Niedawno do naszego bloku
wprowadzili się nowi sąsiedzi. Młode małżeństwo, bez dzieci za to z pięknym,
rudym Husky. Niestety pies posiada pewien problem. Wyje, kiedy właścicieli nie
ma w domu, a często zdarza się że pracują w tych samych godzinach i pies
zostaje sam. Potrafi tak wyć przez 8-9 godzin bez przerwy, dopóki nie wrócą. O
ile mnie aż tak to nie przeszkadza (założę słuchawki i właściwie mnie nie ma),
tak w bloku mieszkają ludzie z niemowlętami które jednak ciężko uspać, nawet
bez hałasu z zewnątrz. Poza tym są jeszcze starsi ludzie. Dwa piętra wyżej
mieszka York, który też ma problem z rozłąkami ale szczeka tylko przez pół
godziny od wyjścia właścicieli. Potem uspokaja się i jest cicho. Narcyz (bo tak
się nazywa owy Husky) jest za to bardziej zdeterminowany. Sąsiedzi nie chcieli
wzywać straży miejskiej, więc postanowili najpierw z przybyszami porozmawiać.
Sąsiad z naprzeciwka (posiadający małe dziecko, niektórzy znają go z historii
przewiercenia się przez moją ścianę) złapał kiedyś właścicielkę psa, kiedy
wracała z pracy i właśnie wchodziła na schody.
- Przepraszam mogę Panią zatrzymać
na momencik? – spytał. Właśnie wyciągałam listy ze skrzynki… wcale nie
podsłuchiwałam.
- Tak o co chodzi? –
Narcyz słysząc właścicielkę na
klatce schodowej zaczął wyć głośniej i drapać w drzwi.
- No właśnie o to. Pani pies wyje
godzinami i proszę mnie nie zrozumieć źle. Osobiście lubię psy ale mam małe
dziecko, które od 6 do 15 nie może spać, bo Państwo wychodzą do pracy –
- To jest pies proszę Pana. Psy
wyją jak są same, tak już mają w naturze –
- Nie wszystkie psy. Niektórych
nie słyszałem ani razu odkąd się wprowadziłem a również zostają same – wskazał
na mnie więc pomachałam i zaczęłam zbierać się do siebie zanim zostanę wplątana
w rozmowę.
- Cóż, są wyjątki – skwitowała
kobieta i urywając dyskusję poszła na górę.
Miałam to szczęście że Morfina
nigdy nie przeżywała mojej nieobecności. Kiedy wychodzę, po prostu przesypia
całą sytuację. Robiła tak już za szczeniaka, tylko że wtedy pakowała się do
buta i tam spała, teraz ze względu na swoją wielkość już tego nie robi. Nigdy
jednak nie musiałam jej uczyć zachowania spokoju, sama zrozumiała że nawet
jeśli właściciel wychodzi to wróci i nie ma co z tego powodu siać paniki. Nie
każdy ma jednak tyle szczęścia i czasami trzeba psu pomóc zrozumieć, że nic się
złego nie dzieje.
Jako że właścicielka Narcyza nie
paliła się do rozwiązania problemu, na spacerze zagadałam do jej męża (który
jest prostszy w obyciu i łatwiej można się z nim dogadać). Powiedziałam, że na
czas ich nieobecności mogę się zająć psem. Lubią się z moją suką, obecnie
projekty i tak robię w domu i nie wezmę za opiekę pieniędzy. Pies będzie
wybawiony i wybiegany, sąsiedzi będą mieć ciszę – wszyscy zadowoleni. Mężczyzna
powiedział, że obgada to z małżonką i da mi znać. Niestety kobiecie rzuciło się
na charakter imię psa i dowiedziałam się, że szukam tylko darmowego
reproduktora, ponieważ mieszanki Goldena z Husky są teraz w modzie. Nic nie
dały tłumaczenia, że Morfina to suka wysterylizowana i biologicznie niemożliwe
jest żeby miała szczeniaki. Zaoferowałam inne rozwiązania problemu: treningi,
zostawienie psu konga z mięsem w środku żeby zajął czymś umysł i ciało,
ostatecznie lekkie środki uspokajające na bazie ziół albo feromony uspokajające
które są rozpylane automatycznie po podłączeniu do prądu. Zderzyłam się jednak
ze ścianą, ponieważ kobieta wykazała totalny brak empatii i nie miała zamiaru
rozwiązać problemu. W końcu ona nie musiała słuchać kilkugodzinnego koncertu
Narcyza.
Pies jak wył, tak wyje nadal. Właściciel co prawda
może chciałby coś z tym zrobić ale całym sobą siedzi pod pantoflem żony, która
ma w głębokim poważaniu wszystkich mieszkańców bloku. Obawiam się, że w końcu
ktoś może stracić cierpliwość i zadzwonić na straż miejską. Mam jednak wrażenie
że to nie rozwiąże problemu, a tylko zaostrzy konflikt między tą kobieta a
innymi lokatorami. Szkoda, bo pies jest naprawdę ułożony i grzeczny na
spacerach, ma tylko ten jeden problem którego sam nie zwalczy. Macie jakieś pomysły, jak można by jeszcze rozwiązać sprawę?
Ja bym nagrała jej ten koncert i parę wieczorów puszczała na fulla przez pół godziny pod drzwiami ( tak koło godziny 20/21 po wcześniejszym porozumieniu z resztą mieszkańców) może jak nie prośbą czy groźbą to bólem głowy
OdpowiedzUsuń