Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

wtorek, 23 kwietnia 2019

Kwiat światła księżyca

Drobna uwaga zanim przejdziemy dalej.
Ta historia pochodzi z dziennika i utrzymuje elementy (nie wiem jak duże) pewnej chińskiej legendy. Oryginalna historia prawdopodobnie jest nieco inna i została zmieniona na przestrzeni czasu zanim znalazła się w dzienniku. Nie mam jednak informacji o jej oryginalnym źródle.


~~~~~~~~~~~~~~~~

W pewnej wiosce, w dalekiej krainie mieszkał wyśmienity myśliwy. Dostarczał on najlepsze zdobycze swojemu władcy. Ofiarowywał mu futra, tusze i schwytane zwierzęta. Polował tylko na największe i najpiękniejsze okazy ponieważ wiedział, że tylko w ten sposób może przypodobać się władcy i zaskarbić sobie jego wdzięczność. W zamian mężczyzna otrzymywał zgodę by mniejsze i nie tak okazałe sztuki pozostawiać dla siebie. W ten sposób mógł on wykarmić swoją rodzinę. Myśliwy posiadał jedno dziecko - córkę. Poza nią nie miał na świecie nikogo, robił więc wszystko by zapewnić małej dziewczynce najlepsze warunki. Nie było to proste, ponieważ wymagania władcy wciąż rosły. Myśliwy był zmuszony polować na coraz większe i niebezpieczniejsze zwierzęta. Kusił tym los i pewnego dnia szczęście przestało mu sprzyjać.
W gęstwinie drzew mężczyzna dojrzał największego dzika jakiego kiedykolwiek widział. Zwierzę miało gęste, złote futro i wielkością dorównywało dorosłemu niedźwiedziowi. Jego kły mogłyby kosić drzewa, a potężne racice miażdżyć powalone pnie. Myśliwy nie mógł przepuścić takiej okazji. Sięgnął po łuk i zakradł się cicho do zwierza, a kiedy był już wystarczająco blisko naciągnął strzałę i celując w olbrzymie stworzenie wystrzelił. Grot wbił się w skórę dzika, lecz jego gęsta szczecina ochroniła go przed śmiertelną raną. Rozsierdzone zwierzę natarło na ukrytego w gęstwinach mężczyznę i zadało mu wiele głębokich ran nim uspokoiło się i odeszło. Z zakrwawionymi szablami i strzałą wbitą w bok.
Myśliwy przeżył, ale kiedy dotarł do wioski padł wykończony u progu swego domu. Widząc to mała dziewczynka, która była jego córką pomogła ojcu wejść do środka i zajęła się opatrywaniem jego ran. 
Dziecko opiekowało się ojcem jak najlepiej potrafiło, lecz mimo usilnych starań rany wciąż krwawiły i nie zasklepiały się. Zrozpaczona dziewczynka po trzech dniach walki o życie myśliwego wybrała się do zielarki. Kobieta ta była najstarsza w całej wiosce i wiedziała o ranach i ich leczeniu więcej niż ktokolwiek inny. 
- Przez swoją zachłanność Twojego ojca czeka śmierć. Należy znać umiar pomimo posiadania umiejętności - rzekła zielarka.
- Nie, proszę. Musi być jakieś wyjście. Zrobię cokolwiek, zrobię wszystko! - zawodziła dziewczynka, zalewając się łzami.
- Jest jedna rzecz. Bardzo rzadki kwiat, którego lecznicze właściwości goją nawet najgłębsze rany. Kwiat ten rośnie jednak tylko podczas pełni i zwie się kwiatem światła księżyca. Podaruję Ci jedno nasionko. Po wyrośnięciu z niego rośliny musisz przyrządzić wywar i polać nim rany ojca. Kwiat ten jest jednak niezwykły. Nie wystarczy samo światło księżyca, musi być nawieziony czymś najczystszym i najbardziej drogocennym. Czymś niesłychanie szlachetnym.
- Znajdę coś takiego, dziękuję! - odparła dziewczynka i zabierając nasionko wybiegła z domu zielarki.
- Musisz się spieszyć! - krzyknęła za nią kobieta - Do pełni została Ci tylko jedna noc i jeden dzień!
Dziecko wiedziało, że czeka je wyścig z czasem. Nagrodą miało być jednak życie jej ojca. Dziewczynka pobiegła do domu, spakowała prowiant i wodę, a nasionko owinęła w materiał i zabrała ze sobą. Córka podeszła do myśliwego i obiecując mu znalezienie lekarstwa przytuliła go mocno. Opuściła dom i chorego z zamysłem udania się w góry. Dziecko pamiętało, że kiedyś ojciec opowiadał jej o źródle tak czystym i nieskalanym, że nawet zwierzęta z szacunku do czegoś tak pięknego nie chciały z niego pić. Woda z tego źródła byłaby idealna do nawiezienia nasionka. Była jedyną godną kwiatu substancją jaką znała.
Dziewczynka wkroczyła na leśną ścieżkę, kierując się na widoczne znad koron drzew szczyty gór. Im głębiej wchodziła w las, tym ciemniej się stawało. Dzień ustępował nocy. Wiedziała, że kiedy księżyc po raz kolejny pojawi się na niebie będzie musiała zasadzić nasionko. Do tego czasu musiała więc znaleźć źródełko. Z rozmyślań wyrwał ją żałosny krzyk, jakiego nie słyszała nigdy dotąd. Nie należał on do człowieka, ale nie wiedziała jakie zwierzę mogło wydawać z siebie takie jęki. Ojciec nigdy nie zabierał jej na polowania, to było zbyt niebezpieczne. Nie wiedziała więc nic o mieszkających w lesie stworzeniach. Córka myśliwego znalazła się na skraju niewielkiego urwiska. Na drugą stronę prowadziła powalona kłoda. Dziewczynka cieszyła się, że drzewo upadło w ten sposób, w przeciwnym razie nie udałoby jej się przeprawić na drugą stronę. Wyrwa nie była głęboka, ale była stanowczo zbyt szeroka by mogła ją przeskoczyć. Dziecko wspięło się delikatnie na prowizoryczny most i zaczęło ostrożnie stawiać kroki na chyboczącej się kłodzie. Córka spojrzała w dół i w rozpadlinie ujrzała parę migoczących oczu. To stamtąd dobiegało zawodzenie.
- Kim jesteś? - krzyknęła, by dodać sobie odwagi.
- Ja spadłem i nie mogę się wydostać. Zgubiłem też mamę, proszę pomóż mi!
Dziewczynka postanowiła pomóc nieznajomemu, lecz kiedy światło księżyca oświetliło wyrwę ujrzała w niej małego niedźwiadka. Miś widząc trwogę na twarzy dziecka krzyknął:
- Nie bój się, nic Ci nie zrobię. Pomóż mi, proszę!
- Ale Ty jesteś niedźwiedziem. Niedźwiedzie nie potrafią mówić, żadne zwierzę nie potrafi.
- Oczywiście, że potrafimy. To ludzie nie potrafią słuchać. To, że nas nie rozumieją nie oznacza jeszcze, że nie mówimy. Pomożesz mi wyjść? I znaleźć mamę? 
Mimo strachu dziecko postanowiło pomóc małemu niedźwiadkowi. Dziewczynka nie chciała nawet myśleć jak ona by się czuła gdyby zgubiła tatę i utknęła w rozpadlinie w środku lasu. Jej krótkie rączki nie były jednak w stanie dosięgnąć misia.
- Poczekaj tu, sprowadzę pomoc - rzekła - Sama i tak bym Cię nie wciągnęła, jesteś dla mnie za ciężki. Obiecuję, że tu wrócę, dobrze?
- Ale wróć! - odparł miś, patrząc na dziecko niknące w mroku.
Córka myśliwego długo krążyła po lesie szukając pomocy. Nie mogła wrócić do wioski, ponieważ nikt nie pomógłby niedźwiedziowi. Kiedy już traciła nadzieję natknęła się na lisa, który widząc człowieka czmychnął powiewając srebrzystą kitą.
- Poczekaj! Potrzebuję pomocy, nie zrobię Ci krzywdy. W rozpadlinie utknął mały niedźwiedź! - wołała za lisem dziewczynka, lecz ten nie przystając ani na chwilę odparł:
- Czas. Musisz się spieszyć.
I zniknął za drzewami.
- No przecież nie zostawię go samego - powiedziało do siebie dziecko i słysząc nietypowy dźwięk uderzania o siebie dwóch przedmiotów pobiegło w kierunku z którego dochodził.
Przed dziewczynką rozciągała się polana na której walczyły dwa jelenie. Ich poroże uderzało o siebie i zakleszczone zwierzęta przepychały się z jednego końca polany na drugi. Córka myśliwego krzyknęła na zwierzęta, jednak te jej nie słyszały zajęte własnymi sprawami. Dziewczynka weszła więc na jabłoń i zrywając owoce rzucała nimi w walczące jelenie.
- Człowiek! - krzyknął w końcu jeden z nich.
- To mały człowiek - odparł drugi.
- Co mały człowiek robi w lesie, w środku nocy? - spytał pierwszy.
- Szuka pomocy - odparła dziewczynka nim zdążył zrobić to drugi jeleń - Tam w rozpadlinie utknął mały niedźwiadek i nie może wyjść. Wy macie takie piękne, wielkie poroże i jesteście tacy silni. Na pewno udałoby Wam się go stamtąd wyciągnąć. Pomożecie mi?
- Pomóc człowiekowi? - spytał jeden z jeleni.
- Pomóc niedźwiedziowi? - odezwał się drugi.
- Oboje jesteście naszymi wrogami - odparły razem.
- Ja Was nie skrzywdzę, a jestem pewna że jeśli pomożecie misiowi to on również nie. Może powie też swojej mamie, że pomogły mu dwa piękne i silne jelenie i należy im się szacunek - rzekła dziewczynka.
- Szacunek, to piękne - odparł jeleń.
- Ale szacunkiem się nie najemy. Jesteśmy głodni, trawa nam zbrzydła. Jeśli dasz nam coś do jedzenia, a to nam zasmakuje to Ci pomożemy - dopowiedział drugi.
- Tu jest pełno jabłek, mogę je Wam pozrzucać - ucieszyło się dziecko.
- Nie, nie chcemy jabłek - rzekł jeleń.
- Sami możemy je pozrzucać wystarczy, że uderzymy w drzewo - dodał drugi.
Dziewczynka zeszła z drzewa, zajrzała do swojej torby i poczęstowała jelenie warzywami i owocami które zabrała ze sobą w podróż. Najedzone zwierzęta poszły za nią we wskazane miejsce i schylając głowy pomogły wydostać się niedźwiadkowi z rozpadliny. Miś wspiął się po ich porożu i zeskoczył na trawę. Dziewczynka podziękowała jeleniom, a te kłaniając się odeszły by dokończyć przerwaną potyczkę. Wiedziała, że niedźwiadek szuka mamy i nie chciała zostawiać go samego, ale bardzo się spieszyła. Zaproponowała misiowi by poszedł z nią i po drodze rozglądał się za swoją mamą, na co ten przystał.
Szli całą noc i cały poranek dnia następnego. Zjedli resztę zapasów i wciąż nie znaleźli ani mamy misia, ani źródełka mimo, że znajdowali się już wysoko w górach.
- Stąd będzie lepiej widać - zapewniała niedźwiadka córka myśliwego - Na pewno znajdziemy Twoją mamę i moje źródełko.
- Dlaczego szukasz tego źródełka? Przecież przez las płynie rzeka, z niej też można się napić - spytał miś.
- Woda z tego źródełka jest czysta i wyjątkowa. Jest mi potrzebna do podlania nasionka kwiatu, który wyrasta tylko w blasku pełni księżyca.
- Po co Ci ten kwiat?
- Jest potrzebny mojemu ojcu. Zaatakował go wielki dzik i jego rany nie chcą się goić, ten kwiat mu pomoże. Tak powiedziała zielarka.
- To niemożliwe. Dzik nikogo nie atakuje bez powodu. Twój tata musiał go czymś rozgniewać.
- Strzelił do niego, ale dzik był zbyt duży by paść od jednej strzały.
- Dlaczego to zrobił?
- Jest myśliwym, strzela do zwierząt i zanosi je władcy, a on w zamian pozwala mu polować na króliki i sarny.
- Jest więc mordercą.
- Wcale nie, robi to żebyśmy mogli jeść.
- Władca robi to dla trofeum. Trofeum którego nawet sam nie zdobywa. Twój tata przynosząc mu coraz rzadsze i większe zwierzęta tylko zwiększa jego apetyt. Oboje postępują głupio. Głupio i zachłannie. Jeśli Twój tata wyzdrowieje może zabić moją mamę, albo mnie. Może zabić tego dzika, który jest miły i daje nam żołędzie. Nie chcę żeby on wyzdrowiał.
- Nie mów tak, to mój tata. Porozmawiam z nim. Myślę, że po takim zdarzeniu sam nie będzie już chciał polować - odparła dziewczynka i spojrzała na kamień, na którym wygrzewał się lis.
- Czas - odparło srebrzyste zwierzę - Czas ucieka - po czym czmychnęło za drzewa.
- Potrzebujemy pomocy, sami nie zdążymy. Nie wiemy gdzie jest Twoja mama ani moje źródełko - rzekła dziewczynka, kiedy na gałęzi obok przysiadła sroka.
- Ja mogę pomóc. Mogę się rozejrzeć, na niebie więcej widać. Tam, z góry. Nie za darmo. Chcę futro dzika. Nie zwykłego dzika, złotego dzika. Jego futro jest gęste i piękne, wystarczy jedna kępka. Muszę ocieplić swoje gniazdo.
- Nie mamy czasu by szukać dzika - odparło dziecko - Poza tym on może mnie zabić! Próbował zabić mojego tatę!
- Tylko dlatego, że Twój tata próbował zabić jego. Dzik jest miły, na pewno da Ci futro.
- Dlaczego sama go nie zdobędziesz?
- Dzik mnie nie widzi. Jest za duży i ma słaby wzrok. Albo futro, albo nie lecę. Popilnuję małego misia. A Ty idź do dzika, idź, idź! - skrzeczała sroka i dziewczynka nie widząc innego wyjścia zeszła do lasu. Nie musiała długo szukać, na drzewach znajdowały się ślady krwi, a głęboko w ziemi osadzone były ślady wielkich racic. Dziecko poszło za śladami i odnalazło odyńca który leżał pod drzewem.
- Panie dziku - odparła dziewczynka przejęta strachem na widok ogromnego zwierzęcia - Potrzebuję pana futra. Czy mogłabym dostać trochę? Sroka chce ocieplić swoje gniazdo i dopóki tego nie zrobi nie pomoże mi wypatrzeć mamy zgubionego niedźwiadka i źródełka. Potrzebuję go żeby wyleczyć tatę...
- Z ran które mu zadałem - przerwał dziecku dzik swoim potężnym głosem.
- Skąd Ty... skąd pan to wie? - spytała córka myśliwego cofając się za drzewa.
- Pachniesz jak on. Wzrok mam słaby, ale węch mi to rekompensuje. Dlaczego miałbym pomagać komuś kto próbował mnie zabić?
- Ty też... znaczy pan też próbował go zabić, więc chyba jesteście kwita - odparła dziewczynka.
- Nie pomogę Ci.
- Proszę, to tylko trochę futra.
- Nie chodzi o futro, a o zasady. Nie pomagam mordercom.
- Ale on umrze bez mojej pomocy, a ja nie mogę pomóc jeśli inni mi nie pomogą.
- Tak, wiem i przykro mi, jednak zdania nie zmienię.
Dziewczynka wytarła spływające po policzkach łzy i już chciała odejść kiedy zauważyła strzałę swego ojca wystającą z boku zwierzęcia.
- Mogę Ci to wyjąć i opatrzyć ranę.
- To nie zmieni mojego zdania - odparł dzik przyglądając się małej istotce.
- Tak, wiem. Jednak jeśli strzała będzie w środku będzie Ci zadawać ból i nie pozwoli się zagoić ranie.
Odyniec pozwolił dziecku podejść, a ono wyjęło strzałę i owinęło ranę własną chustą.
- Co teraz zrobisz? - spytał dzik.
- Wrócę na górę - westchnęła dziewczynka - I znajdę inny sposób żeby znaleźć drogę.
- Weź futro - odparł dzik - Twoja odwaga i determinacja zasługują na nagrodę. Nie robię tego dla Twojego ojca, żebyśmy mieli jasność. Robię to bo mi pomogłaś chociaż wcale nie musiałaś.
Uradowana córka zabrała kępkę złotego futra i pobiegła do sroki. Ptak wzbił się na ciemniejące niebo i wypatrzył z powietrza niedźwiedzicę, oraz drogę do źródła. Dziewczynka rozstała się z misiem i popędziła we wskazanym przez srokę kierunku. Jej drobne nóżki nie poddawały się mimo iż trawił je ból i dziecko dotarło na szczyt wzgórza w momencie, kiedy na ciemnym niebie pojawiła się pełnia. W ziemi wydrążone było koryto, jednak brakowało w nim wody. Dawne źródło wyschło. Została po nim tylko pamięć.
Córka opadła na kolana i rzewnie zapłakała tuląc zawinięte w materiał nasionko.
- Czas - usłyszała obok cichutki głos - Czas Cię wyprzedził.
Dziecko podniosło głowę i ujrzało lisa, przyglądającego się jej. Jego srebrne futro lśniło w blasku księżyca.
- Nic już nie mogę zrobić. Nie zdążę znaleźć innego źródełka, do tego tak czystego jak to. Mój tata umrze.
- Straciłaś czas. Dlaczego? - dopytywał lis.
- Bo musiałam im pomóc. Misiowi i dzikowi, i...
- Dlaczego?
- Bo tak trzeba. 
- Mogłaś go zostawić. Wtedy byś zdążyła.
- Ale nie mogłam!
- Dlaczego? Wiesz dlaczego?
- Nie wiem! - wyrzuciła z siebie zapłakana dziewczynka.
- A ja wiem - odparł lis - Ja wiem dlaczego. Wiem czemu pomogłaś misiowi, chociaż mogłaś go zostawić i czemu nakarmiłaś te jelenie swoim jedzeniem. Wiem też czemu nie zostawiłaś niedźwiadka nawet kiedy nazwał Twojego ojca mordercą i dlaczego pomogłaś dzikowi mimo, że nie chciał Ci dać swojego futra. Zrobiłaś to wszystko bo masz czyste serce. Bardzo czyste, najczystsze. A wiesz skąd się biorą łzy? Pojawiają się kiedy jesteśmy smutni, albo radośni. Kiedy jest nam przykro, albo za mocno się śmiejemy. Łzy oznaczają emocje, uczucia. Te same uczucia trzymamy w sercu. 
Dziewczynka spojrzała na lisa próbując zrozumieć jego słowa, a on kontynuował.
- Nie potrzebujesz wody ze źródełka, już dałaś nasionku najczystszą i najszlachetniejszą substancję. Spójrz, jest całe mokre od łez. No otwórz dłoń.
Kiedy dziecko wykonało polecenie lisa ujrzało w swoich małych rączkach nie nasionko lecz piękny kwiat, który mienił się kolorami w świetle pełni. Uradowana chciała przytulić srebrzyste stworzenie, ale kiedy się rozejrzała nie było go już przy niej.
Dziecko owinęło starannie kwiat materiałem i najdelikatniej jak potrafiło zbiegło ze zbocza. Schodząc z gór i mijając las oraz polanę wróciło do wioski. Słońce już wstawało, a dziewczynka choć zmęczona i głodna z radością wbiegła do domu i przyrządziła kwiat według zaleceń zielarki. Kilka godzin później ojciec dziewczynki obudził się i po raz pierwszy od kilku dni przytulił swoją ukochaną córkę.
To, że mógł to zrobić nie było jednak zasługą zielarki, ani magicznego kwiatu. Wszystko zawdzięczał czystemu sercu i miłości własnego dziecka.
Bo to jest właśnie najszlachetniejsza substancja, która pomaga wyrosnąć wielu rzeczom, niekoniecznie dla nas widocznym.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz