Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

piątek, 12 kwietnia 2019

Budynek

Budynki uczelni na której studiuję nie powstały w jednym czasie. Politechnika rozbudowywała się na przestrzeni lat i dokładała coraz to nowsze budynki, czego skutkiem jest konieczność przenoszenia się studentów co zajęcia w inne miejsce. Pierwszy wykład może być w super nowoczesnej auli szklanego budynku, a następny już kilometr dalej w architektonicznej abominacji która pamięta jeszcze rozbiory. Ma się czasem wrażenie, że niektóre z tych z budynków konstruowali uczniowie tego przybytku i dobrze się przy tym bawili.
Porozmawiamy więc dzisiaj o katakumbach budynku chemicznego.
Myślę, że z całą stanowczością stwierdzić można, że architekt był pijany i na mocnych środkach odurzających kiedy projektował ten budynek. Ktoś pomyślał najwidoczniej, że zabawnie będzie popatrzeć na zagubionych ludzi, którzy mimo posiadania planu budynku nie potrafią odnaleźć poszukiwanej sali.
Zacząć należy od tego, że całość otoczona jest magnoliami.




O ile wizualnie wygląda to pięknie, tak na pewno nie myślano w momencie sadzenia drzewek o alergikach. Nie jest to jedno drzewo. Różowe chmury osaczają budynek z każdej możliwej strony tak, że zaglądają w okna każdej sali. 
Osobiście, będąc alergikiem zaawansowanym płaczę od samego patrzenia. Kiedy przekroczę drzwi główne, prowadzące do holu moje oczy puszczają wodospad, a nos podąża za ich śladem. Z przymrużem powiek na pięć milimetrów patrzę przez mgłę na budynek i zastanawiam się czy można nienawidzić go bardziej.
Można. Budynek nie posiada windy.
O ile dla mnie jest to problem drugiego sortu, tak nie wiem jak radzą sobie z tym studenci niepełnosprawni, albo Ci ze złamanymi kończynami.
Wkraczasz więc przez zamkowe bramy i chwytasz za mosiężną klamkę wielkości ręki olbrzyma. 
- Zamykać drzwi! - drze się pani na portierni mimo, że zostały one dopiero otwarte. Zamykasz więc wrota i skręcasz w długi, pozbawiony życia korytarz. Wiesz do jakiej sali masz dotrzeć, jednak brak numerków na drzwiach utrudnia zadanie. Kroczysz długim korytarzem, który zdaje się nie mieć końca i docierasz do schodów. Wchodzisz na górę i pytasz siedzących tam studentów którędy do 328. Wyglądają na zagubionych. Dowiadujesz się, że oni szukają 210 i są tu od 40 minut. Wchodzisz wyżej, jednak natrafiasz na ślepy zaułek. Na samej górze znajduje się tylko składzik na miotły i małe, okrągłe okienko przez które zerka na Ciebie magnolia. Schodzisz piętro niżej i skręcając koło toalet napotykasz na szklane drzwi. Są zamknięte, jednak innej drogi nie widać. Obok drzwi znajduje się przycisk. Dusisz go i pojawia się kobieta odziana w laboratoryjny fartuch. Dowiadujesz się, że do 328 musisz wrócić korytarzem, którym tu dotarłeś i za roślinką po lewej ukryte są drugie schody. Zawracasz, idziesz korytarzem, docierasz do tajemniczych schodów i wchodzisz na górę. Szklane drzwi, znowu zamknięte, do tego nikt nie odpowiada na dzwonek. Wracasz do poprzednich drzwi, znowu znęcasz się nad okrągłym guziczkiem i tłumaczysz pani w fartuchu, że tamte drzwi są zamknięte.
Dostajesz misję poboczną. Masz znaleźć portierkę z tego piętra, ponoć znajduje się w sali 200. Kobieta wpuszcza Cię za szklane drzwi na jeszcze dłuższy niż przedtem korytarz. Nigdzie nie widzisz numerków, więc zaglądasz do pustych sal w nadziei na znalezienie pomocy. Na końcu korytarza znajdują się schody. Idziesz nimi na górę. Znów ślepy zaułek. Zastanawiasz się po co komu schody, które do niczego nie prowadzą? Czy to tajemne przejście do Hogwartu? Schodzisz niżej i znajdujesz korytarz z obrazami. Przynajmniej tak Ci się wydaje, na każdym jednak widnieje ta sama roślina. Kiedy przechodzisz obok obrazy zaczynają ożywać. 
Okazuje się, że to okna. Stojące za nimi magnolie stukają w szyby i masz wrażenie, że się z Ciebie śmieją. Skręcasz w prawo, potem w lewo i jeszcze raz w prawo. Odnajdujesz panią od kluczy, która towarzyszy Ci w drodze powrotnej. Przechodzicie przez korytarz magnolii. Pociągasz nosem i spoglądasz na knujące rośliny, które wszędzie rozsiewają swoje krwiożercze pyłki. Musisz mieć je na oku, na pewno coś kombinują. Dochodzicie do drzwi docelowych. Portierka otwiera drzwi i wraca do siebie, a Ty wchodzisz na korytarz w kształcie litery "s". Przechodzisz obok kaktusa i docierasz do szklanych drzwi - zamkniętych. Masz ochotę płakać, ale orientujesz się, że dzięki alergii już to robisz. Zawracasz i znajdujesz ukryte za zakrętem drzwi. Są otwarte i prowadzą na kolejne schody tego szaleństwa. Czujesz, że krążysz po tym budynku już tyle czasu, że zdążyłeś postarzeć się o 20 lat. Schody prowadzą do korytarza z kolejnymi schodami. Masz dość. Docierasz do kolejnych drzwi i starszy pan za nimi mówi Ci, że musisz zawrócić do poprzednich schodów. Przechodzisz kryzys egzystencjalny. Masz ochotę usiąść w kącie i zacząć się bujać. Zawracasz i na schodach spotykasz inną zagubioną grupę, która pragnie znaleźć wyjście. Orientujesz się, że Ty również już nie wiesz jak do niego dotrzeć i że trzeba było sypać za sobą okruszki, albo rysować znaki kredą. Niepocieszeni rozchodzicie się i mijając kolejny korytarz z oknami (przeklęte magnolie) znajdujesz szklane drzwi, za którymi widzisz znajome twarze. Drzwi są zamknięte. Ludzie po drugiej stronie biegną po portierkę, a ona informuje Cię, że do tych drzwi kluczy nie posiada i musisz iść dookoła. Wystarczy skręcić w lewo, dwa razy w prawo i dotrzeć do drzwi po drugiej stronie. Nie chcesz tracić z oczu ludzi, ale podążasz według instrukcji. Pociągając nosem i mijając kolejne magnolie docierasz do drugich drzwi, które zostają otwarte. Nareszcie wśród swoich. Wszyscy cieszą się, że przeżyli i nie zgubili się w korytarzach. Jesteście jednak przekonani, że są ludzie którzy weszli tu lata temu i nie potrafią znaleźć wyjścia do dziś. Stoicie pod salą i czekacie na profesora dumni i szczęśliwi, że to już koniec koszmaru.
Do starosty przychodzi sms od profesora.
"Przyjdźcie do sali 267, czekam tam na Was"
Oh well...
Niech zacznie się gra.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz