Szósta rano, zaspana spaceruję z Morfiną. Sąsiad z bloku stoi na trawniku i z miną myśliciela przygląda się procesowi defekacji swojego psa jakby oglądał właśnie rozszczep atomów.
Co kto lubi...
Mężczyzna wypatruje mnie i macha przywoławczo ręką.
- Pani sąsiadko, pani tu podejdzie! -
Gotowa na udzielanie porad dotyczących zdrowej kupki, kieruję się na miejsce.
- Pani patrzy -
Z dobroci serca przyglądam się odchodom, które nie są jednak zwyczajną czekoladką, o nie. Guano zwierzęcia ma bardzo ciekawą paletę barw, od różowego, przez zielony, po niebieski. Zrzucam to na chroniczne przemęczenie i spoglądam na sąsiada, żeby upewnić się że on też to widzi.
- Obstawiałbym kredę, albo świecowe kredki jak pani myśli? -
- Karmi pan psa kredą? -
- Gdzie tam, dzieciakom musiał buchnąć. Co chwile coś pożera oferma -
- E, sąsiady! - krzyczy starszy mężczyzna z balkonu - A Wy co? Złota w tym gównie szukacie? -
Zorientowałam się jak to musi wyglądać z góry. Dwoje dorosłych ludzi stoi wpatrzonych w psią kupę na środku podwórka i debatują nad nią, jakby wykryli nowa formę życia.
- Nie, złota to miesiąc temu szukałem, jak żonie pieniądze z portfela wrąbał! - odkrzykuje właściciel psa-jednorożca.
- To co tam takiego ciekawego? Diamentami sra? Bo jak tak to idę po worek - zdziera gardło staruszek.
- Nie, dzisiaj tylko tęcza. Jak Pan potrzebuje kolorową plastelinę to można sobie wziąć -
- Dzieciom weź! I tego kosmitę pilnuj bardziej bo kiedyś Ciebie w nocy zeżre i się nawet nie zorientujesz! -
Czasem się zastanawiam czy mieszkam we właściwej dzielnicy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz