Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

wtorek, 7 sierpnia 2018

Uparli się no. Po prostu się uparli.

10 rano. Środek nocy, biorąc pod uwagę, że się położyło o 4 nad ranem. 
Ktoś łomocze do wrot z siłą Gestapo i nie ma zamiaru przestać, więc zwlekam się z łóżka i zaspana otwieram drzwi.
W progu stoją dwie uśmiechnięte od ucha do ucha panie (o tej godzinie to dla mnie podejrzane tak się szczerzyć) i zadają mi pytanie, które w pierwszym momencie (przez spowolniony niedawnym snem mózg) wydaje mi się być zadane w innym języku, więc proszę o powtórzenie.
- Czy przyjęłaby Pani do siebie Jezusa? -
Myślę, mam mały metraż ale w sumie spoko, jak nie ma gdzie przekimać to go przechowam.
Panie widząc że dopiero wstałam i trzeba do mnie wolniej i wyraźniej, spoglądają po sobie i zaczynają jeszcze raz, wręczając mi broszurkę:
- Czy jest Pani gotowa na Armagedon? -
- A kiedy to ma być? -
- To tylko Bóg wie -
- Aha... a w czym mogę pomóc tak właściwie? -
- Czy wierzy Pani w życie wieczne? -
Poważnie? Budzicie mnie w środku nocy żeby zadawać pytania egzystencjalne?
- No nikt nie żyje wiecznie z tego co wiem -
- Ale po śmierci. Czy wierzy Pani w życie po śmierci -
- A to nie wiem, nie byłam -
Czuję, że framuga drzwi staje się nagle bardzo wygodna i zaraz odpłynę w objęcia Morfeusza.
- Proszę przyjąć Boga pod postacią miłości -
Chwila, dopiero co miał wbić Jezus. To ilu ich tu w końcu będzie, to jest małe mieszkanie.
- Proszę się zastanowić, czy chce Pani trafić do nieba... bo -
- A z psami tam można? -
Zaraz zasnę. Jak nic, zaraz tu przy nich uderzę w kimono.
- No nie. Tylko ludzie -
- Aha, to chyba nie jestem zainteresowana, dziękuję -
Zamykam drzwi, jednak z drugiej strony kobieta przytrzymuje je ręką.
- Ewangelia św. Mateusza mówi nam, że... -
- Tak, to jest na pewno bardzo ciekawe ale może kiedy indziej. Wezmę broszurkę, poczytam i się odezwę ok? -
Jakoś udaje mi się zamknąć drzwi i wlokę się do pokoju.
Będąc jedną nogą w łóżku, słyszę domofon. Siłą woli zmuszam się żeby zawrócić.
- Jajka - słyszę po drugiej stronie słuchawki - chce Pani jajka? -
- Nie, dziękuję ale niech Pan wejdzie, może sąsiedzi wezmą -
Ponowny marsz do łóżka i ponowny dzwonek.
Dlaczego. Dlaczego ludziom tak bardzo nie podoba się pomysł zostawienia mnie w spokoju jeszcze przez co najmniej godzinę.
Kto ich skrzywdził i dlaczego oni krzywdzą mnie.
Podchodzę do słuchawki i pod wpływem rosnącej frustracji odpowiadam:
- Nie potrzebuję jajek, a Jezusa przyjmuję dopiero po dwunastej, coś jeszcze? -
- Ulotki? - słyszę po drugiej stronie - mogę wejść? -
Otwieram i modlę się, żeby limit na użycie domofonu już się na dziś skończył.
Kładę głowę na poduszce. Z pokoju dochodzi miarowe:
*Pisk* *Pisku pisk* * pisk*
- Morfina kocham Cię całym sercem ale jak za chwilę nie odłożysz tej piszczącej piłki, to zrobię z Ciebie dywan -
Już myślę, że poskutkowało i znowu zaczynam przysypiać, ciesząc się błogą ciszą. Już, już właściwie mnie tu nie ma duchem.
Wtedy to właśnie prosto w moje ucho uderza głośne:
*PIIISK*
Otwieram oczy, sprawdzam czy ucho nie krwawi, a moje bębenki jeszcze istnieją i widzę psi pysk 5 cm od mojej twarzy, trzymający piłkę piszczusię.
Ten kto powiedział, że zwierzęta nie są złośliwe, chyba nigdy nie miał psa.
Było oczywiście po spaniu, także chciałam serdecznie podziękować wysłannikom Jezusa, sprzedawcom jajek i ulotkarzom za ten jakże piękny poranek.
Może jeszcze producentom piszczących piłek... im to już szczególnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz