Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

wtorek, 4 grudnia 2018

Historia wielkiej więzi, czyli Mały i Alicja.

Pewna dziewczynka - nazwijmy ją roboczo Alicja mieszkała z rodzicami na wsi. Kiedy Alicja miała piętnaście lat jej nie najmłodsza już suka - Diana wydała na świat 4 piękne szczeniaczki. Niestety przez wiek suki i problemy z porodem przeżyło tylko jedno z nich. Właściciele psa oczywiście nie słyszeli o sterylizacji i zapobieganiu niechcianym ciążom. Jeśli suka miała cieczkę było wysoce prawdopodobne, że jakiś psi kawaler przeskoczy przez płot i zrobi jej młode. Świadomość była inna i taki był porządek rzeczy. Poród tak wykończył Dianę, że nie zdołała wykarmić nawet jednego pozostałego przy życiu szczenięcia i ku rozpaczy dziewczynki suka padła kilka dni po wydaniu na świat rudych kundelków. Szczeniak potrzebował opieki, a co najważniejsze wymagał regularnego karmienia butelką. Ktoś komu pies służył jako darmowy, podwórkowy alarm nie przejmował się śmiercią kilku zwierząt, które można przecież było łatwo zastąpić. Los psiaka był przesądzony. Czekało go wiadro z wodą, rzeka, lub szybkie uderzenie łopatą. Alicja tak długo rozpaczała i przyrzekała opiekę nad szczeniakiem, aż przekonała rodziców że uda jej się uratować młode.
- Jeśli chcesz tracić czas, proszę bardzo. My do tego nie przyłożymy ręki, mamy ważniejsze rzeczy do roboty - usłyszała.
Psie dziecko otrzymało imię Mały, jako że było naprawdę małe. Alicja dotrzymała obietnicy i odchowała rudego, niezbyt urodziwego szczeniaka, który zaczynał już rozrabiać i podkradać buty domownikom. Kiedy osiągnął wiek czterech miesięcy rodzice dziewczynki wynieśli go na zewnątrz by tam już pozostał.
- Jest dość duży, żeby nauczył się pilnować podwórka. Nie będzie tu mieszkał za darmo i niszczył mebli - rzekła głowa rodziny i wstawiła rudego psa do budy, na którą składała się stara beczka i kilka szmat.
Miesiące mijały, a dziewczynka mimo przenosin psa na zewnątrz nie zmieniła do niego nastawienia. Alicję i Małego łączyła niezwykła więź, która nie miała jednak szans przetrwać. Kiedy szczeniak osiągnął pół roku jego właściciele wpadli w kłopoty finansowe. Byli zmuszeni sprzedać dobytek, dom i wyprowadzić się do miasta. Nie było w ich sercu miejsca dla psa. Dziewczynka błagała zalewając się łzami, jednak rodzice byli nieugięci.
- Pies ze wsi nie odnajdzie się w mieście. Poza tym nie stać nas na niego. Jutro rano jedzie do schroniska -
Tej nocy dziecko postanowiło zabrać kołdrę i wyjść na zewnątrz. Dziewczynka chciała tę ostatnią noc spędzić ze swoim przyjacielem. W drodze do drzwi niechcący podsłuchała rodziców, rozmawiających w kuchni. Mały nie miał trafić do schroniska, to było kłamstwo. Chcieli zostawić psa w lesie, przykutego do drzewa i odjechać. Alicja wpadła w histerię. Przysięgała, że jeśli to zrobią ucieknie z domu i nigdy nie wróci. Nalegała, by jechać rano z rodzicami i upewnić się że pies trafi do schroniska i po drodze nie przydarzy mu się nic złego. Dorośli musieli ustąpić i następnego dnia wszyscy wybrali się w ostatnią dla Małego podróż. Pies był podekscytowany i merdał ogonem, podczas gdy jego mała właścicielka wylewała morze łez, wtulając się w jego futro.
- Nie zapomnę Cię - łkała, głaszcząc klapnięte ucho rudego psa na którym wytatuowany był numer J4335. Dowód, że zwierzę ma właściciela. Został oznaczony żeby mógł trafić do domu, gdyby się zgubił. Teraz jednak ten dom go porzucał. Numer nie był już potrzebny.
- Ty też mnie nie zapomnisz, prawda? - pytała Alicja patrząc w oczy psu, który na końcu tej drogi spodziewał się spaceru, lub pikniku na łące. Nie klatki i samotności.
- Daj spokój, to tylko pies - narzekał rozdrażniony ojciec - Ktoś go weźmie i znajdzie nowych właścicieli -
- My jesteśmy jego właścicielami! - szlochało dziecko - Jak możemy go oddać? To tak jakbyście oddali mnie! -
- Nie bądź głupia, dobrze wiesz, że nie możemy go zatrzymać -
Kiedy samochód się zatrzymał rodzice musieli wydrzeć Alicji psa siłą i zamknąć ją w samochodzie. Dziewczynka uderzała rękami o szyby i krzyczała żeby zostawić Małego, jednak jej przyjaciel oddalał się na rękach mężczyzny i zaczynał podejrzewać już że to nie miła przejażdżka i że być może widzi swoich ludzi po raz ostatni. Chwilę później para wróciła już bez psa, a ich córka przez drogę powrotną nie odezwała się do nich ani słowem. Trzymała w dłoni nieśmiertelnik psa, na którym wybite były jego numery. J4335 - tyle pozostało po kimś na kim naprawdę jej zależało. Uważała zachowanie rodziców za okrutne i niewybaczalne i chowała do nich urazę jeszcze przez wiele długich miesięcy.
Sześć lat później Alicja wyprowadziła się od rodziców i powróciła do rodzinnej wsi. Mieszkała kątem u swojej ciotki, lecz była tam prawie szczęśliwa. Cały czas czegoś jej brakowało i pewnego dnia udało jej się namówić rodzinę na adopcję psa. Dom wydawał się jej pusty bez zwierząt i zbyt przypominał tym mieszkanie w mieście, którego nie cierpiała. Razem z ciotką odwiedziła pobliskie schronisko i przechadzając się między klatkami próbowała zdecydować którego psa powinna zabrać ze sobą. Wszystkie żebrały o atencję i każdy z nich pragnął jej miłości, lecz mogła zabrać tylko jednego. Alicja zatrzymała się przy klatce z wymarniałym, burym psem. Zwierzę spojrzało przelotnie na człowieka, jednak nauczone doświadczeniami z przeszłości i pozbawione nadziei siedziało dalej w kącie, wiedząc że nikt go nie zechce, a ludzkie ręce sięgną za chwile do innych drzwiczek. Pies przypominał dziewczynie szczeniaka którego przed laty utraciła, był do niego podobny choć nieco ciemniejszy i większy.
- Ten - powiedziała do ciotki - Tego weźmiemy -
- Dziecko, to jest stary pies, spójrz na niego. Jest tyle ładniejszych psów dookoła -
- Powiedziałaś, że mogę zdecydować i to właśnie robię. To jest mój nowy pies -
Ciotka westchnęła ale przytaknęła głową. W końcu słowo to słowo. Drzwiczki otwarły się i pies z niedowierzaniem i dozą niepokoju spojrzał na ludzi. Czy to sen? Czy oni naprawdę chcą wziąć właśnie mnie?
- Ma na imię Suseł - rzekła pracownica schroniska, wręczając dziewczynie psa i dokumenty do wypełnienia - Przynajmniej tak nazwali go poprzedni właściciele -
Dziewczyna dowiedziała się, że Suseł zmieniał rodzinę trzy razy. Za każdym razem powód jego powrotu był inny. Narodziny dziecka, alergia, problemy finansowe, nigdzie nie mógł zagrzać miejsca, przez co stał się nieufny i potrzeba mu było czasu na zaaklimatyzowanie się. Kobiety wróciły do domu, wykąpały i nakarmiły psa, który dalej przyglądał się im wrogo. Zwierzę chodziło za swoją nową właścicielka, ale nie dawało się głaskać po głowie. Najwidoczniej miało uraz z przeszłości. Po kąpieli pies okazał się jaśniejszy i dużo ładniejszy niż w schroniskowej klatce. Mijały miesiące a Suseł nabierał apetytu i zaufania do nowych ludzi. Postanowił jeszcze raz dać im szansę i liczyć że tym razem nie zostanie porzucony. Pozwalał się nawet głaskać po głowie, a z upływem czasu polubił nawet czesanie, które wcześniej przyprawiało go o ataki agresji. Alicja i Suseł stali się nierozłączni i kiedy dziewczyna wychodziła do pracy, pies leżał na jej łóżku, czekając aż jego pani wróci i zacznie znowu głaskać go pod brodą. Odmawiał bycia dotykanym przez inne osoby, nawet przez ciotkę z którą mieszkał. Pozwalał się głaskać tylko Alicji.
Kiedy pewnego dnia dziewczyna szczotkowała swojego kudłatego przyjaciela i wywinęła jego ucho, by zajrzeć do środka, zamarła.
Były na nim wytatuowane numery. J4335. Dziewczyna sięgnęła do szuflady, by upewnić się, że nie majaczy i porównała je z nieśmiertelnikiem, który trzymała na pamiątkę przez te wszystkie lata. Numery się zgadzały. Suseł był Małym. Alicja znowu zalała się łzami. Zdezorientowany pies zaczął lizać ją po twarzy a równie zdziwiona ciotka słysząc szloch weszła do pokoju dziewczyny, pytając co się stało. Ona jednak nie mogła odpowiedzieć. Żadne słowa nie były w stanie wyrazić tego co teraz czuła. Odzyskała dawno utraconego przyjaciela i nie potrafiła uwierzyć w zbieg okoliczności który do tego doprowadził. Wolała o tym myśleć jak o zrządzeniu losu, spełnieniu próśb, które wymodliła jako dziecko przez te wszystkie nieprzespane noce.
Mały Suseł dożył szczęśliwej starości w objęciach swojej właścicielki i choć nie pamiętał dziecka, od którego rozdzielono go kiedy był szczeniakiem na pewno zapamiętał dorosłą kobietę, która żegnała go kiedy po raz ostatni zamykał zmęczone oczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz