Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

piątek, 3 kwietnia 2020

Puzzle z babcią


Kiedy rak skrupulatnie pożerał moją babcię i zostawiał w jej mózgu luki, opiekowałyśmy się nią na zmianę tak, żeby zawsze miała kogoś przy sobie. Jednego dnia byłam to ja, drugiego moja mama, a trzeciego ciocia - starsza siostra babci. 

W ostatnim stadium choroby babcia nie mogła już chodzić i chociaż mieszkała na parterze, jej wyjścia na zewnątrz ograniczały się do balkonu. Zapominała słów, osób, czasem trudno jej było nawet przypomnieć sobie jak się nazywała.
Żeby ćwiczyć to, co zostało z jej pamięci, przynosiłam memo, karty i puzzle. Babcia nigdy nie była dobra w puzzle, ponieważ nie układała ich w swoim życiu zbyt wiele, ale bardzo chciała się nauczyć. Wyglądało to tak, że z tysiąca kawałków umieszczała kilka ostatnich, ale i tak była z siebie dumna. Ja też byłam z niej dumna.

Pewnego dnia przyszłam do babci na swoją zmianę. Pomogłam jej się umyć, zjeść, rozwiesiłam pranie i usiadłyśmy do puzzli. Tego dnia babcia pamiętała schemat. Wiedziała, że najpierw należy odwrócić kartoniki obrazkami do góry, potem rozłożyć je z boku, ułożyć ramkę i szukać elementów według wzoru na opakowaniu.

- A to gdzie ma iść, Paulinko? - spytała babcia zachrypiałym głosem, trzymając w palcach malutki element układanki.
- To jest chyba fragment oka, to musisz znaleźć inne fragmenty oka i dać na środek.

Babcia przyjrzała się fragmentowi i dalej trzymając go w dłoni, zaczęła wnikliwie studiować moją twarz. Często to robiła, przyzwyczaiłam się do tego.

- Jaki mamy dzień tygodnia? - spytała.
- Jest środa babciu - odparłam, szukając listków wśród mrowia zielonych elementów.
- Coś się stało? Jakaś taka jesteś.
- Nie, nic. Nie martw się tym.
- Jestem stara, a nie głupia.
- Nic się takiego nie stało, poważnie.
- To mnie jednak masz za głupią.
- Nie.
- To mów.

Miałam po prostu gorszy dzień, ale babcia była uparta i wiedziałam, że nie odpuści. Opowiedziałam jej więc o nieprzyjemnościach na uczelni, kłótni z przyjaciółką, problemach w domu i wszystkim, co tego dnia można było zaliczyć do porażek. Babcia słuchała i oglądając trzymany w palcach element, spytała:

- A jaki mamy dzień tygodnia.
- Środa babciu - odparłam, wracając do puzzli. Na pewno już zapomniała o czym przed chwilą do niej mówiłam. Jej umysł był jak sito. Zostawały w nim tylko większe fragmenty.
- A co się stało?
- Ale co?
- Że jesteś taka jakaś nieswoja.
- Nic babciu.
- Mów.

Postanowiłam powtórzyć cały wywód ponownie, pomijając mniej znaczące fragmenty. To nie była jej wina, tak teraz działała jej głowa.
Babcia słuchała i kiedy skończyłam, spytała:

- To wszystko?
- Tak - odparłam.
- Na pewno?
- To mało?
- Nie wiem. Mało? Jaki mamy dzień tygodnia?
- Środa babciu.

Sitko miało coraz grubsze oczka i zatrzymywało coraz mniej informacji.

- Powiesz mi co się stało? - spytała po chwili babcia, więc westchnęłam i powtórzyłam historię, ograniczając się jedynie do zajęć na uczelni i kłótni z przyjaciółką.
- I to wszystko?
- Tak - odparłam, chociaż pominęłam większą część opowiadania.
- A jaki jest dzień tygodnia?
- Jest środa. Babciu, nie widziałaś takich fragmentów z narożników? - zapytałam, rozglądając się po stole. Poza fragmentem, który od początku babcia trzymała w dłoni, brakowało jeszcze trzech puzzli. Pamiętałam, że kiedy ostatnim razem chowałam układankę, to była ona kompletna. Kartoniki musiały spaść na podłogę, ale nigdzie nie mogłam ich znaleźć.

- Czego szukasz? - zapytała babcia.
- Brakuje trzech puzzli. Ten co trzymasz możesz wsadzić na środek.
- A to one są ważne?
- No tak, bez nich nie ułożymy do końca.
- A to ważne, żeby ułożyć do końca?
- No... tak.
- Ale to tylko rogi. Są mało ważne. Czy też są ważne?
- Są tak samo ważne - odparłam, dalej przeszukując stół.
- To czemu je pomijasz? - spytała babcia.
- No właśnie nie pomijam. Przecież ich szukam.
- A ja nie o tym mówię.
- A o czym?
- Jaki mamy dzień tygodnia?
- Babciu, jest środa. Naprawdę zapomniałaś?
- To powiesz mi co się stało, czy mam czekać do czwartku?
- Mówiłam Ci już. Coś w szkole mi nie poszło i pokłóciłam się z kimś.
- I to tyle? Tyle wystarczyło, żeby Ci popsuć humor na cały dzień? Za głupią mnie masz?
- Nie babciu.
- No chyba raczej tak, jak mi takie farmazony pociskasz.
- Co?
- Jajco. Powiesz mi w końcu co się naprawdę stało? Bo jakoś nie chce mi się wierzyć, że się przejmujesz pierdołami.
- Tak się po prostu nazbierało.
- Jak nie chcesz mówić, to ja Ci powiem. Martwisz się, że niedługo umrę. Tylko nie wiem po co. Wiecznie nikt nie żyje i raczej to jest wiadome. Ja już jestem stara, to czas zrobić miejsce nowym.
- Co Ty w ogóle mówisz babciu?
- Cicho. Nie babciuj tu teraz. Boisz się, że jak już kopnę w kalendarz, to zostaniesz z tym wszystkim sama. Tylko, że ludzi jest bardzo dużo.
- Ale nie są Tobą - odparłam, wstając i idąc do kuchni. Nie chciałam, żeby babcia widziała, że mnie to rusza.
- Wszystko ma swój czas, a mój termin ważności się kończy. Poradzisz sobie. Zazwyczaj jak się coś traci, to zyskuje się coś nowego. To trzeba patrzeć na to nowe, a nie na to stare, co się straciło.
- Możemy zmienić temat?
- Nie. A teraz zrobisz tak - odparła babcia, otwierając drugą dłoń, w której schowała brakujące puzzle.
- Ty je skitrałaś? Ale po co.
- Zabrałam fragmenty, bo Ty też je zabierałaś, unikając prawdziwej odpowiedzi. Jak się babcia pyta o co chodzi, to się babci nie ściemnia. Nie dałaś pełnego obrazka, to ja Ci też nie dałam.
- A co Ci miałam powiedzieć?
- Prawdę?
- To są moje zmartwienia.
- Pitu, pitu. Po pierwsze uczelnia to jedne wielkie problemy, więc nie istnieje coś takiego jak "problemy na uczelni", bo to stały element - powiedziała babcia, wkładając puzzla do narożnika - Po drugie każdy się czasem kłóci. O co poszło?
- Powiedziałam coś, co nie zostało zaakceptowane i tyle.
- Coś o sobie?
- W sumie tak...
- To jak ktoś Cię nie akceptuje, to nie jest Twoim przyjacielem. Nie zmieniaj się pod czyjeś dyktando. To następne - kontynuowała babcia, wkładając kolejny brakujący fragment na właściwe miejsce - Po trzecie... to nie wiem co tam było, ale to mało ważne i po czwarte, to Ty się nie masz martwić co zrobisz jak już mnie nie będzie, bo sobie doskonale poradzisz. Nie możesz być smutna już w środę, bo do końca tygodnia daleko. A przyjdź na pogrzeb w czarnym, to Cię wciągnę do środka. I patrz, ułożone, widziałaś?
- Ładnie.
- Dotarło do Ciebie, czy powtórzyć mam?
- Dotarło.
- To herbatkę zrób i włącz ten program o babach co myślą, że są miss świata. Pośmiejemy się.

Trolling babci level master.

2 komentarze:

  1. Jakim cudem pamiętasz tak dokładnie te wszystkie dialogi? Tyle lat temu lub tyle dni temu. To zaczyna brzmieć jak mitomania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy jest to pisane słowo w słowo? Nie, nie noszę ze sobą wszędzie magnetofonu, ale staram się oddawać charakter wypowiedzi jak najlepiej pamiętam. Od bardzo dawna zapisuję sobie też to, czego nie chcę zapomnieć w postaci krótkich haseł. Jeśli ktoś odbiera to jako mitomanię, niech tak będzie. Nie odczuwam potrzeby przekonywania nikogo na siłę.

      Usuń