Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

poniedziałek, 15 lipca 2019

Chętna na Morfinowe szczenięta

Morfina trafiła do mnie jako zaledwie kilkutygodniowe szczenię.
Była małym, słodkim, niedożywionym kluskiem na króciutkich nóżkach, który został zabrany z dość beznadziejnych warunków. Przyjechała zarobaczona i z zaropiałymi oczami.


Po raz pierwszy na spacerze zaczepiła mnie pewna kobieta, zachwycona szczeniakiem.
- Gdzie pani dostała takiego słodziaka? - spytała, a ja opowiedziałam nieciekawą historię pseudohodowcy, który ze wszystkiego pragnął zrobić psy rozpłodowe i nie znał znaczenia słowa "genetyka". Tłumaczyłam kobiecie, że psiak ma masę problemów nie tylko przez warunki w jakich był trzymany, ale także przez swoje pochodzenie. Zarobaczenie i problemy z trzustką były tylko wierzchołkiem góry lodowej.
Kobieta przytakując słuchała uważnie moich słów i przyznała, że to okropne tak traktować zwierzęta. Zgodziłam się z nią. Z rozmowy wynikało, że bardzo chciała mieć własnego psa tej rasy, skierowałam ją więc na forum dla goldeniarzy, gdzie w polecanych hodowlach można było dostać pięknego, zdrowego szczeniaka z rodowodem. Nawet jeśli istniały wtedy fundacje, to nic o nich nie wiedziałam, nie mogłam ich więc polecić.

Wydawało mi się wtedy, że niewiasta w pełni zrozumiała przekaz i powagę sytuacji, lecz nie było to moje ostatnie spotkanie z kobietą.

Kilka miesięcy później, kiedy mały Świniak zmienił się w nieco większego i bardziej pokracznego Świniaka, wpadłam na nią ponownie. Kobieta nie miała jeszcze psa. Przyznała, że te z hodowli są za drogie i nie stać ją na taki wydatek. Spytała czy można dostać takiego pieska taniej. Odpowiedziałam, że zakup poza hodowlą jest tylko wspieraniem tego bardzo przykrego dla psów biznesu i czasem można trafić na oferty adopcyjne z likwidowanych pseudohodowli, jak miało to miejsce w przypadku miotu w którym znalazła się Morfina i jej większy braciszek. Przestrzegłam jednak kobietę, że takie psy nierzadko są chore. W przypadku mojego malucha były to problemy z dysplazją, zwyrodnieniami, sercem i trzustką. Morświn miewał też częste zapalenia uszu.
Wytłumaczyłam jak mogłam najlepiej jakiego rodzaju kosztów należy się w takim wypadku spodziewać.
Kobieta ponownie przytaknęła, wygłaskała psiaka i poszła w swoją stronę.

Następna rozmowa odbyła się w bardzo krótkim odstępie czasu od poprzedniej.
- A to jest suczka, mam rację? - spytała z zapałem kobieta.
- Tak, suczka.
- To może by tak, no wiesz, znaleźć jej kawalera, a ja bym przygarnęła jednego szczeniaka. Oczywiście coś bym Ci odpaliła.
Nie wierzyłam w to co usłyszałam. Po co strzępiłam język? Czy nie dotarł do niej cały wywód o genach i dobrych hodowlach? Twierdziła, że osiemnastolatka miałaby wystarczająco dużo miejsca, dobre warunki i wiedzę pozwalającą na zabawę w rozmnażanie? 
- A co z resztą szczeniaków? - spytałam - Pani by wzięła jednego, ale może urodzić się i dziesięć.
- Oj no to by się wyprzedało. Jest masa chętnych na takie pieski. Źle by nie miały.
Stanowczo odmówiłam i nie chcąc się denerwować poszłam dalej.

Kobieta była jednak zdeterminowana i zaczepiła mnie ponownie świeżo po operacji Morfiny. Pies miał w gipsie obie łapy, był cały pocięty i nieszczęśliwy.
- To kiedy szczeniaczki? - usłyszałam zamiast "dzień dobry" i starając się nie podnosić głosu, dobitnie przekazałam niedosłyszącej i opornej na komunikaty, że żadnych szczeniaczków nie będzie. Gestykulując namiętnie i wskazując na psa pytałam, czy tego właśnie chce? Czy nudzi jej się w domu i ma zamiar wydać tysiące na leczenie, operacje, rehabilitacje. Czy planuje objeździć pół kraju żeby znaleźć lekarza który podejmie się próby naprawienia tego, co tak łatwo było zepsuć rozmnażając psy jak popadnie. Czy ma tyle siły, żeby wnosić psa w gipsie ponad osiem tygodni po schodach, w górę i w dół. Czy będzie urozmaicać mu czas i słuchać jak skomle po nocach z bólu i niewygody.
Kobieta odeszła niepocieszona i zła, że odniosłam się do niej w ten sposób.

Myślałam, że to koniec jej spektakularnych pytań, ale hasło "Kiedy szczeniaczki" słyszałam z jej ust regularnie.
- Ona jeszcze sama jest szczeniakiem - odpowiadałam.
- To jak podrośnie? A ile musi mieć?
- Nie. Nie jak podrośnie, tłumaczyłam już pani.
Kobieta wciskała mi w dłoń swój numer telefonu, gdyby pojawiły się szczenięta i kazała dzwonić jeśli miałabym wolną suczkę. Nie docierały do niej argumenty, nie docierały krzyki, nie docierało nawet zwykłe "nie".

Niewiasta nękała mnie planowaniem ciąży mojej suki aż do momentu w którym dowiedziała się, że Morfina została wysterylizowana.
- Ale jak to? - spytała z miną, jakby właśnie dostała w twarz - A szczeniaczki?
- Nie będzie szczeniaczków. Mówiłam to już wielokrotnie. Nie będzie rozmnażania chorego psa z mnóstwem wad genetycznych, do tego poza hodowlą. Jeśli nie obszedł panią los tego psa, jak i wielu innych w podobnej sytuacji, to nie powinna pani mieć zwierząt, to nie zabawki.
Kobieta zapowietrzyła się, wyzwała mnie od smarkul, gówniar i zbeształa za obrażanie starszych i mądrzejszych od siebie.
"Wiek nie zawsze idzie w parze z rozumem" - powtarzała mi babcia i miała rację.

Kobietę widziałam jeszcze wielokrotnie (na szczęście bez psa), jednak nigdy nie podeszła już do mnie, ani do Morfiny. Skończyły się zachwyty nad szczeniakiem, jak i zwykłe przywitania.
Pies ewidentnie był jej zachcianką i nie miała zamiaru wydać na niego dużej kwoty. Jego leczenie zapewne też nie przypadłoby jej do gustu. Cieszyłam się więc, że zrezygnowała z tego pomysłu, lub nie znalazła pieska na swoją kieszeń (bo w schroniskach rasowych przecież nie ma, a jak tu się pokazać z kundelkiem).

Do tej pory zastanawiam się jak opornym na fakty i wiedzę trzeba być człowiekiem żeby zignorować wszelkie możliwe argumenty i skupiać się tylko na tym, że stworzenie jest śliczne i puchate, a nie na jego zdrowiu, samopoczuciu i komforcie życia.

Każdy przyszły posiadacz jakiegokolwiek zwierzęcia powinien najpierw przechodzić testy nie tylko na wiedzę, ale i empatię. W przeciwnym wypadku nic się nie zmieni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz