Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

środa, 24 lipca 2019

Posąg Nowofundlanda

Psie pole. Bawią się tu i spacerują psy wszelakich ras, maści i wielkości.
Morfina krąży między Wyżłem, a Owczarkiem, bo nie może się zdecydować którego z nich powinna najpierw obwąchać.
Psy zbierają się w znajome grupki. Jedne z nich tolerują wszystkich, inne tylko pewną część, ale szybka komunikacja z użyciem zębów uświadamia resztę o potrzebie przestrzeni prywatnej. Jeśli już dochodzi do spięć, to są one niegroźne.

Nieco z boku stoi mężczyzna z podrostkiem Nowofundlanda. Nie jest to już mały szczeniaczek, ale pies jest połowy wielkości dorosłego osobnika. Zwierzę wtula się we właściciela i zakrywa oczy spodniami mężczyzny. Psiak ewidentnie nie chce tu teraz być i nie podoba mu się to co tutaj widzi. Czarny miś nie piszczy, nie poszczekuje, po prostu stoi jak rzeźba z pyskiem ukrytym w nogach opiekuna.
- A temu co? Boi się? - pyta drugi mężczyzna którego pies biega gdzieś między grupkami.
- Tak, wszystkiego się boi.
- To co on taki lękliwy, ze schroniska?
- Nie, interwencyjnie odebrany. Jakimś wsiokom się uwidziało, że nagle będą hodować Nowofundlandy bez żadnej wiedzy i pojęcia o tym. Stosowali stare metody. Połączyli dwa psy które wyglądały jak Nowofundlandy, bo były duże, czarne i włochate, szczeniaki oddzielili od matki jak tylko mogli najwcześniej, kiedy już mogły jeść coś poza mlekiem i każdego z nich trzymali osobno w takich klatkach w starej szopie. Ponoć to miało sprawić, że przyzwyczają się do właściciela i nie będą się oddalać, bo raz dziennie przychodził gościu i rzucał im jakieś resztki z obiadu. I patrz pan teraz. Boi się własnego cienia, jak mu tylko zniknę na sekundę z oczu, nawet w mieszkaniu, to odstawia taką histerię, że aż sika.
- Masakra.
- Nie wydaje z siebie dźwięku, bo tamci jak psy były za głośno walili widłami w klatki żeby się zamknęły. Jakbym wziął te widły i tak z rozpędu w dupsko zasadził...
- To mówi pan, że na jakiejś wsi takie akcje?
- Tak, coś w Małopolsce.
- I co, oddali te szczeniaki, czy pan wykupił?
- Słuchaj pan dalej. Na początku mieli ich sześć, a potem już tylko trzy. Połowa zdechła pewnie z głodu, albo brudu, bo one stały na gołych prętach i robiły pod siebie. To potem spadało na dół i gościu to razem z sianem wynosił i spalał. No ale za trzy pieski też można trochę klientów oskubać, więc się ogłosili na olx. A to tacy pozoranci, że aż mnie ręka szczypie. Zdjęcia na trawie porobione, psy czyściutkie, musieli je szlauchem przelecieć chyba. Paru zainteresowanych przyjechało i jak zobaczyli wychudzone pieski, które pierwszy raz słońce na oczy widzą i stoją na tej trawie jak krowa na środku ulicy i nie wiedzą do czego to służy, to się zwinęli i odjechali. 
- I prawidłowo.
- Po jakimś czasie to ogłoszenie zniknęło i podjechały tam odpowiednie służby które się zwierzętami zajmują i ktoś z fundacji. Przyjechali z zaskoczenia, więc wsioki nie były gotowe na wizytę. To, co tam zobaczyli przechodziło wszelkie pojęcie. Te psy były tak zatrzęsione, że jeszcze trochę, a by przestały oddychać jakby mogły żeby tylko na siebie uwagi nie zwracać. Odebrali im te szczeniaki razem z suką.
- Fajnie, tylko wie pan, że oni mogą przytachać kolejne i zrobić to samo.
- Nie wydaje mi się wie pan, bo już na tym nie zarobią, a jeszcze mają jakąś karę na rzecz fundacji czy schroniska do zapłacenia.
- Mały biedak.
- To akurat dziewczynka, ale jej siostra i brat trafili do innych domów gdzieś pod Krakowem. Teraz wygląda dobrze, jakie to było wychudzone, sierści właściwie nie miało, pasożyty, świerzb, brak szczepień, cuda na kiju.
- Ludzie to jednak najgorszy gatunek jest powiem panu. Jak im się pomacha przed oczami kawałkiem papieru to zrobią wszystko. Ona tak zawsze reaguje?
- Tak i tak będzie stała teraz. Wszystkiego się boi. Nie zna samochodów, dźwięków telewizora, zmywarki, pralki, talerzy, innych psów. Tylko ludzi lubi. Jak pierwszy raz zobaczyła miski, to pojęcia nie miała co to za ustrojstwo stoi i co ma z tym zrobić.
- Jak mi pan tak mówi to mi ciśnienie rośnie, ja to jestem nerwowy na takie rzeczy.
- Pan myśli, że ja nie? Wziąłem ją bo mi się tak szkoda zrobiło, że jakbym wtedy tych ludzi spotkał to bym chyba łeb urwał razem z kręgosłupem.
- A to ona już tak cały czas będzie miała?
- Nie no, mam nadzieję, że nie. Już do tych domowych dźwięków się powoli przyzwyczaja, ale z tymi psami to jeździmy do takiego psiego przedszkola. Tylko wie pan tam się pieski bawią i zaczepiają, a ona stanie w kącie tyłem do nich i udaje, że jest niewidzialna. Ani wąchania, ani merdania, no nic. Żeby to chociaż warknęło, jakąkolwiek reakcję miało. Ale to stanie jak skała i stoi. Myślę, że jej trochę zejdzie żeby to naprostować.
- No na pewno, ale życzę szczęścia, bo piękny pies, tylko ludzie sku**ysyny.
- Ja mam taką nadzieję wie pan, bo ja to tak ogólnie nie wierzę w instytucję nieba, czy boga, czy co to tam ma być, ale mam nadzieję, że gdyby jednak coś tam istniało to ma na tyle zrozumienia w sobie, że by ich nadziało na taki gruby kij wysmarowany octem jak szaszłyka i opiekało na ruszcie. Tak powoli i dokładnie z każdej strony, a potem by ich zeżarło.
- Trochę mało. Szybko by zginęli. Ja to bym po prostu otworzył takie laboratorium do testowania różnych leków, środków czyszczących i innych rzeczy tylko, że dla ludzi. Dla takich właśnie kretynów. Wsadziłbym ich do tych klateczek i niech z nimi naukowcy robią różne rzeczy. To by i nauce pomogło i paru niepotrzebnych ze świata usunęło.
- I to jest słuszna koncepcja - podsumowuje właściciel czarnej kuleczki i schyla się do psa ciągle udającego posąg przy jego spodniach.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz