- Czego Ty chcesz kukurydz? - bełkoczę, wlepiając twarz w poduszkę, ale doskonale wiem czego perkusista ode mnie żąda.
- JEŚĆ - wołają jego oczy pełne dezaprobaty - Wstawaj leniwa buło i zrób mi śniadanie.
Miziołki zawsze mają pełną miskę, ale wieczorem dodatkowo dostają porcję warzyw i owoców. Czasem jednak mylą im się godziny.
- Popcorn umówmy się - mówię zwlekając się z łóżka, bo jabłonkowy koncert się rozkręca i dźwięk uderzania patykiem o miskę i poidełko zaraz postawi na nogi cały dom - Wy śpicie w dzień, ja śpię w nocy. Jest to pewna niedogodność, ale proponuję życie w symbiozie, bo Wam odetnę dopływ ciastek i osobiście będziesz się Masłowi tłumaczył. Nie dostaniesz teraz owocka, bo się upodabniasz sylwetką do brata i to nie do tego mniejszego.
Wyciągnięty z klatki Kukurydz ląduje na moim ramieniu i razem wędrujemy do kuchni żeby uzupełnić poidełko. Po drodze łaciaty pomiot szatana usiłuje uchwycić się małymi łapiszczami kuchennych szafek, więc dostaje nasionko dyni na uspokojenie i wraca na moje ramię. Przekraczając psa śpiącego snem niewinnych docieram do klatki, sprzątam pobojowisko jakie gryzonie zrobiły przez zaledwie kilka godzin i odkładam tam potomka Johna Bonhama.
3:45. Nie opłaca mi się już wracać do łóżka, za trzy godziny podjeżdża autobus.
Wychodzi na to, że równie dobrze mogę iść na spacer ze Świniakiem. Zarzucam więc sweter i wyruszam na przygodę z mym puchatym rumakiem, przedzierając się przez ciemną noc.
O tej godzinie na zewnątrz nie porusza się zbyt wielu ludzi. Są to pojedyncze niedobitki z wieczornej imprezy, próbujące wrócić do domu, lub zmęczeni życiem, ciężko pracujący ludzie którzy wybierają się na poranną zmianę, lub wracają z nocnej.
Idealny czas żeby pogadać z psem i nie zostać uznanym za wariata.
- Morfina. Nie podoba mi się Twój ton, musimy o tym porozmawiać - mówię do psa, który obdarowuje mnie fałdką dezaprobaty za to, że nie podążamy szlakiem jeżyka, chociaż ona bardzo chce.
- Nie może tak być. Ja mam wrażenie, że Ty mnie nie szanujesz i dajesz zły przykład muszkieterom - kontynuuję, idąc pustym chodnikiem i pozwalając psu wąchać co mu się żywnie podoba - Nic mnie nie szanujesz. Zero szacunku słuchaj. Zobaczymy jak przyjdzie do rozdzielania ciastek.
Morświn obraca się z czymś co w jej wykonaniu można nazwać gracją i kołuje w przysiadzie, robiąc drifty ogonem.
- Oho. Zamawiam stałą konsystencję, niech to nie będzie biegunka. Możemy się umówić żeby to nie była biegunka? - pytam, modląc się o cud kasztanowy, bo to już trzecie zatrucie w tym miesiącu. Widzę jednak, że to co opuszcza psa nie rozchlapuje się po trawie, więc oddycham z ulgą.
- Czy to są draże czekoladowe, Morfi? No i można? Moje ulubione, takie mi rób.
Gdyby ktoś mnie teraz usłyszał zapewne zadzwoniłby po miłych panów w białych fartuszkach, którzy zawieźliby mnie do miękkiego pokoju bez klamek i z piżamką o za długich rękawkach.
- Powiem Ci pies, że taką konsystencję to możesz sobie do CV wpisać. Elegancko - chwalę psa, zbierając jego cukierki i słyszę jak z brzucha wydobywa się burczenie z zasysem.
- Ojj. Ty pierzasta kokosowa chmurko jesteś głodna. Ja też. Zaraz będziemy burczeć synchronicznie. Co zamawiasz na śniadanie? Do wyboru masz ryż z kurczakiem i marchewką, albo ryż z marchewką i kurczakiem. Trzeciej opcji nie ma.
- A można samego kurczaka? - słyszę męski głos w oddali i podnosząc się z kucek spoglądam na jegomościa wspartego o uliczną latarnię. Koszula w połowie wyjęta ze spodni i zapięta na niewłaściwe guziki, stylizacja włosów na Yorka, rozbujana szyja. Gość musi wracać z zakrapianej imprezy.
- Przykro mi, to menu dla psa - odpowiadam i odchodzę w kierunku śmietników.
- Ja rozumem, ja też bym wolał psa niż sieebie. A te draże czkoladowe?
Jak długo tam stał?
- A to menu za to od psa.
- I pacz. I mówiłem Ci, że psa nie przebijesz. Nie przebijesz psa - rzecze jegomość i próbując ustalić swoje położenie względem północy rusza dalej, wspierając się na wszystkim co stoi mu na drodze.
Mam nadzieję, że rano nie będzie tego pamiętał, a moja twarz nie była zbytnio oświetlona przez lampy ulicznych świateł, bo obu nam będzie niezręcznie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz