Mam ten komfort, że w łóżku śpię
sama. Nie wszyscy jednak ten fakt chcą zaakceptować.
Myślę, że sytuacja będzie znana
przynajmniej niektórym z Was.
Przebudzam się w nocy. Trochę mi
za chłodno, więc szukam na oślep krańca kołdry która zrolowała się gdzieś w
nogach. Podczas omacywania łóżka natrafiam ręką na futro. Pod futrem ciepła,
oddychająca masa, udająca poduszkę. Dziwne, wyraźnie pamiętam że zasypiałam
sama. Szturcham tłuszczyk pochrapującego potwora:
- Przepraszam, Pani jest tu
nielegalnie –
Zero reakcji.
- Halo? –
Nic.
- Proszę opuścić pokład –
W odpowiedzi otrzymałam tylko
sapnięcie, więc zaczęłam intensywniej tarmosić psie zwłoki, które mi zaległy na
metrażu.
- Morfina złaź. Masz swoje łóżko. –
Nie doczekałam się reakcji, więc
postanowiłam zwodować morświna na dół. (Pies ma legowisko przy moim łóżku). W
tym celu musiałam przytulić 30 kilo nieużytku i odpychając się od ściany
nogami, powoli przesuwać się z ładunkiem na kraniec łóżka. W trakcie tej
czynności opór obiektu przybrał na sile, a psi pysk odwrócił się do mnie i
sprzedał liza od brody zaczynając a na czole kończąc. Aż mi wywinęło gałki
oczne na lewą stronę.
- Morfina nie przekonasz mnie.
Wiesz co to przestrzeń osobista? –
Przez te 5 lat posiadania
czworonoga przekonałam się już, że można mieć albo przestrzeń osobistą albo psa
ale nie jedno i drugie.
Usłyszałam:
- Muemuemu – i pies widząc swoją
przegraną postanowił z godnością zejść na legowisko dobrowolnie. Zasnęłam
ponownie, jednak po pewnym czasie obudził mnie brak tlenu. Coś leżało mi na
twarzy, skutecznie mnie podduszając. Udało mi się uwolnić nos spod ciężaru
psiego pyska i zaczerpnąć powietrza. Futrzany zamachowiec widząc że się
obudziłam zamerdał i ponownie postanowił podzielić się ze mną swoją śliną.
Buziak nie był w stanie przekonać mnie do zmiany zdania. Pies wyrażając swoje
niezadowolenie symfonią fuknięć wrócił na legowisko. W ramach kompromisu
dostała moją bezwładną rękę, zwisającą z krańca łóżka.
O dziwo to zaspokoiło jej potrzebę
kontaktu do rana ale ręka musiała mieć chociaż minimalny kontakt z jej głową.
Inaczej się nie liczyło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz