Mamy sąsiadów. Ich
dziesięcioletni synek marudzi im o psie. Mały lgnie do wszystkich czworonogów
jakie mija na dworze i widać, że bardzo mu zależy. Rodzice chłopca chcąc się
upewnić co do jego odpowiedzialności względem zwierzęcia, postanowili zrobić
półroczną próbę. Dali mu pluszowego jamnika i kazali go traktować tak, jak traktowałby
prawdziwego psa. Ma go wyprowadzać, bawić się z nim, nie zapominać karmić,
kąpać i wycierać. Osobiście uważam, że pomysł świetny. Sama, żeby uzyskać
pozwolenie rodzicielki na psa, musiałam wychodzić z Goldenem sąsiadów przez pół
roku (wychodziłam przez półtora). Oczywiście, rodzicielka liczyła że się
zniechęcę. Może którejś zimy, może podczas deszczu albo gdy będę bardzo
zmęczona. Nie pozostawiłam jej jednak wyboru.
Powiem szczerze, że jak
na dziesięciolatka chłopiec jest bardzo uparty. Dzielnie spaceruje z pluszakiem
na smyczy mimo że niektórzy koledzy się z niego śmieją. Rozmawia z nim i
przesiadują razem na ławce, kiedy pada wyciera go przed wejściem do domu. Tak
już od dwóch miesięcy, dzień w dzień. Czasem mijam go na spacerach. Nic sobie
nie robi ze złej pogody ani wczesnego wstawania. Chyba rodzice chłopca nie
spodziewali się po nim aż takiego samozaparcia i liczyli że tym sposobem unikną
dalszej rozmowy o psie. Cóż wydaje mi się, że jednak będą musieli wziąć prośbę
syna pod uwagę, jeśli nie chcą stracić jego zaufania przez złamanie obietnicy.
Trzymam za niego kciuki i
mam nadzieję, że za kilka miesięcy będę mijać go na spacerze już z prawdziwym
psiakiem, bo pokazał że jest na tyle dojrzały by go mieć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz