- Tatoo! - rozbrzmiewa cienki, piskliwy głosik za oknem - Tatoo! -
W jakiś sposób mimo powstania telefonów komórkowych i funkcjonujących domofonów dzieci dalej zachowują tradycję wołania rodziców pod balkonami. Niezwykłe, tylko czy to musi odbywać się o 5:30?
Wyglądam przez okno i widzę syna sąsiadów z Huskim na smyczy. Młody wypruwa sobie płuca, budząc przy okazji cały blok, ale ojciec w końcu wychodzi na balkon w piżamie i kurtce.
- Nie drzyj się, sąsiadów obudzisz! -
Za późno panie sąsiedzie. Tak gdzieś o czternaście "Tato!" za późno.
- Bo Irys zeżarł skarpetkę! -
- Co? -
- Taką cienką pończoszaną jak mama nosi -
- A gdzie on to znalazł i czemuś mu nie zabrał? -
- Tu pod balkonami leżała, nie zdążyłem! -
- No to musiała być niewyprana że się piesek skusił na sery - komentuje z uśmiechem starszy pan, przechodząc obok i kierując się do sklepu
- I co teraz? - zapytuje młodzieniec. Pies, sądząc po wyrazie pyska niczego nie żałuje.
- Teraz będziesz miał mniej sprzątania bo kupa wyjdzie już zapakowana - kontynuuje staruszek - Wyjdzie taka w kształcie damskiej nóżki -
- Tato! - krzyczy dziecko, kierując swoją bezsilność na balkon, gdzie ojciec zastanawia się nad skutkiem pochłonięcia przez ich psa kawałka odzieży.
- Trzeba mieć nadzieje, że mu wyjdzie drugą stroną - odpowiada w końcu.
- A jak nie? -
- To pojedziemy do weterynarza... co on robi? - pyta mężczyzna wychylając się bardziej, żeby przyjrzeć się psu
- On rzyga! - krzyczy podekscytowane dziecko - Rzygaj Irys, rzygaj! -
Ludzie gromadzą się na balkonach na porannego papierosa i przyglądają się kibicującemu chłopcu, którego pies pompuje na trawniku. Na pewno zastanawiają się skąd taki entuzjazm, ale zapewne bardziej dziwi ich fakt, że ojciec dziecka postanawia dołączyć i też zostać Cheerleader-em.
- Dajesz Irys, wyrzyguj! -
Publiczność przygląda się z niepokojem, a pies pompuje. Emocje rosną.
W końcu Husky uwalnia z siebie kosmitę i jego organizm opuszcza skarpetka wraz z trawą i czymś co kiedyś było jego śniadaniem.
- Jest! Wyrzygał to! -
- No! Całe szczęście. Teraz go zabierz zanim to znowu zeżre -
- Dobry Irys! Dobry! - skanduje dziecko, odciągając psa od kupki nieszczęścia ze skarpetką na wierzchu.
Publiczność zdezorientowana, dziecko w euforii, ojciec szczęśliwy. A to wszystko przez fakt, że pies właśnie opróżnił swój żołądek na trawniku. Jednak nie takie perełki się tu zdarzały, więc każdy akceptuje taki stan rzeczy i sąsiedzi kończą swoje papierosy.
- Co tu się dzieje? - pyta zszokowana kobieta, zawinięta w kokon z koca, wychodząc na balkon. To żona sąsiada. Bardzo zdziwiona żona. Kobieta patrzy na syna, na psa, na to co zostawił pies i w końcu na męża, szukając odpowiedzi.
- Irys haftował - odpowiada mężczyzna.
- I Ty się tym cieszysz durny? -
- Skarpetkę zeżarł -
- A gdzie on znalazł skarpetkę? -
Tutaj dialog powtarza się i wygląda niemal identycznie jak ten przeprowadzony kilka minut wcześniej z chłopcem. Tłumek na balkonach wraca do mieszkań. Koniec przedstawienia. Były emocje, była niepewność, był wielki finał w postaci psiej fontanny. Nikt jednak nie klaskał, publiczność jest wymagająca.
Może następnym razem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz