Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

sobota, 27 kwietnia 2019

Barbie i Ken

Spacer z psem. Zwierz na smyczy, bo wokół ludzi jakby zrzucali z samolotów darmowe paczki. Majstruję przy słuchawkach, które sądząc po splątaniu w nocy tańczyły twista. Przysięgam, że jak je odkładałam były odpowiednio poskładane. Udaje mi się wygrać z makaronem i wkładam słuchawki do uszu. Trwa chwilę zanim zdecyduję się czego właściwie chcę słuchać i podczas przeglądania playlisty słyszę tuż obok kobiecy głos, który mówi coś w stylu:
- Nie sądzisz, że powinniśmy mieć psa? Coś jak ten tylko ładniejszy.
Spoglądam dyskretnie na źródło dźwięku bo najwidoczniej myśli, że w słuchawkach gra muzyka i nie słyszę otoczenia. Oczom moim ukazuje się kobieta przed czterdziestką, odziana w pudrowy róż który okrywa ją od stóp do głowy, z fikuśną trwałą z lat 80-tych w kolorze blond i tak wąskiej talii ściśniętej gorsetem, że możnaby ją chwycić jedną dłonią. Zastanawiam się co na to jej narządy wewnętrzne i czy nerka dogaduje się z przełykiem. Jadąc w górę nie jest w cale lepiej. Ilość makijażu pokrywająca oblicze niewiasty wystarczyłaby do przemalowania bloku. Jej skóra promienie słoneczne ostatni raz widziała z 15 lat temu. 
Mam wrażenie, że ktoś w końcu stworzył w pełni funkcjonalną, ludzkich rozmiarów Barbie. Nie oceniam ludzi po wyglądzie i nie mam w zamiarze obrazić tej kobiety, ale podobieństwo jest tak uderzające, że przez chwilę zastanawiam się czy mieszka w domu z kartonu. Tuż obok stoi jej Ken. Również bez obrazy dla tego mężczyzny, ale kwadratowa szczęka, fryzura na supermana i dopasowanie kolorystyczne butów do swojej lubej mówią mi, że spędza on przed lustrem jeszcze więcej czasu niż ona.
Udaję, że grzebię w telefonie i w trybie incognito przysłuchuję się nietypowej, aczkolwiek bardzo dopasowanej parze za moimi plecami. Byłoby to wścibstwo gdyby nie rozmawiali o moim psie. A tak jest to tylko przekaz kontrolowany. Poza tym dalej nie wiem czego chcę słuchać.
- Ale wiesz, z psem trzeba wychodzić, sprzątać po nim kupy - odpowiada Brandon Routh po tuningu.
- Fuj, a nie ma takich co się załatwiają do muszli? - pyta Barbie, grzebiąc w torebce i szukając zapewne szminki, której czterdziesta warstwa wyląduje zaraz na ustach. Mówienie musi być dla niej koszmarem.
- Chyba można je nauczyć, ale one i tak brudzą i wszędzie jest pełno sierści.
- A kot? Koty są takie enigmatyczne i tajemnicze.
- A jak Ci upoluje mysz i przyniesie do domu?
- O nie, chyba bym umarła, odpada. To może fretki? Takie dostojne i prestiżowe.
- Śmierdzą. A może wąż?
- Nawet sobie nie żartuj w ten sposób. Nie, nie. Można gdzieś dostać motyle? Motyle są piękne.
- Na pewno krótko żyją. Może lisek? Albo szop.
- Szopy grzebią po śmieciach, ale taki lisek to jest coś.
Mam ochotę się odezwać i powiedzieć, że sądząc po podejściu do zwierząt powinni zdecydować się na paprotkę zanim przejdą do hipopotama. Ken wyprzedza mnie jednak i pozwala pozostać w ukryciu.
- Lisek jest jak pies w zachowaniu, więc raczej nie. Poza tym zwierzę kosztuje, a chyba nie chcesz rezygnować z czegoś dla siebie żeby mu kupować jedzenie.
- Nie, masz racje. Ludzie ze zwierzętami zwykle nie są zadbani - rzecze niewiasta w róż odziana i odchodzi, trzymając swojego faceta za rękę.
- Słyszałaś Morfi? Śmierdzisz, dużo kosztujesz i przez Ciebie nie jestem dostojna - mówię do psa, decydując się w końcu na jakiś utwór. Świniak podnosi głowę słysząc swoje imię i zaszczyca mnie merdającym ogonem.
Czymś czego kupić nie można, a jest dla mnie cenniejsze niż wszystkie dobra tego świata.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz