Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

niedziela, 19 sierpnia 2018

Perfekcyjna Pani domu (edycja psia)

Kiedy macie jednego psa już przez kilka / kilkanaście lat, prawdopodobnie odgadujecie jego potrzeby zanim ktokolwiek zdąży zorientować się, że pies właśnie czegoś potrzebuje.
To samo dotyczy matek z dziećmi. Dla obcych, noworodki po prostu płaczą i jest to ten sam dźwięk, o różnym natężeniu. Jednak dla matki, każdy płacz jej dziecka jest inny i oznacza coś innego. Kiedy boli je brzuch płacze inaczej, niż kiedy jest głodne, czy ma mokro w pieluszce, lub jest po prostu znudzone.
Identycznie jest z właścicielami psów... przynajmniej w większości przypadków.
Tyle tylko, że psy nie płaczą (chwalmy genetykę, to byłby koszmar).

Mała dygresja, udowadniająca tę tezę:
Szłam z Morfiną i moją przyjaciółką, która zna sukę od małego. W pewnym momencie Morfi podwinęła tylną łapę i skacząc na trzech szła dalej.
- Jej chyba coś weszło w łapę, zobacz - rzekła przyjaciółka
Lecz ja widząc co robi pies i wiedząc o co chodzi odparłam:
- Nie, ona chce się tylko podrapać po głowie ale nie chce przestać iść, więc nie mogąc się zdecydować, tkwi pomiędzy dwoma czynnościami. -
Miałam oczywiście rację i po podrapaniu po głowie, pies szedł już normalnie.
Skąd wiedziałam? Bo robi tak notorycznie.
Czy ludzie, którzy tego nie wiedzą uznają to za dziwne? Prawdopodobnie tak.
Koniec dygresji. Teza udowodniona.

Wracając do tematu, właściciele zazwyczaj wiedzą o co chodzi ich zwierzętom, mimo tego, że te nie potrafią mówić i czasem mają problem z wyrażeniem swoich potrzeb. W końcu uczymy się tego latami.
Tym bardziej ogarnia nas frustracja jeśli nie potrafimy zrozumieć, o co chodzi naszemu psu.
To spotkało mnie, więc wiem o czym mówię.
Siedziałam przy komputerze i pracowałam nad czymś mało istotnym, kiedy do pokoju weszła Morfina, dzierżąc w pysku grzybka (taki pluszak w kształcie pieczarki). Stała w progu i patrzyła mi głęboko w oczy, więc o ignorowaniu nie było mowy.
Pierwsze co przyszło mi do głowy, to to że chce się bawić.
Podeszłam więc do niej i zaczęliśmy przeciągać się pluszakiem. Wyglądała na zadowoloną ale po pysku widziałam że nie do końca o to chodziło. Zmieniliśmy kilka razy zabawki, bo Morświn jest dziwny i czasem przynosi inną zabawkę niż tą, którą naprawdę chce się bawić. To jednak wciąż nie było to.
Druga myśl: może chce na spacer.
Musicie zrozumieć jedną rzecz. Odkąd mam psa w domu zakazane jest głośne wypowiadanie słów: "ciastko", "spacer" i "idziemy" przez wszystkie przypadki i osoby.
Morfina nigdy nie odmówi spaceru, choćby na zewnątrz panował deszcz meteorytów połączony ze wszystkimi plagami egipskimi. Nie zdziwiło mnie więc to, że kiedy tylko wzięłam do ręki smycz, ona już siedziała przy mnie merdając ogonem.
Zorientowałam się, że dalej nie o to chodziło, kiedy zatrzymaliśmy się tylko na małe siku, a resztę czasu spędziliśmy przy krzakach, w których prawdopodobnie schował się jakiś ptak.
Po powrocie pies był bardziej zmęczony ale podbiegł od razu do grzybka, dając mi do zrozumienia że zadanie wciąż nie zostało wykonane.
Myśl trzecia: może jest głodna.
Świnka ma stałe pory jedzenia ale czasem kiedy widzę, że ją zasysa, dzielę obiad na dwie części i daję jedną z nich trochę wcześniej.
Tak samo jak w przypadku spaceru, Morfi nigdy nie odmówi jedzenia, więc oferta została przyjęta ale to dalej nie było to i po chwili w pysku ponownie wylądował grzybek.
Do tego pies obdarowywał mnie spojrzeniem pod tytułem: "Matka, no dalej przecież Ci pokazuję o co chodzi".
Myśl czwarta: trening.
Czasem kiedy pomijamy danego dnia sesję komend i poleceń, Morfi sama upomina się o to patrząc namiętnie w kliker, jakby to był jej plastikowy bóg.
Po kilku komendach wiedziałam, że to dalej nie to.
Ostatnim co przyszło mi do głowy było: któraś zabawka wpadła pod łóżko i nie daje jej to spokoju. Przejrzałam cały pokój i przeliczyłam wszystkie piłki, pluszaki i sznurki ale żadnego nie brakowało.
Natomiast Morfina dalej dzierżyła w pysku pieczarkę i patrzyła na mnie wymownie.
Widząc, że nie mogę liczyć na żadną podpowiedź zaczęłam myśleć. Przez przypadek, kątem oka zauważyłam, że jej koszyk, w którym trzyma wszystkie zabawki stoi krzywo (prawdopodobnie popchnięty przez odkurzacz) i cześć zabawek się z niego wysypuje.
No więc, nie wiem czy kiedyś o tym mówiłam ale mój pies ma obsesję na punkcie rozmieszczenia swoich rzeczy. Zabawki mogą leżeć porozwalane po całym domu ale przychodzi taka pora dnia (czasem rano, czasem wieczorem, to jest enigma), kiedy sucz przerywa to co właśnie robiła i idzie odnieść swoje szpargały jedna po drugiej, aż wszystkie nie znajdą się w koszu.
Jednak teraz koszyk był przechylony.
Poprawiłam go.
Takiej ulgi na psim pysku nie widziałam jeszcze nigdy dotąd. Morfi wrzuciła grzybka do kosza i pobiegła po resztę pluszanek, które były porozrzucane w różnych częściach domu, po czym upewniła się że to już wszystko i poszła na legowisko, w którym po kilku sekundach zasnęła.
Wyobrażacie sobie? Tyle determinacji, żeby wsadzić do koszyka 3 pluszaki, które się tam nie mieściły, bo pojemnik stał krzywo.
Chciałabym mieć tyle zaparcia jeśli chodzi o sprzątanie. Z drugiej strony, co ona ma za obowiązki?
No... to dalej bezkarnie mogę mieć bajzel w pokoju i nie czuć się z tym źle.




1 komentarz:

  1. muszę skomentować a nie wiem co napisać, więc @3&8)/?!!`~+=(*+-^$ ogólnie-cudo!

    OdpowiedzUsuń