Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

piątek, 8 września 2017

Sztuka nowoczesna

Byliśmy ostatnio ze znajomymi na wystawie sztuki nowoczesnej (nie pytajcie, to był dziwny pomysł). Konkretnie abstrakcjonizm. Jak ktoś kiedyś był w takiej galerii to wie że nazwa jest akuratnia.
To jest tak, że patrzy się na taki obraz który jest na przykład cały czerwony (nie żartuje tam nic więcej nie było, tylko płótno całe zamalowane na czerwono) i bogatsi ludzie albo znawcy sztuki zachwycają się i opowiadają co tam widzą, a Ty się zastanawiasz co oni wzięli że to widzą i masz ochotę też to wziąć. Stoisz przed takim dziełem 15 minut i rozkminiasz o co autorowi chodziło. Zaczynasz mieć lepsze egzystencjalne rozterki niż pod prysznicem, a kiedy zdajesz sobie sprawę ile jest warty ten cud sztuki to szybko dochodzisz do wniosku że coś podobnego namalowałoby półtoraroczne dziecko w 10 minut, w przerwie między kreskówkami. Jednak zachwycać się trzeba, bo jak się nie zachwycasz ludzie zaczynają na Ciebie patrzeć jak na wyrzutka z brakiem gustu.
Stanęłam przed obrazem, na którym było tylko koło i dwie kreski. To wszystko, serio. Bardzo chciałam zobaczyć tam coś więcej ale widziałam tam tylko to co było namalowane… czyli koło i dwie kreski.
Wtedy przeżyłam szok. Zobaczyłam że do galerii wchodzi grupka dzieci (na oko z pierwszej klasy podstawówki), z dwoma nauczycielkami. Zastanawiałam się po co. Co te małe dzieci mają wyciągnąć z tych bohomazów. Po co je tak torturować. To już lepiej je zabrać do teatru, do kina, gdziekolwiek. Jednak kiedy podeszły do obrazu przy którym stałam to zrozumiałam czemu tutaj są.
Nauczycielki spytały dzieci co widzą na obrazie. Padały odpowiedzi: słoneczko, guziczek, niekompletny bałwanek, talerz i sztućce, połowa pomarańczy. Te dzieci nie widziały tylko kółka i kresek, one widziały coś więcej. Grupa przeszła do następnego obrazu, a ja zostałam tam uświadamiając sobie jak bardzo dorastając zostałam pozbawiona abstrakcyjnego widzenia świata. Czemu nie potrafiłam już patrzeć tak jak te dzieci.
Spojrzałam po raz pierwszy na tytuł obrazu: „Wewnętrzne rozterki – autoportet”. Zwątpiłam. Przechodziłam już przez różne rozterki życiowe i przeżywałam wiele stanów emocjonalnych ale jeszcze nigdy nie czułam się kółeczkiem i dwoma kreskami. Poważnie, przeżyliście kiedyś coś takiego że ktoś spytał Was: „Hej, jak się czujesz nie wyglądasz najlepiej”, a Wy odpowiedzieliście: „O stary niedobrze, jak kółeczko z dwoma kreskami”? Ktoś zagląda w głąb Waszej duszy, a tam kółeczko z dwoma kreskami? To się nie dzieje. Ja wiem, że to ma być metafora i nie należy brać tego dosłownie ale ta metafora chyba powinna być zrozumiała dla każdego albo przynajmniej dla większości. Zrezygnowałam z prób zrozumienia autorów tych arcydzieł i postanowiłam podążać za grupką dzieci, przynajmniej było wesoło.
Jedna dziewczynka na pytanie co jej to przypomina (obraz, na którym była długa, gruba, brązowa kreska na białym tle), odpowiedziała bezceremonialnie: „Kupa, to jest ślad po kupie, mój pies taką kiedyś zostawił na dywanie”. Nauczycielki poczuły się zgorszone, tym bardziej że obok stał jakiś ważny krytyk.
Osobiście przybiłam tej dziewczynce piątkę. Jakkolwiek by się ten obraz nie nazywał, nowy tytuł był sto razy lepszy. Chwytliwy, krótki i opisujący co się faktycznie znajduje na obrazie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz