Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

czwartek, 4 kwietnia 2019

Szczury, węże, groźna żona

Z okazji światowego dnia szczura (4 kwietnia) chciałabym przytoczyć pewną historię, która miała miejsce kilka dni temu.
Na czwartym piętrze naszej klatki schodowej mieszka pewien starszy pan. Pan Stanisław nazywany jest przez swoją żonę starym prykiem, a przez mieszkańców bloku smerfem marudą.
Ktoś pali na balkonie? Pan starszy już stoi ze swoim domowej roboty megafonem z gazety w oknie i wyraża swój jawny sprzeciw. 
Dzieci za głośno bawią się na placu zabaw? Przepędzić małe gnojki.
Jakiś sprzęt skrzypi na siłowni 200 metrów dalej? Za komuny było lepiej! Każdy znał swoje miejsce.
Ulotkarze chcą wejść i powrzucać reklamy do skrzynek, bo taką mają pracę? Zapomnij. Stasiu i jego lacha stoją u bram i pilnują fortecy przed najeźdźcą.
Jaśnie smerf maruda nie lubi też zwierząt, chyba że pływają w zasmażce po jego talerzu. Jest waleczny i ciekawski w stosunku do każdego człowieka. Wyjątek stanowi tutaj jego żona, która nie daje sobie wejść na głowę i zawsze ma ostatnie zdanie. To jedyna istota na ziemi której boi się pan Stanisław.
Koniec wstępu, przejdźmy do historii właściwej.
Wracam do domu obładowana siatkami. Przez jednorazówkę prześwitują psie ciastka, ściółka dla szczurów i łuskany groszek w formie "snacksów".
Na klatce stoi smerf i lustruje po skrzynkach pocztowych. Sprawdza głównie swoją, ale kątem okaz przygląda się też co to sąsiedzi mogli ciekawego otrzymać pocztą polską.
- Dzień dobry - mówię, zbliżając się do drzwi. Mieszkam na parterze, skrzynkę na listy mam tuż obok.
- A dzień dobry - odpowiada pan Stasiu, wiem jednak że na tym się nie skończy. Nigdy się na tym nie kończy.
- A ten pani pies to tak wyje jak pani nie ma - zaczyna pan Stanisław - No przeokrutnie.
- Doprawdy? - pytam odruchowo bo wiem doskonale, że Morfina kiedy tylko wychodzę uderza w kimono. Była wielokrotnie nagrywana i niezależnie od czasu jaki musi spędzić sama jej system działania nie ulega zmianie. Nigdy nie zdarzyło jej się wyć, czy szczekać. Najada się i maszeruje do legowiska.
Biorę więc słowa mężczyzny z przymrużeniem oka, zwłaszcza wiedząc o lęku separacyjnym Huskiego dwa piętra wyżej.
- Tak, no musi pani coś z tym zrobić.
- A to nie Koda przypadkiem? On lubi sobie pośpiewać jak jest sam.
- Nie, to na pewno ten pani. Ja poznaję po wyciu.
No skoro tak.
- A co to pani ma w siatkach, pani pies w domu się załatwia, czy na kota go pani wymienia? - pyta smerf, stukając laską w siatkę z peletem.
- Mam szczurki - odpowiadam i czekam na "OJezusMariadżuma", które musi paść za każdym razem kiedy ktoś przygarnia zwierzę o złej reputacji.
- To już wiem czemu się pojawiły szczury w piwnicy znowu!
Doczekałam się. Niektóre zachowania są takie przewidywalne.
W piwnicy nie ma już szczurów, pozbyliśmy się ich lata temu.
- Może to te pani?
- A jaki kolor?
- Szare.
- To nie moje.
- A jakiego ma pani koloru?
- Całe białe - odpowiadam niezgodnie z prawdą. Chcę sprawdzić w jakim czasie białe szczury zaczną być plagą piwnicy i jak szybko pan Stanisław przyjdzie do mnie z tym problemem. Jego żona zapewne się nie ucieszy, że jej mąż widuje białe gryzonie po browarku.
Do klatki wchodzi sąsiad z góry, właściciel pięknego węża który mieszka tutaj od kiedy pamiętam.
- O, a może pan chciałby karmę dla węża? Sąsiadka sprowadziła nam do bloku szczury.
Śmieszek jeden. Znamy się z właścicielem gada, więc spoglądamy na siebie i wzdychając mężczyzna odpowiada smerfowi:
- Za małe są. Moja to takie bardziej mięso pana wielkości preferuje.
- Jak nic zaraz jakieś choróbsko się przywlecze. To już nie macie co trzymać jeszcze do tego w blokach? Masz pani psa, nie wystarczy? O, może ten pies zje te szczury.
- Prędzej szczury tego psa - odpowiadam odnajdując klucze.
- Okropieństwo. One mają takie oślizgłe ogony, jak węże. Węże też są takie śliskie i paskudne.
Spoglądam na znajomego sąsiada. Wdawać się w dyskusję i uświadamiać starszego pana, że ani wężowe łuski ani szczurze ogony nie są śliskie w dotyku nie ma najmniejszego sensu. Widzę jednak stężenie na twarzy mężczyzny oznaczające wzrost jego ciśnienia.
- Panie Stanisławie ja to bym właściwie miał prośbę - odpowiada właściciel gadzinki.
- Słucham sąsiedzie.
- Słyszałem, że ma pan jakiś stopień wojskowy.
- Ano mam.
- To musiał pan być bardzo dzielny.
- Ano byłem i dalej jestem.
- Pan się węży nie boi, nie?
- Nie no gdzie tam. Lachą przez łeb i gad martwy.
- No to świetnie, bo się umówiłem z pana żoną że wypożyczę Wasz balkon dla Krysi. U nas mało miejsca na wybiegu, a tak to sobie wejdzie te piętro wyżej i pospaceruje po balkonie trochę, może do domu wejść przez uchylone okno także trzeba uważać na stopy, zwłaszcza jak są w skarpetkach. Widzi pan ona skarpetki bierze za małe włochate gryzonie i chce je zjeść, urocze nie?
- Moja żona by się w życiu nie zgodziła.
- Zabawne, bo z tego co wiem to Krysia jest właśnie u państwa i bawi się z pana żoną.
Sąsiad nie dowierza, ale widząc pewność siebie młodszego mężczyzny rusza tiptopami w stronę schodów. W tym czasie właściciel węża podchodzi do domofonu, dzwoni na czwarte piętro i informuje żonę pana Stasia o numerze jaki właśnie wykręcił husarzowi z laską. Ustalają wspólną wersję zdarzeń (wąż dopiero co poszedł do siebie, ale faktycznie był tu przed chwilką) zanim człowiek-maruda przekroczy próg domu i kobieta chichrając się do słuchawki postanawia iść na całość i oświadczyć mężowi, że Krysia będzie z nimi spać w nogach, bo jej właściciel wyjeżdża na noc a gadzinka nie lubi być sama.
Cenię tę kobietę.
W końcu mieszkając z kimś takim trzeba sobie zapewniać odrobinę rozrywki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz