Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

czwartek, 10 września 2020

Koników nie dotykamy

Pewnego dnia zabraliśmy ze sobą prowiant, zamknęliśmy arkę i wybraliśmy się na wycieczkę. Głównym zamysłem było zbadanie leśnego terenu, który nas otaczał i ewentualne znalezienie nowych miejsc. Natarci środkami na kleszcze i opici ziółkami szamanki, które miały odstraszać od nas pasożyty, ruszyliśmy główną drogą, która wkrótce przerodziła się w leśną ścieżkę, a następnie amazońską dzicz. Przedzieraliśmy się przez paprocie w nadziei na znalezienie jakiejś wydeptanej trasy, ale jedyne na co natrafiliśmy, to więcej drzew i kłujących krzewów. Mieliśmy trzymać się razem i nie odchodzić na boki, ale z jakiegoś powodu Ruda, trzymająca się na tyłach, zaczęła coraz bardziej odstawać, aż w końcu z zieloności wyłaniała się tylko jej ognista czupryna. 

Po pewnym czasie las zaczął się przerzedzać, a my trafiliśmy na dwa konie, stojące za ogrodzeniem z bardzo cienkiej linki.

Zwierzęta znajdowały się pośrodku niczego. Dookoła nie było żadnych domków letniskowych ani działek budowlanych. Z jednej strony oddzielał je lichy płot, a z drugiej rzeka.

- Konie w środku lasu tak bez opieki? - spytała Agnieszka.

- Pewnie mają właściciela. Bezpańskie konie to rzadkość, poza tym stoją za ogrodzeniem - odparł Arek.

- Takie liche to ogrodzenie trochę...

- Widocznie takie im wystarcza.

- Myślicie, że gryzą? - spytał Boguś, zbliżając się do słupków.

- Nie - odparł Damian, łapiąc Bogusia za kaptur bluzy - Nie podchodzimy do koników.

- A to czemu? Nie wyglądają groźnie.

- Jeśli duże zwierzę stoi za lipnym z pozoru ogrodzeniem, to dlaczego nie ucieka?

- Bo jest dobrze wytresowane?

- Niekoniecznie. Zazwyczaj taka cienka linka trzyma konia tylko z jednego powodu.

- Prąd - dokończyłam za Damiana. Widziałam takie ogrodzenia wcześniej i niejednokrotnie zdarzyło mi się o nie oprzeć. Nie było to godne polecenia doświadczenie.

- Dokładnie, ogrodzenie jest pod napięciem, więc się nie zbliżamy. Nie wiemy jak duże jest napięcie, nie mam zamiaru nikogo reanimować.

- O, konie. Nawet ładne - zakrzyknęła Ruda, która właśnie dołączyła do grupy i zanim ktokolwiek zdążył ją powstrzymać, zaczęła cmokać na zwierzęta, które patrzyły na nas jak na cyrkowe małpki, wiedząc zapewne co się za chwilę wydarzy.

Ręka Rudej mimowolnie złapała za drut, co spowodowało jej odskok do tyłu i wydobycie dźwięku tyranozaura, a następnie puszczenie wiązanki zwieńczonej choreografią z tańca wokół totemu.

- Właśnie dlatego nie podchodzimy do koników - rzekł Damian.

- Po*ebało was?! Czemu mi nie powiedzieliście, że to kopie?

- A to nie wie, że konie kopią? - zaśmiał się starszy mężczyzna, stojący między drzewami i przyglądający się naszym poczynaniom. Musiał się tam ukrywać od dłuższego czasu - Przyszli się przejechać?

- A, nie. My tu przypadkiem, zwiedzamy sobie. To pana konie?

- A nie moje, ale pilnuję. One pensjonatu są.

- Jakiego pensjonatu?

- A, tamtego - odparł mężczyzna, wskazując palcem na gęstwinę drzew - Jak się przyjrzycie, to widać kawałek budynku.

- Konie pod prądem?! - obruszyła się Ruda, oddalając się od płotu na bezpieczną odległość.

- Konie mądre są. Nigdy drutu nie dotknęły. Wystarczy, że widziały jak ludzi kopało i one same już nie podchodziły.

- I nigdy się nie otarły nawet przypadkiem?

- Nie, ostrożne są. Ten prąd to na ludzi bardziej niż na nich. Co by tam łapek nie pchali i koni nie zaczepiali bez potrzeby. Dokarmiaczy też dobrze odstrasza.

- Tabliczka by się jakaś przydała, że ogrodzenie pod napięciem.

- Była, ale wiatr zdmuchnął.

- To trzeba nową zawiesić!

- Po co? Jedne takie niemądre było, żeby za drut łapać z całej grupki. Znaczy, że reszta wiedziała, żeby nie podchodzić. Wnioski się same wysuwają.

Postanowiliśmy zwinąć Rudą zanim zdążyło przemówić jej niepohamowane wnętrze i obiecując pilnowanie małej, gniewnej istoty, ruszyliśmy dalej.

Rudej nic się oczywiście nie stało, ale ponieważ ucierpiała jej duma, raczyła nas milczeniem jeszcze przez kilka kolejnych godzin.


3 komentarze:

  1. Nie wiem, czemu wyobraziłem sobie Rudą naładowaną prądem (włosy jak jeżozwierz , drobne wyładowania iskrzace po ciele) udającą Kaczora donalda podczas wkurzenia próbującej dostać się do opiekuna koników :)

    OdpowiedzUsuń