Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

czwartek, 9 sierpnia 2018

Nie wiem co jej było i nie wiem czy chcę wiedzieć

Siedziałam w autobusie. Miejsce obok mnie było wolne, jednak po kilku przystankach dosiadła się do mnie kobieta w średnim wieku. Mimo tego, że była szczupła, czułam na sobie jej napierające ramię, jakby brakowało jej miejsca. Przysunęła się jak najbliżej i gdybym przez lata jeżdżenia komunikacją miejską nie zatraciła całkowicie poczucia przestrzeni osobistej, to stanowczo byłaby ona teraz naruszona. Siedziałam od strony okna, więc moim najciekawszym zajęciem okazało się wpatrywanie w przemijające słupy, budynki i spieszących się gdzieś ludzi. Z letargu wyrwał mnie jednak nagły dźwięk.
Kobieta się śmiała.
To nie był zwykły śmiech, jakim obdarzamy kogoś kto opowie nam jakąś zabawną sytuację. Kobietą aż trzęsło, zanosiła się, a śmiech się nasilał. Po chwili osłabł i ustał całkowicie, niemal tak szybko jak się rozpoczął. W odbiciu szyby widziałam że w jej ręce brak telefonu. W autobusie również nie działo się nic śmiesznego. Zignorowałam sytuację, bo w końcu każdemu w życiu zdarza się niepohamowany wybuch śmiechu i to w najmniej odpowiednim miejscu.
Przystanek dalej, kobieta ponownie zaczęła się wzdrygać i podejrzewałam, że jest to próba powstrzymania kolejnej fali śmiechu. Myliłam się jednak. 
Kobieta płakała. 
Miałam ochotę spytać, czy wszystko z nią w porządku ale po kilku szlochach przestała i otarła oczy chusteczką.
To również zignorowałam. Czasem człowiek ma ciężki dzień i mieszają się wtedy emocje. Tłumaczyłam to sobie lekkim napadem histerii.
Kiedy kobieta ponownie zaczęła się śmiać poczułam pewnego rodzaju dyskomfort, który zwiększył się gdy spojrzałam na odbicie szyby. Współpasażerka wpatrywała się we mnie z pełnym uśmiechem na ustach. Nie patrzyła w szybę, patrzyła bezpośrednio na mnie. Odwróciłam się żeby na nią spojrzeć i tym samym ją spłoszyć. Nasze oczy się spotkały lecz ona nie odwróciła wzroku i wciąż się do mnie szczerzyła. Była teraz jak Joker z Batmana.
Odwróciłam się do szyby i tym razem patrzyłam przez nią na widoki, starając się nie skupiać na odbiciu.
Czułam się jak w jakimś niskobudżetowym horrorze.
Kobieta wciąż się śmiejąc, zaczęła grzebać w torebce.
"Nie mogę" usłyszałam z jej uśmiechniętych ust. Zdanie wypowiedziane zostało tak cicho, że pasażerowie siedzący za nami zapewne nie byli w stanie go usłyszeć. Odwróciłam się żeby się o tym przekonać, jednak za nami nikt nie siedział. Miedzy jakimikolwiek pasażerami mieliśmy dwa puste miejsca. Nie wiem, czy to przypadek, czy ulotnili się przez moją współpasażerkę, która to przetrzepywała torebkę, to przestawała w niej szperać, co chwila mamrocząc coś do siebie.
Najchętniej przesiadłabym się na inne miejsce ale musiałabym przesunąć kobietę albo się do niej odezwać. Szczerze, obawiałam się nawet głośniej oddychać w jej otoczeniu, więc siedziałam tam w nadziei że moja sąsiadka zaraz wysiądzie.
Manewr z torebką powtórzył się jeszcze wielokrotnie, z akompaniamentem na zmianę śmiejącej się i płaczącej kobiety.
Teraz już wyraźnie widziałam, że reszta ludzi obserwowała ją i starała się zwiększyć odległość jaka ich od nas dzieliła.
Zazdrościłam im. Czułam jak jej ramię napiera na mnie coraz mocniej, jednak zaledwie trzy przystanki dzieliły mnie teraz od domu.
Wtedy kobieta zaczęła pogwizdywać. 
Dotrwałam do końca jazdy i praktycznie siłą przecisnęłam się do wyjścia, forsując sobie drogę przez nogi kobiety, która przyłożyła sobie palec wskazujący do ust i pełnym powagi głosem powiedziała "ćśśś, obudzisz go". Dopiero wtedy moje serce zaczęło niepokojąco bić. Wychodziłam już jednak z autobusu i liczyłam że uwolnię się z tej absurdalnej sytuacji.
Kobieta wstała i również zaczęła przemieszczać się w stronę drzwi.
Zdałam sobie sprawę, że wysiada na moim przystanku, więc wbrew tej części mózgu która odpowiada za racjonalność, postanawiam że zacznę biec w kierunku przeciwnym do mojego domu i dopiero kiedy upewnię się że zniknęła mi z oczu, wrócę do mieszkania.
Mój plan jednak okazał się być zbędny, bo kobieta została w autobusie i patrzyła na zamykające się drzwi, po czym wróciła na swoje dawne miejsce.
Nie mam pojęcia, czy miała jakieś zaburzenia psychiczne, była pod wpływem środków odurzających (alkoholu nie było czuć), czy miała jakieś inne problemy ale szczerze, mało mnie to obchodziło.
To było bardzo stresujące 45 minut w moim życiu i zdarzyło się w środku dnia, w miejskim autobusie.

3 komentarze:

  1. a gdyby to był pies?... na przemian łaszący się i trzęsący ze strachu? nie wiem, to mi przyszło jako pierwsze do głowy.. co byś zrobiła?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Psu bym pomogła, ponieważ miałabym pewność że nie zrobił sobie tego sam (np. nie zażył narkotyków). Zwierzetom dużo prościej jest zaufać, ponieważ łatwo przewidzieć ich intencje. Co zrobi pies? Może ewentualnie ugryźć. Co zrobi człowiek? Może zrobić masę rzeczy. Nie oferuje pomocy na siłę, przypadkowym osobom nawet jeśli zachowują się nienormalnie. Co innego gdybym została o tą pomoc poproszona. Moim zdaniem kobieta nadawała się do psychiatry ale nie znam jej i widziałam ją tylko tą niecała godzinę, więc nie mam prawa tego określać. Jest też dorosła, więc nikt nie może jej tego nakazać.

      Usuń
    2. no właśnie, też tak myślę; zwierzętom poniekąd łatwiej pomagać, a ludzie są nieobliczalni

      Usuń