego wozu - Dlatego nie mam dzieci, nie rozumiem ich -
- Ruszaj Paproć. Wio! - popędzała konia dziewczynka. Kamień drgnął i zakołysał się, a po którejś próbie zaczął się także powoli przesuwać.
- Dobry konik, ciągnij! - wołało dziecko, pchając kamień i usuwając go z drogi. Kiedy głaz znalazł się na uboczu, dziewczynka opadła na kolana i zaczęła odwiązywać Paproć.
- Udało się - szeptała - Udało mi się. Tylko co teraz? -
Córka młynarza wspięła się z wysiłkiem na konia i spojrzała na miejsce, w którym jeszcze przed chwilą tkwił ciężki głaz. W dziurze coś błyszczało i mimo słabego światła pochodni mieniło się lekkim blaskiem.
Dziewczynka zsiadła zdziwiona z konia i podeszła do miejsca niedawnego nieszczęścia. W dole po głazie znajdował się worek, wypchany złotem po brzegi, oraz list z królewską pieczęcią. Dziecko podniosło kawałek papieru i przeczytało powoli zapisane na nim słowa:
"Niech trudy Twoje będą nagrodzone, a determinacja i dążenie do celu wskazuje Ci drogę przez życie. Twój umiłowany Król"
Dziewczynka nie dowierzając chwyciła obolałymi dłońmi worek złota, który ledwie była w stanie unieść.
- Paproć! Paproć, spójrz. Jesteśmy uratowani. To nie jest możliwe, to się nie dzieje naprawdę! - wykrzykiwało dziecko, przewieszając zdobyty skarb przez koński grzbiet.
W tym samym czasie młynarz wraz z żoną umierali ze strachu o swoją córkę i planowali jej poszukiwania.
- Gdzie ona jest? Powinna już dawno wrócić - krążyła po izbie matka dziewczynki i wyglądając przez okno usiłowała dojrzeć córkę w białym puchu - Musimy jej szukać! -
- Jak? Nasz jedyny koń poszedł z nią. Może ją napadnięto. Byłem głupcem, jak mogłem wysłać małe dziecko same w tak daleką podróż -
- Światła się zbliżają - odparła żona młynarza, wybiegając z domu.
Rodzice dziewczynki z niedowierzaniem patrzyli jak ich córka powozi nowym wozem, załadowanym po brzegi jedzeniem. Kiedy dziewczynka wręczyła ojcu resztę pieniędzy i leki, które dla niego zdobyła, ten uściskał ją i spytał jak weszła w posiadanie tego wszystkiego. Kiedy dziecko opowiedziało rodzicom całą historię, młynarz uściskał córkę ponownie i rzekł:
- Cieszę się, że tak to się skończyło, ale nigdy nie bój się wracać do domu, obojętnie co by się nie stało. Jesteś naszą córką i to Ty jesteś najważniejsza. Z całą resztą jakoś byśmy sobie poradzili -
I tak oto kończy się historia o córce młynarza. Cała rodzina dzięki znalezionemu złotu żyła w dostatku przez wiele lat. To by się jednak nie stało, gdyby nie zawziętość i opór dziecka, które zamiast pogodzić się z porażką postanowiło zmienić ją w zwycięstwo, mimo że nie było ani trochę pewne sukcesu.
Więc może i Ty natrafiając na głaz postanowisz pozbyć się go, zamiast całe życie unikać i obchodzić dookoła?
Może podjęty trud zostanie Ci wynagrodzony?
Czasami pod głazem można odnaleźć złoto, a pod problemem nową nadzieję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz