Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

piątek, 15 września 2017

Koci demon

Tak się złożyło, że musiałam podejść do znajomego po pewną książkę, która była mi potrzebna. Nigdy wcześniej u niego nie byłam, więc pokrążyłam trochę w poszukiwaniu adresu i w końcu udało mi się znaleźć jego mieszkanie.
Otworzył mi drzwi i kazał rozgościć się w salonie, a sam poszedł szukać książki. Mieszkanie nie było duże i trochę brakowało w nim światła. Usiadłam w fotelu i niemal od razu poczułam na sobie czyjś wzrok. Na stole siedział wielki, czarny kot i wpatrywał się we mnie jakbym wymordowała mu rodzinę co najmniej trzy pokolenia wstecz i w końcu przyszedł czas na zemstę. Czułam, że to spojrzenie wysysa mi duszę. Zwierzęta zazwyczaj mnie lubią, więc sądziłam że „kici, kici” przełamie lody i zwierz się rozluźni. Usłyszałam jednak najbardziej gardłowe miauknięcie jakie był w stanie z siebie wydusić. Brzmiało to jak głodna, wkurzona pantera. Zjeżył się tak, że dwukrotnie zwiększył swoją objętość.  Temu kotu stanowczo potrzebny był egzorcysta. Postanowiłam nie utrzymywać z nim kontaktu wzrokowego w obawie przed demonami, jakie w nim siedziały. Znajomy jednak nie wracał. Zerknęłam przelotnie na kota, którego źrenice stanowiły już tylko dwie wąskie kreski. Czarny syn szatana się oblizał. Nagle bardzo zainteresowała mnie architektura sufitu, jednak szybko oprzytomniałam i zaczęłam interesować się panelami. Moja odkryta szyja mogła być dla niego zachęcająca. Za bardzo lubię moją aortę, żeby się jej pozbywać. Znowu usłyszałam jak przemawiają przez niego dusze niewinnych, które pochłonął i byłam zmuszona na niego zerknąć. W jego oczach ujrzałam otchłań piekieł i chęć mordu. Postanowiłam wstać i powoli wycofać się do przedpokoju, żeby tam poczekać na książkę. Krok za krokiem zwiększałam dzielącą nas odległość, cały czas patrząc na błyszczącą parę kocich oczu. Po drodze wpadłam na znajomego, który wręczył mi przedmiot po który przyszłam i spytał co najlepszego wyprawiam.
- Twój kot mnie chyba nie lubi – odpowiedziałam szeptem
- Czemu tak uważasz –
- Zaczął na mnie warczeć i chyba chciał mi ukraść duszę –
- A gdzie siedziałaś? –
- Na fotelu – odrzekłam, dalej tyłem wycofując się na korytarz
- To on na Ciebie warczał, bo siedziałaś na miejscu jego pana. Nikt inny na tym fotelu nie może siedzieć, nawet ja –
- Dzięki że mi mówisz –
- Chodź, pogłaskasz go –
- Wolę żyć –
- No chodź -
Znajomy nie przekonał mnie w pełni ale byłam gotowa użyć go jako tarczy, w razie ataku bestii. Kiedy weszliśmy do pokoju kot był w pełni odprężony. Usiadłam na kanapie. Zwierz dał się pogłaskać, zaczął prężyć się i mruczeć, wchodząc na moje kolana. Demony, które w nim mieszkały chyba wyszły na herbatę. Opuściłam mieszkanie w lekkim szoku, z książką w dłoni i kocim futrem na spodniach.
Mam nadzieję, że dalej posiadam duszę i nie jestem obciążona żadną klątwą.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz