Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

niedziela, 28 kwietnia 2019

Zwierzęta potrafią być wredne

Zwierzęta potrafią być wredne. Zanim zaprzeczycie spójrzcie teraz na swojego pieszczocha jeśli macie. Na pewno zdarzyło mu się chociaż raz robić Wam na złość i byliście absolutnie pewni, że robi to celowo.
Który kot chociaż raz w swoim życiu nie podszedł do drzwi i nie miauczał, że chce wejść a kiedy mu w końcu otworzyliście stwierdził "nie, wiesz co w sumie to nie idę". Często taka sytuacja powtarza się wielokrotnie. Kot miauczy, właściciel otwiera mu drzwi, a ten albo wychodzi na pięć sekund i chce wrócić albo lampi się w otwarte wrota jakby nie miał z nimi nic wspólnego.
Psy też potrafią. Weźmy taką Morfinę i jej magiczny dzwonek. Jestem całkowicie pewna, że kiedy wyczaiła na czym ta zabawa polega i wywoływała dziesiątki fałszywych alarmów w jej głowie grało "Happy" Pharrela Williamsa. To było widać po jej chodzie i rogalu na pysku. Pytałam ją czy dobrze się bawi, a na tej kudłatej twarzy malowała się tylko jedna odpowiedź - wyśmienicie.
W moim przypadku rekordzistami są jednak szczury. To urocze stworzenia i słyną ze swojej inteligencji. Uważam, że to właśnie ją wykorzystują. Szczury doskonale wiedzą, że nie spotka ich żadna kara. No bo jak ukarać kogoś kto waży 200 g? Nie jestem za karaniem zwierząt nawet jeśli ważą 3 tony. Wierzę w metody pozytywne i uważam, że krzyk nie jest w stanie w żaden sposób pomóc w wychowaniu jakiegokolwiek zwierzęcia. Niszczy tylko trudno zdobytą więź i zaufanie. Ten kto używa wobec zwierzęcia przemocy jest natomiast dla mnie zwykłą świnią (nie obrażając tych pięknych zwierząt) i czeka na niego specjalne miejsce w piekle. Mam nadzieję, że szatan będzie robił nabór do biczowania takich skurczybyków. Szalenie chciałabym złożyć CV.
Wracając do szczurów. Ich inteligencja to moje przekleństwo. Szczur potrafi udawać głupiego tylko żeby uniknąć konsekwencji. Niszczy coś tylko kiedy nikt nie patrzy, a kiedy się go przyłapie udaje że został zaatakowany i działał w samoobronie.
Ale przecież to gryzoń, ma w naturze niszczenie - powie wielu z Was.
Macie rację, ale tylko częściowo. Gryzienie jest w naturze gryzoni. Po to są gryzaki, gałęzie i wyposażenie klatki. Nie muszą sięgać swoimi małymi łapiszczami poza nią żeby wciągnąć pół firanki. To wydaje się jednak silniejsze od nich. Jeśli coś da się chwycić i wciągnąć do klatki to trzeba to zrobić inaczej grozi im 7 godzin nieszczęścia. To można jeszcze usprawiedliwić, chociaż nie wmówicie mi że zwierzę które potrafi załatwiać się do kuwety wykonywać sztuczki i oddzielać nasionka słonecznika od dyni nie wie co czyni. One doskonale wiedzą co robią i są z tego dumne.
Moje szczury mają jednak dni kiedy zachowują się jak koty. Stoją wyczekująco przy drzwiczkach majstrując przy zamku (kto nie widział szczura otwierającego karabińczyka nie widział w życiu wszystkiego) i popiskują żeby tylko wypuścić je na zewnątrz. W moim domu szczurzy wybieg zaczyna się od godziny 12 w nocy, czasem 2. To są zwierzęta nocne i w tym czasie są najbardziej aktywne. Próby wypuszczenia ich wcześniej kończą się spaniem w rogu pokoju. Nie śpię w tych godzinach, więc mi to nie przeszkadza. Właściciele którzy kładą się wcześnie organizują wybiegi wieczorami i ewentualnie znoszą nocne MMA jakie odbywa się w klatce przy akompaniamencie pisków i zrzucania się z półek. Moje szczury tłuką się na zewnątrz, dzięki temu mam mniej do sprzątania.
To są grzeczne chłopaki i potrafią się zachować. Nie zaczepiają psa, nie demolują wybiegu, nie załatwiają się poza kuwetą. Mają jednak dni wredoty, kiedy po usilnych błaganiach wychodzą poza klatkę bo widzę, że roznosi ich energia i na wybiegu dzieje się to:



Dwóch się czyści, jeden przysypia (tak, ten przysypiający to Masło) i nie jest tak, że ogarną higienę w pięć minut i pójdą się bawić, o nie nie. Włączyłam stoper i panowie skończyli się myć po czterdziestu pięciu minutach. Czterdzieści pięć minut pucowali sobie stopy, a potem położyli się i zasnęli. Przeniosłam ich do klatki więc się rozbudzili i znowu chcieli wyjść. Wyciągnęłam ich i sytuacja się powtórzyła. Przespali trzy godziny wybiegu, a kiedy ich zamknęłam i sama się położyłam zrobili perkusję z misek i patyków i urządzili koncert Behemota. Żarcie fruwało po klatce jak małe drony, w kuwecie odbywały się zapasy w kupie, a Popcorn Kamikaze postanowił skakać z najwyższej półki klatki na bombę i sprawdzić, czy wyceluje w hamaki.
Kiedy trzy godziny później wstałam wszyscy spali grzecznie w przemeblowanej po swojemu klatce która wyglądała jak po przejściu Katriny. Nie wiem jak wtaszczyli kuwetę z ciężkim kamieniem na pięterko, ale byłam pod wrażeniem.
Jestem niezmiernie wdzięczna mojemu organizmowi który zasypia w pięć sekund od dotknięcia głową poduszki i taki styl życia gryzoni ani trochę mu w tym nie przeszkadza, ale jednocześnie potrafi obudzić się jak pies krzywo sapnie, albo rozpocznie pompowanie wsteczne treści żołądkowych. 
To wszystko i jeszcze więcej niecały metr od mojej głowy. Takie umiejętności powinny być brane pod uwagę przy rozmowach kwalifikacyjnych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz