Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

czwartek, 6 grudnia 2018

Bigos w parku, czyli kulinarne psy.

Piąta rano. Miejski park. Mgła, że nie widać własnego psa, który krąży gdzieś w tym mleku i węszy po ośnieżonej trawie. Cisza. W tle niesie się czyjś cichy głos. Z każdym krokiem jest coraz głośniejszy.
- Bigos! - słyszę w oddali i robię się głodna.
- Bigooos! -
Jeśli ktoś tu rozstawił budkę z jedzeniem będę przeszczęśliwa. Podchodzę bliżej i między drzewami dostrzegam człowieka, opatulonego w kurtkę, szalik i czapkę tak samo jak ja. Niestety stoi bez jedzenia. Szkoda.
- Bigos! - krzyczy ponownie - Gdzie jesteś łajzo! -
Między drzewami pomyka coś białego, ledwo zauważalnego. Można by pomyśleć, że to duch, jednak stanowczo nie przypomina bigosu.
Mężczyzna w dłoni trzyma smycz. No tak, bigos to pies. A już mi narobił smaka.
Zza wzniesienia wyłania się cień. Nie ten sam co przemykał się między drzewami, ten jest dużo większy.
- Bigos? - pyta z nadzieją człowiek
- Nie - odpowiada drugi mężczyzna i zaczyna się śmiać - Pan też szuka psa? -
- Tak, pan też? - 
- Pewnie się razem bawią gdzieś w tej mgle. Poważnie Bigos? -
- No bo widzi pan, początkowo to był Boguś, jednak młodsze dziecko miało jakiś dziwny problem i cały czas wołało Bigoś zamiast Boguś. No to już został Bigoś, który z czasem zmienił się w Bigos -
- Nieźle, o tam są, widzę ich. Rogal! Rogal do mnie -
Pierwszy z mężczyzn spogląda nieufnie na drugiego, myśląc że ten się z niego nabija. Po chwili orientuje się jednak że to zwykły zbieg okoliczności.
- Rogal? - pyta.
- Co pan chce, musi być pieczywko do bigosu. Dostał Rogal, bo jak był mały to się non stop szczerzył, czyli miał rogala nie? -
- No ma to sens -
Psy zauważają ludzi i decydują się jednak do nich podbiec.
- Zaraz, to nie jest Bigos - stwierdza mężczyzna macając puchaty ogon.
- To moje! - krzyczę i podchodzę bliżej 
- Tak właśnie mi coś objętość nie pasowała - odpowiada właściciel Bigosu i oswobadza sukę, która jednak nie ma zamiaru nigdzie się ruszyć. Człowiek dotknął, więc człowiek musi pomiziać. Takie są zasady.
- Chyba mnie lubi -
- Ona ma taką przypadłość, że wszystkich lubi -
- Kto jest dobrym pieseczkiem? Posmyrać pieseczka? -
Księżniczce więcej nie trzeba, zaczyna wić się na śniegu tworząc coś na wzór aniołka ze zdeformowaną głową i popiskując radośnie. Przywołany niepokojącymi dźwiękami do właściciela wraca Bigos, cały w błocie. Pies patrzy z zazdrością na sukę i spogląda na swojego pana. Zdrada. A tylko na chwilę go zostawił.
- Bigos jak Ty wyglądasz! Gdzie Ty w tym śniegu znalazłeś kałużę? -
- Chyba się panu Bigos przypalił - śmieszkuje drugi z mężczyzn zapinając swojego Rogala - Niech pan ma nadzieję, że to błoto -
- Pan mi nawet nie mówi takich rzeczy, ja go dopiero trzy dni temu kąpałem -
Muszę już wracać. Głupio trochę teraz ją wołać. Pomyślą, że się nabijam. No trudno, inaczej nie przyjdzie.
- Chodź Morfina, idziemy już -
Mężczyźni zamierają i spoglądają na mnie zdezorientowani.
- Żona mi nie uwierzy - stwierdza jeden z nich, otrzepując Bigosa z grudek błota.
- Wie pan czego nam brakuje? Grzybka. Co to za Bigos bez Grzybka? -
- Znając moje szczęście zaraz przybiegnie pies, który się tak nazywa -
Grzybka chyba nie znaleźli, ale w stronę parku kierowała się właśnie właścicielka Muchy - małego Yorka. Chyba ciągnęła do zaprawionego Bigosu.
Nie chciałam psuć panom niespodzianki, ale odeszłam z nadzieją, że natkną się na kobietę i wymienią swoimi kulinarnymi spostrzeżeniami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz