Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

niedziela, 12 kwietnia 2020

Walczące pisanki

W moim domu od zawsze istniała pewna wielkanocna tradycja.

Tłuczenie jajek, czyli tak zwane walki pisanek.

Nikt nie miał prawa zjeść jajka, które nie przeszło oficjalnej walki na arenie. Tylko jajka-gladiatorzy mogły doznać tego zaszczytu. Wybierało się najtwardsze jajo z miski, ustawiało pod idealnym kątem i czubkiem uderzało w czubek jaja przeciwnika. Jajko, które się zbiło i poległo, kończyło na talerzu. Wygrane toczyło dalsze walki i w końcu zostawało to najlepsze, które zajmowało honorowe miejsce w kieliszku i było ogłaszane najlepszym wojownikiem wszech czasów. 
Zwycięzca niczego nie zyskiwał, nie było żadnej nagrody, ale mógł patrzeć z góry na przegranych i to nam wystarczało. Walczyliśmy o honor.

Jakby na to spojrzeć z innej perspektywy, doprowadzanie do celowej kolizji ugotowanych, nierozwiniętych kurzych dzieci brzmi jak koszmar. Młodociani rodzaju ludzkiego mieli jednak z tego świetną zabawę. 
Nasz gatunek jest zdrowo pokopany.

Jako dzieci wojny, ja, moja siostra i moi kuzyni, byliśmy uzależnieni od tych walk. Najbardziej wojownicze jajka były przez nas naznaczane i chronione przed kradzieżą przez pozostałych członków rodziny. Uciekaliśmy się też do przeróżnych sztuczek (nie do końca legalnych), które miały zagwarantować nam zwycięstwo. Podkładanie palca w ostatniej chwili tak, żeby jajko przeciwnika uderzało w paznokieć, malowanie jajek farbami z klejem, wybieranie tych z największym czubkiem, to tylko nieliczne z metod. Należało jednak uważać. Przyłapany na oszustwie musiał stanąć przed sądem dorosłych i przyjąć karę w postaci oddania wytuningowanego jajka. Nikt nie chciał stracić najlepszego jajecznego żołnierza, więc każdy udawał, że przestrzegał reguł i wypierał się, jeśli ktoś zarzucił mu kantowanie.

Pewnego razu mój dziadek postanowił dołączyć do konkurencji. Oświadczył, że będzie używał tylko jednego jajka i jeśli komuś uda się je zbić, ta osoba uzyska nietykalność w lany poniedziałek, który dla dzieci w naszej rodzinie zaczynał się od wrzucania śpiących smacznie młodocianych do wanny z lodowatą wodą. Każdy chciał tego uniknąć i nie można było się temu dziwić. Często nie spaliśmy całą noc i chowaliśmy się w szafie, żeby tylko uniknąć tych poniedziałków, ale nigdy nam się to nie udawało. Dziadek twierdził, że młode organizmy trzeba hartować, a szok termiczny nie istnieje.

Wracając do dziadkowego jajka (bez skojarzeń proszę), to było ono dziwne i miało nietypowy szary kolor, ale postanowiliśmy spróbować. Były to jedyne święta, gdzie walczyliśmy razem, przeciwko wspólnemu wrogowi i pilnowaliśmy, by dziadek nie oszukiwał w konkurencji. Niestety nikomu nie udało się zbić jajka. O tym, że było ono drewniane dowiedzieliśmy się dopiero wiele lat później, a kąpiel następnego dnia była wyjątkowo zimna.

Wniosek: Jeśli kantujesz, musisz się przygotować na to, że ktoś kiedyś okantuje Ciebie i będzie w tym dużo lepszy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz