Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

wtorek, 15 września 2020

Korale, koraliki

Duże zagęszczenie ludzi w arce generowało pewne korzyści. Sprzątanie zajmowało mało czasu i sprowadzało się do zmywania naczyń, prania ubrań i sporadycznego przemywania powierzchni płaskich. Zaoszczędzony czas mogliśmy poświęcić na dowolne aktywności. Mogły być one wykonywane pojedynczo lub w grupach, ale jedna z nich była objęta pewną restrykcją. Spacery czy wyjścia do sklepu musiały odbywać się w towarzystwie przynajmniej jednej osoby. Okolica bywała nieprzyjazna zwłaszcza po zmierzchu, kiedy na drogę wychodziły dzikie zwierzęta i wstawieni miłośnicy samogonu, szukający zaczepki. W lesie nie było zasięgu i wezwanie pomocy w razie wypadku czy wpakowania się w kłopoty graniczyło z cudem. Woleliśmy być ostrożni niż żałować i z czasem zwiększyliśmy nawet minimalny próg wyjść po zmroku do trzech osób.

Odnajdywaliśmy w lesie przeróżne rzeczy, a jedną z dziwniejszych były drewniane schody prowadzące na drzewo.


Nic nie było tam zawieszone, ale zgromadzone wokół deski sugerowały nam, że konstrukcja może być jeszcze udoskonalona.

Dziwności nie sprowadzały się jednak tylko do obiektów i przedmiotów.

Pewnego razu Ruda wróciła z zakupów wzburzona, nie oglądając się na idącego za nią Oliego, któremu w przeciwieństwie do towarzyszki dopisywał dobry humor. 

- Coś się stało? - spytał Damian, odbierając torby.

- Nie - odparła Ruda, chociaż jej wyraz twarzy wskazywał na coś zupełnie innego.

- Oli?

- Wychodzi, że Ruda jest ze mną w ciąży - zaśmiał się Oli.

- Co?

- Po drodze złapała nas jakaś kobiecina i próbowała nam wcisnąć korale. Nie przyjmowała odmowy, więc Ruda jej powiedziała, żeby sobie znalazła innych kupców, bo nie jesteśmy zainteresowani. Babeczka powiedziała wtedy, że powinniśmy być, bo to są ciążowe korale, które się nosi, żeby dziecko się dobrze chowało, a przecież widzi, że Ruda przy nadziei i ona po dziecku wyczuwa, że będzie miało urodę po ojcu.

- Że niby po tobie?

- Spojrzała na mnie. W każdym razie Ruda się zirytowała, wykrzyczała że wcale w ciąży nie jest, bo przecież nawet nie ma brzucha, na co kobieta, że jeszcze nie widać, bo ciąża wczesna i żeby nie była tak nerwowa, bo dziecko się z czkawką urodzi.

- Gratulacje - rzekł Szyszek - Wychodzi na to, że będę wujkiem.

- Jak to będzie dziewczynka, nazwiemy ją Marcelinka?

- Nie grzesz...

- Odpuściła wam w końcu te korale?

- Chyba tak, ale szła za nami właściwie pod samą bramę.

- A to nie ona tam stoi?

- O...

- Niech pamięta o piciu wody z cytryną! - krzyknęła kobieta przez płot - I kotów niech nie dotyka. W takim stanie nie wolno.

Zanim Ruda ruszyła w kierunku kobiety celem udokumentowania braku swojej ciąży, Agnieszka zatrzymała ją w pół drogi, dzięki czemu nikt tego dnia nie został ranny.

Korale były nam oferowane jeszcze wielokrotnie, o różnych porach. Z naszych obserwacji wynikało, że godziny pracy kobiety oscylowały w przedziale 6:00-23:20. Korale nabierały też różnej mocy w zależności od potencjalnych kupców. Działały dobrze na serce, układ oddechowy i pokarmowy, likwidowały problemy z cerą i alergię. Niestety nie dane nam było przekonać się o skuteczności produktu, ponieważ nigdy nie daliśmy się na niego skusić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz