Mój pies w poprzednim
wcieleniu był pandą. Mam co do tego pewność. Ktokolwiek widział te
biało-czarne, puchate miśki (zwłaszcza młode) ten wie że stanowią zagrożenie
same dla siebie. Są przeuroczo nieporadne. Spadają z piłek, przewracają się o
własne małe, pulchne łapki, potrafią się wystraszyć swojego odbicia w tafli
wody. Widziałam nawet jak mała panda chciała przestraszyć kawałek bambusa,
który zwisał w kierunku innym niż reszta. Jak już macie wgląd o czym mówię, to
teraz przenieście to na psa.
Psu na łóżku pozwalam
spać tylko w określonych sytuacjach, na co dzień śpi w legowisku. Czasem jednak
trzeba je wyprać i wtedy zwierz nocuje u mnie. Niekontrolowane pozycje to u
niej norma, Czasem mam wrażenie, że ćwiczy jogę przez sen. Śpiąc na łóżku
stanowi jednak zagrożenie dla swojego życia.
Pracowałam przy
komputerze, podczas gdy pies z łapami na ścianie, rozwalony w poprzek łóżka
śnił o czymś związanym z jedzeniem, bo ogon chodził jak wiatraczek a z suczy
wydobywało się głośne : „mlem-mlem”, oraz sporadycznie „mlamu-mu”. Nie chciałam
jej zakłócać snu, więc założyłam słuchawki żeby się odciąć od jej gadulstwa.
Minęło kilkanaście minut, kiedy usłyszałam obok siebie pacnięcie o ziemię. To
była przednia połowa Morfiny, która zsunęła się z łóżka na podłogę (tylnia
połowa wciąż leżała na łóżku ale podążała powoli za przednią). Pomijając fakt,
że pies się nie zbudził, to dalej wydawał z siebie pieśń swego ludu. Dźwignęłam
cielsko z powrotem na łóżko i odsunęłam je od krawędzi. To niewiele dało, po 15
minutach łeb psa ponownie zwisał, łapy właśnie dawały solo na fortepianie, a z
pychola wydobywało się „nom-nom”. Próba budzenia jej nic by nie dała, więc
poprawiłam ją ponownie i położyłam rękę na jej głowie, żeby wiedzieć kiedy
znowu wybierze się na przechadzkę. Chwilę potem pies zaczął lizać moją rękę
przez sen, a zaraz później próbował skonsumować moje palce. Obudziła się w
trakcie tej czynności, usiadła i spojrzała na mnie najbardziej obarczającym
spojrzeniem jakie w życiu widziałam. To spojrzenie mówiło „przepraszam, co
Twoja ręka robiła w moim pysku i gdzie ten kurczak którego właśnie ogryzałam”.
Suka odwróciła się tyłem do mnie i umościła się w kącie łóżka z głośnym
sapnięciem dezaprobaty. Przez następne kilka godzin scenariusz był mniej więcej
ten sam, więc poukładałam poduszki na krawędzi, żeby zrobić z nich barykadę i
wyszłam do łazienki. Kiedy wróciłam poduszki leżały na podłodze, a na nich dla
odmiany tyłek Morfiny. Przednie łapy wraz z głową wciąż spoczywały na łóżku.
Patrząc na to miałam wizję z „Króla lwa”, kiedy Mufasa wisiał na skale.
Poddałam się. Położyłam poduszki na ziemi i zsunęłam tam resztę psa. Usłyszałam
„abfffumuemue”, kiedy pies się ocknął i obrażona że ją dotykam i przeszkadzam w
spaniu wgramoliła się z powrotem na łóżko.
Nie muszę wspominać jak wyglądało dzielenie z nią
łoża, bo to już każdy jest w stanie sam sobie wyobrazić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz