Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

wtorek, 16 kwietnia 2019

Pożaru gaszenie i soczku sączenie

Psy bawią się wesoło na polu i wyskubują świeżą trawę. Wschodząca gwiazda Rocky mierzy się mistrzynią wagi ciężkiej - Morfiną, której kozia natura pozwoliła obronić tytuł wyjadacza zieloności już siódmy raz z rzędu. Do odważnych jednak świat należy, więc pies podejmuje wyzwanie.
Właściciele robiąc za widownię obserwują swoje futrzane pociechy i co jakiś czas rozdzielają te bardziej natarczywe. Na ławce nieopodal siedzi dwóch panów w średnim wieku, sączących procentowe dobro owinięte zgrabnie w papierową torbę dla niepoznaki. Nikt nie zabroni im pić soczku na łonie natury. Soczek może trochę i sfermentował, ale przecież nic się nie może zmarnować. Co jakiś czas do panów podbiega jakiś zbłąkany pies. Mężczyźni głaszczą go, kłócą się chwilę jaka to rasa i wracają do degustacji soku z gumijagód. Symbioza w pigułce. Nikt nikomu nie przeszkadza i nie wadzi.
Na horyzoncie pojawia się jednak kobieta bez psa, zmierzająca w naszym kierunku. Fryzura pod tytułem "żądam rozmowy z menadżerem" uświadamia nam szybko z czym za chwilę będziemy mieć do czynienia. Niestety tym razem nasze podejrzenia okazują się słuszne.
Kobieta podchodzi do grupki właścicieli i tonem nieznoszącym sprzeciwu pyta pierwszego mężczyznę z brzegu:
- Czy to jest według pana wybieg?
- Tak jakby - odpowiada właściciel małego rudzielca.
- Otóż oświadczam panu, że to nie jest wybieg. Musicie zafajdać tymi psami ostatni czysty kawałek zieleni? To jest Wasz cel? To jest nielegalne zgromadzenie, te zwierzęta biegają bez smyczy, widzę tu kilka niebezpiecznych ras. Może się za chwile coś komuś stać.
- Proszę mi zatem wskazać najbliższy wybieg dla psów, a się tam przeniesiemy.
- W tym mieście nie ma wybiegu dla psów.
- No właśnie. Placów zabaw dla dzieci jest z pierdyliard, ale na jeden wybieg to już miasta nie stać. Organizujemy więc swój.
- Nielegalnie.
- Proszę więc wezwać policję.
- Nie omieszkam. To jest zakłócanie porządku, samowolka i...
- Patrz Wiesiu jakie to teraz nerwowe wszystko - przerywa kobiecie jeden z panów zajmujących ławeczkę.
- Ja to tą panią podziwiam - odpowiada drugi.
- Ale czemu, no co Ci te pieski przeszkadzają, bawią się grzecznie. Przeszkadzają Ci? No ale bo przecież, że nie. Taki pies Wiesław to jest przyjaciel Wiesiu, przyjaciel.
- Ale powoli, powoli. Ja to takich ludzi podziwiam, bo oni tak srają żarem i się nie boją, że im dupsko poparzy.
Na twarzach zgromadzonych utrzymuje się efekt rybki, a kobieta zapowietrzając się odchodzi krzywiąc nogi odziane w platformy na nierównym gruncie i rzucając w stronę mężczyzny:
- To się tak nie skończy, zaraz tu przyjdę ze strażą miejską. Pan jest niewychowany, bezczelny... a pana pies jest szpetny.
- Ale Ci pojechała Wiesław, ja bym się nie pozbierał - rzecze mężczyzna podając butelkę koledze.
- Ale Ludwik ja nie mam psa przecież.
- Pewnie jakbyś miał to byłby szpetny.
- A to niby dlaczego?
- Bo pies się upodabnia do właściciela Wiesiu, słyszałeś o tym?
- To ja nie chcę takiego psa, bo by za dużo pił - odpowiada mężczyzna i pociąga łyczka, czekając na następną puchatą kulkę która podbiegnie do niego na dawkę głasków.
Nie wiem czy pan Wiesław był kiedyś strażakiem ale ten ogień ugasił zawodowo.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz