Morfina ma pewnego psiego przyjaciela, który gabarytowo odpowiada jej intensywnym zabawom. Tym przyjacielem jest Bruno - Berneński pies pasterski. Oba słoniki nie są delikatne w zabawie i kiedy już się spotkają trawa ze strachu wywija się na lewą stronę, a psy utaplane błotem i ziemią wyglądają jak ofiary wojny. To już nie jest berek, to są zapasy i wyścig nosorożców, od którego drży ziemia i ludzie zwalają to na tąpnięcia kopalniane.
Wracamy do domu po jednym z takich festiwali psiego tańca. Psy w dredach, świeżo po farbowaniu naturalnym brązem, jeszcze kapiące. Pierwszy idzie Bruno, tuż za nim Morfina, oba nieszczęścia na smyczy.
Słyszymy gwizd. Psy odwracają głowy w kierunku z którego dobiega dźwięk i widzą robotnika, który oparty o ogrodzenie delektuje się kanapką. Między mlaśnięciami mężczyzna cmoka i ciumka na psy.
- Proszę ich nie zaczepiać - odzywa się właściciel Bruna, ciągnąc swoją kudłatą bestię, która bardzo chcę się przywitać z człowiekiem i jego kanapką.
Robotnik jednak nie słyszy, albo nie chce słyszeć i gwiżdże dalej, kiedy tylko udaje nam się odwrócić uwagę psów i skierować je z powrotem na chodnik.
W końcu właściciel czarnego (obecnie brązowego) niedźwiedzia nie wytrzymuje i odpina psa.
- No leć się przywitać, jak pan tak bardzo chce -
Mężczyzna nie ma czasu zaprotestować. Bruno już biegnie w jego stronę.
Przebiega przez kałużę, trawnik, wykopany rów i w końcu dopada do robotnika, sprzedając mu niedźwiedziego przytulaska na dwóch łapach i przyciskając biednego mężczyznę do siatki. Gdyby nie kombinezon zrobiłby z niego frytki. Robotnik chyba nie może oddychać, ale ciężko zrozumieć jego słowa zduszone zabłoconym futrem. Jęzor psa oczyszcza już twarz mężczyzny, a ogon kręci się jak szalony. Morfina chce dołączyć, jednak ataku dwóch zapaśników człowiek mógłby już nie przeżyć.
- No wystarczy, chodź mały - wzywa psa właściciel i Bruno niechętnie stacza swe ciało z nowego przyjaciela, zabierając mu z rąk kanapkę na drogę w ramach zapłaty za usługi myjni ręcznej "Ślinjęzor Sp. z.o.o."
Robotnik jest w szoku. Obcieka śliną z twarzy, błotem z ubrania i niedowierzaniem z całego siebie. Niedźwiadek pochłania kanapkę z szynką, którą skonfiskował i zbiera się by wrócić i oblizać jeszcze paluszki. Mężczyzna widząc, że pies ponownie odwraca się w jego stronę przeciska się przez siatkę i zabezpiecza ją, będąc już po drugiej stronie.
Bruno jest smutny i spogląda smętnie na ogrodzenie. Nici z paluszków. Pies ląduje ponownie na smyczy i bez dalszych zaczepek wraca na trasę, odprowadzany wzrokiem przerażonego robotnika, który gotowy jest do ucieczki w razie nastąpienia kolejnej fali miłości.
Chyba następnym razem mocno swoją decyzję przemyśli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz