Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

wtorek, 21 kwietnia 2020

Update ogólny


Jak w tytule. Zniknęłam na tydzień i trzeba usystematyzować sytuację odnośnie "teatru" i nie tylko.

Jak ktoś nie jest zainteresowany co się u kogo dzieje i dlaczego, to proszę sobie skipnąć do następnego postu, dziękuję.

Zaczniemy może egoistycznie ode mnie.

Czuję się względnie dobrze (jeśli ktoś nie wie dlaczego czułam się źle, odsyłam do ostatniego posta). Co prawda kilka razy w ciągu dnia moje uszy postanawiają dać koncert zakończenia programu telewizyjnego i porazić mnie piskiem, ale muszę z tym żyć i jakoś wybitnie mi to nie przeszkadza.

Po wykonaniu telefonu do lekarza specjalisty, celem umówienia się na wizytę, zostałam poinformowana, że jeśli nie występuje bezpośrednie zagrożenie życia w postaci krwawienia z uszu, nosa, czy objawów udaru, to mogę zostać umówiona na wizytę w lipcu przyszłego roku. Nice.

Może do tego czasu nie ogłuchnę.

Tak poza problemami natury zdrowotnej, to uczę się zdalnie, wychodzę na spacer z psem własnym i osób, które przebywają na kwarantannie, dostarczam zakupy osobom, które tego potrzebują i staram się nie stracić poczytalności przez brak kontaktów międzyludzkich, spędzając grube godziny na wideokonferencjach grupowych.

Jeśli chodzi o Damiana.

Jest to człowiek, który bardzo dobrze radzi sobie z izolacją. W dalszym ciągu dostarcza zakupy pani Eli, pracuje zdalnie i wciągnął się w szycie. Szczerze mówiąc staje się w tym niebezpiecznie dobry. Cóż za nowość.

Oprócz tego przyswaja nowy język (jeśli się nie mylę włoski), szydełkuje kotom zabawki do rozrywania na strzępy i hamowania ich morderczych żądzy i bawi się w programowanie na zlecenia.

Człowiek wielu talentów.

Podczas mojej niedyspozycji był też najbardziej uporczywym agentem świata, sprawdzając czy żyję i zmuszając mnie do kontynuowania tej drogi przez mękę. Dostawaliście kiedyś sms-y co godzinę, przypominające Wam o odpowiednim nawodnieniu? Był jak aplikacja do pamiętania o podstawowych funkcjach życiowych i chociaż teraz jestem mu za to wdzięczna, wtedy myślałam, że go rozniosę.

Oli i Szyszek pomagają mi w sytuacjach kryzysowych, kiedy nie mogę brać udziału w wykładach, ale potrzebuję ich treści. Zdarzały się sytuacje, w których oddawałam dane logowania któremuś z nich i prosiłam o notowanie tego, co uważali za istotne, podczas kiedy ja pracowałam nad grupowym projektem lub wychodziłam z psami.

Panowie byli też bohaterami mojego harmonogramu uczelni, kiedy przez tydzień zastanawiałam się nad sensem istnienia i dogorywałam we własnym łóżku. Brali również czynny udział w debacie na języku rosyjskim (po rosyjsku potrafiąc się tylko przywitać, podziękować i przeprosić) oraz projekcie wstępnym z niezawodności systemów inżynierskich i mam wrażenie, że trochę ich to zniszczyło. Cóż, co nas nie zabije, to wzmocni.

Szyszek odrobinę opanował swoją nadopiekuńczość (tylko odrobinę), ale to on jest liderem jednoosobowego zespołu wychodzącego na ten zły, niebezpieczny świat zewnętrzny. Oli natomiast, niczym księżniczka w wieży zamknięta, spędza czas w domu i nie wystawia palca poza ściany własnego mieszkania. Negocjacje trwają, ale Szyszek ma bardzo twarde stanowisko w tej sprawie, kierowane troską i zabezpieczeniem stanu zdrowia kamikaze, co już w tym roku zahaczył o respirator.

Ruda jest póki co jedyną członkinią stowarzyszenia dewiantów, objętą kwarantanną. Jest zdrowa, ale została przymusowo zamknięta w domu ze względu na podejrzenia ukrywania w swoim organizmie koronka 2020. 
Próba zamknięcia w domu Rudej jest jak próba zatrzymania wodospadu kartonem, ale kara pieniężna i groźba więzienia jest argumentem, z którym nie da się walczyć. Rude siedzi więc w domu i z każdym dniem jest jej bliżej do erupcji wulkanu i ziania ogniem.

Wysłannik piekieł musi coś jednak jeść, więc razem z grupą zorganizowaliśmy pewien system wspomagania potwory. Ochotnik, który jest codziennie zmieniany, dostaje na swój telefon listę zakupów. Po zakupieniu produktów z listy, ochotnik staje z torbą pod balkonem i każe spuścić Roszpunce swe włosy w postaci wiklinowego koszyka na linie, który migruje z trzeciego piętra drogą grawitacji na ziemię (po wcześniejszej dezynfekcji i nasmarowaniu spirytusem), następnie zakupy są umieszczane w koszyku i zostaje on windowany do właścicielki tą samą drogą, jaką przybył. Zazwyczaj całość przekazania mieści się w trzech rundach. Na telefon zarazy wysyłany jest rachunek za zakupy, a po chwili zostaje wykonany przelew na konto ochotnika na kwotę widniejącą na rachunku.
Zachowane są wszelkie zasady ostrożności i technika jest właściwie bezkontaktowa. Czasem na balkonie sąsiadów wyląduje jakaś szynka, ale zazwyczaj dostawy odbywają się bezproblemowo.

Stan psychiczny Rudej, która jest skrajnym ekstrawertykiem, oscyluje na granicy końca poczytalności i wstępnego socjopaty, więc kiedy dostanie już pozwolenie na opuszczenie mieszkania, przylgnie do pierwszej osoby jaką zdoła przechwycić i już jej nie wypuści.

Jakaś podła część mnie chciałaby, żeby tą osobą była Marcelina.

Łukasz, Karolina, Kasia.

Tutaj właściwie nie dzieje się zbyt wiele. Co wieczór każda osoba na czacie głosowym czyta małej Kasi bajkę na dobranoc (dziewczynka zażyczyła sobie zwiększoną częstotliwość dobranocek czytanych przez Damiana). Kasia żegna się z nami w okolicach 21:30 i oddaje sprzęt rodzicom.

Dostajemy też rysunki i wirtualne przytulaski.

Ola

Większość z Was zapewne Oli nie kojarzy, ponieważ pisałam o niej tylko w poście zapoznawczym z drugą grupą - dziewczyna z nerwicą natręctw. Utrzymujemy jednak ze sobą stały kontakt (głównie niebezpośredni) i jest ona aktywnym członkiem grupy na odległość. Niestety jej dolegliwości i nieśmiałość nie pozwalają jej na bliskie kontakty z grupą, ale niczego to nie zmienia w dobie internetu i środków masowego przekazu.

Ola jako jedna z nielicznych jest zadowolona z obecnej sytuacji pod względem higienicznym i wizualnym. Nikt nie zwraca uwagi na to, że nosi rękawiczki, ponieważ teraz wszyscy je noszą. Sklepy są czystsze, a ludzie dookoła mniej kontaktowi, co bardzo jej odpowiada.

Brak zwracania na siebie uwagi, wzmożona higiena, zachowany dystans i zwiększona przestrzeń osobista = pełnia szczęścia Oli.

Arek

Nowy członek grupy i nabytek szpitalny, sąsiad Oliego z sali. Chłopak opuścił już oddział torakochirurgii i w przeciwieństwie do naszego mistrza intubacji, obyło się bez komplikacji. Czyli się da, pomimo posiadania tylko fragmentu płuca.

Obecnie Arek uczestniczy w naszych wielogodzinnych konferencjach i usiłuje nie kłócić się o to ze swoją zazdrosną do granic możliwości dziewczyną, którą próbowaliśmy przekonać do wejścia do zespołu, ale odmówiła ze względu na skrajną homofobię i rasizm z jej strony.
Nic na siłę.

Arek w każdym razie trzyma się dzielnie, chociaż jego argumenty spotykają się ze ścianą.

Marysia vel Mysz zdobywa dla nas nowe informacje z Marcelinowego frontu, spędzając z matką Teresą długie godziny na czacie, co nie może być obojętne dla jej zdrowia psychicznego. Osobiście jestem pełna podziwu, ponieważ ja nie dałabym rady.

Pozostałe osoby z grupy radzą sobie dobrze, nikt nie choruje i nie potrzebuje pomocy z zewnątrz. Pomijam ich w wyliczance, ale wiedzcie, że mamy z nimi kontakt i wszystko u nich gra.

Marcelina dalej kombinuje i kręci, gra swoją rolę i będzie rodzić małego Oliwiera Damiana juniora już za miesiąc. Dobrze czytacie, dzieciak zostanie ochrzczony Oliwier Damian, potwierdzona informacja. Panowie są zdruzgotani, a pozostali mają ubaw życia. To będą narodziny tego stulecia.

Anonimka

Tu jest dłuższa historia na cały post, więc nie będę się na razie rozpisywać. Musicie jednak wiedzieć, że moje osobiste prywatne gryzonie były główną przyczyną pandemii oraz źródłem wszelkich nieszczęść 2020 roku, ponieważ jest to rok szczura w chińskiej kulturze. Ma sens? Najwyraźniej.

Króliki, które zostały przez kobietę przygarnięte (dla nieświadomych - Anonimka ma pod swoim dachem dwa króliki, zabrane tuż przed całym koronkowym zamieszaniem) okazały się być przeciwnych płci. Kobieta wzięła je do siebie, by je rozmnażać i ustabilizować domowy budżet, ale niesamowitym fartem trafiła na adopcję kastrowanej samicy i nie doczytała tego w umowie. Ręka opatrzności? Zbieg okoliczności? Niesamowite szczęście? Nie wiem, ale cokolwiek to było, był to strzał w dziesiątkę. Jako, że zwierzątkami trzeba się zajmować i mają one swój specyficzny zapach, a zarobić się na nich nie da, Anonimka postanowiła trzymać je w piwnicy, a po sprzeciwie lokatorów, wypuścić na wolność. Spokojnie. Tajnemu agentowi udało się uzgodnić wykupienie stworzonek (pieniądze były jedynym branym pod uwagę argumentem w sprawie) po przechowaniu ich do maja. Króliki zostaną przeniesione do mnie, a następnie trafią do domu tymczasowego dla królików i świnek morskich naszej bliskiej znajomej - Magdy, gdzie po kwarantannie i wizycie u weterynarza, zostaną skierowane do adopcji i poczekają na nowy, kochający dom. 

Zaoferowaliśmy zarówno wykup klatki, jak i obu królików + dodatek za opiekę, więc była to dla sąsiadki propozycja nie do odrzucenia.

Mamy nadzieję, że chociaż ta historia skończy się w tym roku dobrze.

Jak już jesteśmy przy zwierzętach, to może przejdźmy do nich, bo one też zasługują na uwagę.

Morfina jest Morfiną. 18 kwietnia skończyła osiem lat i trafiła niestety na moje dogorywanie, więc tort z wątróbki został przesunięty na bardziej dogodny termin.
Na spacerach musi mieć coraz więcej przerw i przystanków, ale ma też lepsze dni, w których stawy pozwalają jej na większą aktywność. Guzy póki co nie zwiększają znacząco swoich rozmiarów, tarczyca wydaje się być ustabilizowana, ale pojawiły się problemy z oczami, które są pod obserwacją weterynaryjną.

Jeśli wzrok jej się pogorszy, a mnie przyjdzie pożegnać się ze słucham (I hope not), to miganie do niedowidzącego psa będzie potwornie zabawnym doświadczeniem. Świniak został nauczony komend zarówno głosowych, jak i gestowych, ale w tej sytuacji może to nie pomóc.

Póki co sytuacja jest jednak w miarę stabilna.

Zapomniałabym. Nowa ksywa Świniaka to Janosik. Nowa technik pomyliła się przy zamówieniach telefonicznych na leki i Morfina została Janosikiem. W sumie dlaczego nie.

Popcorn, Masło, Karmel

Masło schudł. Ja wiem, też jestem w szoku. Do idealnej wagi mu daleko, ale jest na dobrej drodze. Na masowe prowadzenie wysunął się za to Popcorn, który wylewa się z moich obu dłoni. Popcorn jest alfą niestabilnym, który rządzi tylko dlatego, że jest największy i najbardziej despotyczny. Poszkodowany w tej sytuacji jest Karmel, który jest klatkowym popychadłem o wadze piórkowej, a jednocześnie największym miziakiem, którym jego bracia gardzą za spoufalanie się z ludźmi.

Karmel ma też pewne problemy natury neurologicznej, które są najprawdopodobniej wrodzone. Szczur jest pod stałą kontrolą weterynaryjną, ale miewa problemy z dostaniem się na wyższe piętra klatki, więc poidło i miska zostały przeniesione na parter, a cała klatka zabezpieczona zwiększoną ilością hamaków, które uniemożliwiają upadek z półek, nawet przy braku ostrożności.

Piksel vel syn szatana, potomek burzy i piorunów

Dalej jest synem szatana, potomkiem burzy i piorunów. Ostatnio zdemontował klatkę kennelową, pozbywając się z niej kilku prętów. Ulubione zajęcie - konsumpcja uszu kociej siostry.

Mercy i Bananka (koty Damiana)

Mercy się zaokrągliła przez pobyt opiekuna w domu i dopieszczanie jedzeniem. Nie mogę jej winić, mam tę samą przypadłość, chociaż nie mam opiekuna, który mi podsuwa smakołyki, więc kim jestem, by oceniać.

Bananka jako kot z problemami już od adopcji, ma nową przypadłość o nazwie zapalenie nerek i problemy z błędnikiem. Kitku jest w dobrych rękach i wraca do siebie po leczeniu, ale jej stan należy obserwować.

Oba koty mając niewolnika w domu całodobowo, nauczyły się podróżować głównie na jego ramionach albo w kapturze bluzy, ponieważ chodzenie jest takie męczące.


W skrócie to chyba tyle.

1 komentarz:

  1. Jak tylko będzie to możliwe i będzie zdrowie i siła na posta i możliwość ofotografowania królików, to poproszę.

    Ostrzegam, że mogę wtedy popaść w miłość zdalną prowadzącą do miłości bezpośredniej.

    A Animce się należy. Pewnie jeszcze chciała maleństwa sprzedawać właścicielom drapieżców wszelakich.

    Pozdrawiam

    Radek Od Królików

    OdpowiedzUsuń