Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

niedziela, 27 września 2020

Kamerą przez świat, salon, schody...

Zdalne nauczanie. Ktokolwiek brał udział, ten wie. Część osób siedzi przed ekranem w koszuli i spodniach od piżamy, część zabiera wykład na spacer z psem, pozostali w tym czasie usiłują walczyć z zamykającymi się powiekami i brakiem koncentracji, spowodowanymi przesiadywaniem w tym samym pomieszczeniu od miesięcy.

Czasem coś się zawiesi, czasem ktoś się nie wyciszy dzwoniąc po pizzę, czasem na plan główny wchodzą zwierzęta domagające się uwagi.

Zdarzają się wpadki.

Podczas pewnego wczesnoporannego wykładu przeżuwałam leniwie śniadanie złożone z parówki i jogurtu - te dwie rzeczy znalazłam w lodówce i starałam się skupić na schemacie piaskownika, który pojawił się na ekranie.

- Miko, odejdź - szepnęła profesor, przerywając wywód - przepraszam, mój pies. Kontynuując, jak państwo widzą, woda popłuczna jest wynoszona wbrew gradientowi ciśnień...

Pies zaczepiał kobietę i starał się wcisnąć na jej kolana, lecz ona starała się go ignorować i nie przerywać zajęć. Doskonale rozumiałam tę walkę. Moje własne nieszczęście musiałam odgradzać krzesłem, żeby zachować osobistą przestrzeń, a i tak świdrowało mnie spojrzeniem godzinami, żebrząc o atencję.

Nagle nastała cisza, a na ekranie oprócz piaskownika znalazła się zielona ściana. Twarz prowadzącej zniknęła.

- Miko, nie! - usłyszeliśmy chwilę później i wyrwanych ze snu zostało kilku odpływających studentów.

Widok uległ zmianie i po chwili mogliśmy podziwiać żyrandol oraz kawałek karnisza. Laptop został zabrany w podróż. Zwiedziliśmy salon, przedpokój i część kuchni przy akompaniamencie kroków i nawoływań pani profesor. Spotkanie stało się bardzo aktywne i podczas kiedy czat starał się dowiedzieć co się właściwie dzieje, sceneria zmieniała się co kilka sekund. Na ekranie trwało trzęsienie ziemi, a rytmiczne trzaskanie uświadomiło nam, że znaleźliśmy się na schodach. Nie była to przyjemna podróż dla użytkowników słuchawek, więc wszyscy przełączyli się na głośniki. Mówiąc jeden przez drugiego próbowaliśmy łagodnym głosem przekonać psa do oddania laptopa, lecz on ciągnął nas długą prostą przez korytarz. W tle dalej słyszeliśmy zasapany głos wykładowcy.

Cały maraton trwał tylko kilka minut, ale wymagał on ponownego uruchomienia platformy, ponieważ prowadząca miała problem ze zrozumieniem tego, co mówiliśmy, a przez środek jej ekranu przechodziła czarna pręga.

Pręga co prawda nie zniknęła, ale wykład dokończyliśmy. Okazało się, że pies nieopatrznie zaplątał łapę w kabel laptopa, który podłączony był do ładowania i kiedy spanikowany Miko chciał wyswobodzić się z uwięzi, zabrał sprzęt ze sobą, starając się jednocześnie od niego uciec. Kabel o dziwo zamiast odczepić się od gniazda ładowania, postanowił w nim zostać i mocno się trzymać.

Dzięki tej wyprawie poznaliśmy dokładne umeblowanie domu prowadzącej wykład, stan jej domowych roślin i ilość schodów prowadzących na piętro. Jeden z ciekawszych wykładów jakie pamiętam. Piaskowniki weszły do głowy bez problemu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz