Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

poniedziałek, 28 września 2020

Nie znam tych psów

Będąc pewnego dnia na spacerze z dwoma psami - Morfiną i jej starszym towarzyszem tej samej rasy, natknęłam się na przemarsz młodzieży do lat pięciu z rodzicami. Dzieci ujrzawszy dwie beżowe wełny zaczęły pytać rodziców czy mogą psy pogłaskać. Opiekunowie krasnali zauważyli słusznie, że muszą spytać o to właściciela małych koni, więc brygada złożona z kilku do kilkunastu dzieci (straciłam rachubę, za szybko się poruszały) zaczęła mnie otaczać i pytać jeden przez drugiego czy szanse na utratę ręki przy bliskim kontakcie są wysokie.

Kilka minut później dwa psy leżały rozłożone na chodniku, podczas gdy całe ich futro było pokryte małymi, ludzkimi rączkami. Zwracając dzieciom uwagę, że należy głaskać delikatnie i nie pod włos, starałam się jednocześnie odpowiadać na pytania rodziców. A ile mają? A to rodzeństwo? Będą szczeniaczki? Dużo jedzą? Dużo wychodzi sierści? Jak się wabią?

W całym zamieszaniu przez przypadek błędnie przypisałam imiona kluchom, których widoczne były dla mnie tylko kończyny i zostałam dość szybko zdemaskowana przez większą latorośl, sięgającą do obroży Morfiny. Poprawiłam się, tym razem wskazując prawidłowo na sukę i psa, po czym wróciłam do konwersacji. 

Jedna z kobiet zaczęła mi się jednak baczniej przyglądać i po chwili milczenia zdecydowała się przemówić.

- A to pani psy są?

- Jedno moje, drugie jest u mnie chwilowo - odparłam.

- A co to znaczy chwilowo?

- Do czasu aż nie wrócą właściciele.

- To skąd pani wie, że pies nie jest agresywny w stosunku do dzieci, jeśli nie jest pani? Nie zna go pani tak dobrze.

- Znam go dobrze, wychodzę z nim od dziewięciu lat, po prostu razem nie mieszkamy na co dzień.

- To pani go nie zna dobrze, jak pani nawet imiona myli.

- Proszę pani, normalnie nie mylę, ale teraz jest taki tłok i zamieszanie, że ja nawet tych psów dobrze nie widzę poza kawałkiem futra i smyczą.

- No ja nie wiem, nie wiem - rzekła, po czym zabrała swoją (jak mniemam) pociechę i odeszła kilka kroków, żeby w odległości dwóch metrów patrzeć na resztę swoich znajomych i tam na nich zaczekać.

Kobieta rzuciła jeszcze, że "z tymi większymi psami to nigdy nic nie wiadomo", jakby to w jakikolwiek sposób miało uratować sytuację i zaczęła przyglądać się swoim butom.

Pozostali pogłaskali jeszcze chwilę zwierzęta i popędzani presją czekającej, również zwinęli młodocianych.

Wychodzi na to, że właściwie nie znam tych psów. Psów, z którymi na domiar złego "nigdy nic nie wiadomo". Czuję jak moje życie balansuje na krawędzi.




1 komentarz:

  1. Cudne futra. Nie mogę się napatrzeć.
    Grażyna R.

    OdpowiedzUsuń