Mam taką sąsiadkę. Babeczka ma ze sto lat na karku i nie mówię tego złośliwie, raczej z podziwem. Ja w tym wieku pewnie nie będę już potrafiła sklecić swojego imienia, o ile w ogóle będę jeszcze żyła.
Ona natomiast dokarmia koty, pielęgnuje ogródek i mizia każdego psa jaki koło niej przejdzie.
Jako że mój pieszczoch ciągnie do wszystkich którzy kiedykolwiek choćby uśmiechnęli się w jej stronę, sąsiadka dobrze zna sukę i tradycją jest już codzienne głaskanie.
Pamięć jednak nie ta, a Morfina imieniem trudnym, więc normą jest:
- Co tam dziś u mojej babeczki? -
- Słucham? -
- No, Mufinki. Co tom u Mufinki -
- Tak właściwie to ona ma na imię Morfina, pamięta Pani? -
- A no oczywiście że tak. Taki słodki pies, o jak brzucho wywala. Pomiziać Nodi? Pomiziamy -
- Morfi... od Morfiny -
- No, ja rozumiem. No muszę już iść, widzimy się jutro Smerfi -
Dla mojej suki ma to małe znaczenie i może być nawet Amandą, jeśli tylko dotknie jej ludzka ręka, więc ja też nie widzę w tym problemu.
Ostatnio usłyszałam nawet że mam pozdrowić Bodzia.
Dobre 15 minut się zastanawiałam czy znam jakiegoś Bogdana, Bogumiła czy innego Bodygarda, zanim do mnie dotarło że chodzi o psa.
Mimo wszystko szacun za długowieczność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz