Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

czwartek, 25 kwietnia 2019

Klątwa siateczki

Idę sobie drogą prostą, a zarazem krętą.
Foka na smyczy truchta tuż obok skubiąc kępy trawy i myśląc, że nie widzę jak intensywnie przeżuwa sałatkę. Potomek kozy zdążył już opędzlować teren wielkości małego boiska piłkarskiego, ale co zrobić kiedy te zielone frędzle wystające z ziemi takie dobre.
Kątem oka zauważam dziadzię który w pozycji krzesełka szuka czegoś intensywnie w trawie, majtając jednorazówką. Mężczyzna nie rozprasza się przechodzącym tłumem i dłubie w ziemi laseczką. Princessa ciągnie mnie wgłąb buszu, gdzie wśród chaszczy wyszukać sobie może idealne źdźbła. Pies delektuje się trawą jak zawodowa krasula, a ja odprowadzam wzrokiem drugiego poszukiwacza, który jak jego poprzednik przechadza się z reklamówką po trawniku i bijąc pokłony przeczesuje Morfinowe pastwiska. Kiedy pojawia się trzeci jegomość i kontynuuje tradycję białej jednorazówki zabieram przeżuwacza z trawnika i stojąc na drodze rozglądam się dookoła.
Czy jechała tędy ciężarówka pełna pieniędzy i zostali poinformowani tylko starsi panowie? Czy wszyscy na raz coś w tej trawie zgubili, czy to raczej zlot zielarzy? Czy panowie są z jakiegoś gangu? Powinnam uciekać?
Przez zdezorientowanie zaczynam kwestionować to co widzę.
Mam swoje "nie potrzebuję snu, wystarczy mi kawusia". Teraz zamiast białych myszek będę widzieć białe jednorazówki powiewające na wietrze.
Spoglądam na Morfinę bijącą się z krzakiem który ewidentnie chciał ukryć przed nią najlepszą trawę na wypasie i stwierdzam, że tutaj nie mam co liczyć na pomoc. Zaczepiam więc sąsiadkę i pytam czy widzi to samo co ja.
- No tak no, łazi jakiś tam i czegoś szuka w trawie - odpowiada.
- Ale tam za zakrętem jest jeszcze dwóch i też mają białe siatki i szukają czegoś w trawie - odpowiadam z lekką ulgą, że nie tkwię sama w tym szaleństwie.
- Może zielone zbierają dla królika, czy innego kucyka. A może przysnęli i zajączka szukają. Czekaj pani zaraz się dowiemy. Halo! Halo, Panie! Zgubił pan coś? Pomóc może?
- Jabumkę! - odpowiada mężczyzna.
Spoglądamy na siebie z sąsiadką, nawet Morfi na chwilę przestaje żuć i kobieta ponawia pytanie.
- Że co?
- Ja bumkę!
- Że co zgubił? - pyta mnie jakbym to ja miała tutaj lepszy słuch. Sąsiadka potrafi namierzyć swojego męża otwierającego puszkę piwa z odległości trzech kilometrów. Jest lepsza niż radary NASA.
- Bombkę? - zgaduję, bo pojęcia nie mam co znaczy jabumka.
- Może gąbkę, albo gumkę.
- On mówi "ja wódkę" - odzywa się drugi starszy pan, wyłaniając się zza rogu ze swoją siateczką.
- W trawie? - dopytuje kobieta.
- No szedł, ze sklepu wracał i zgubił nie wie gdzie - rzecze mężczyzna.
- A pan czego szuka, też tej wódki?
- Nie, ja żonę zgubiłem.
Nastaje niezręczna cisza. Odciągam psa na bok. Ktokolwiek szuka dorosłej kobiety w trawie do kostek nie może być do końca normalny.
- Żony?
- No. Taka blondynka, krótkie włosy, pofalowane takie i w okularach była.
- Panie, co mi pan tu za pierdoły pociska. Gdzie kobita by tu leżała.
- No zdjęcie jej przecież. Wypadło mi z kieszeni jak tej wódki szukałem. Bo ja to zawsze Janinę przy sobie noszę.
- A ten trzeci? - pyta sąsiadka mimo, że poszukiwacz numer trzy nie znalazł się jeszcze w polu widzenia.
- A on to nam pomaga.
- To po co Wam trzy reklamówki. Wódka i zdjęcie się zmieszczą do jednej. Liczycie, że się wystrasza jak wrony i przylecą?
- A może coś jeszcze znajdziemy. Bo to wiadomo? Lepiej mieć siateczkę.
Zostawiam więc panów, żegnam się z sąsiadką i zabieram napasioną kozę ze sobą. Niestety Morfini detektor odpala się tylko na smoczki i przedmioty z kolekcji dziecięcej. Do szukania alkoholu i zdjęć pies nie został przeszkolony więc nie mogę zaproponować panom pomocy.
Mam nadzieję, że mężczyzna numer dwa odnajdzie żonę, bo na tę wódeczkę to raczej nie ma co polować moim zdaniem. Stanowczo znalazła już swój dom w czeluściach otworu gębowego pana numer jeden i wpłynęła na jego pamięć i koncentrację, ale może chociaż odnajdą butelkę.
Stateczek można tam wsadzić, żagle z reklamówki zrobić i po chmurkach popływać...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz