Drepczę w miejscu, próbując złapać odrobinę ciepła w moim kokonie z dwóch swetrów i kurtki. Wyglądam jak Eskimos ale mało mnie to obchodzi, nienawidzę zimna. Morfina w tym czasie leży w największej zaspie, jaką była w stanie wypatrzeć i spogląda na mnie zadowolona.
- Nie popisuj się, pogadamy w lato - wyrzucam psu, kiedy w kieszeni odzywa się charakterystyczne *ding*.
* Wejdź do środka, mam mały poślizg * - odczytuję z ekranu telefonu i ruszam w stronę bloku.
Faceci... a mówią że to kobiety nigdy nie potrafią uszykować się na czas.
Wchodzę po schodach. Czwarte piętro wysysa ze mnie ostatnie tchnienia i wolę walki ale docieram na miejsce.
- Hej, wybacz, już zaraz idziemy, wejdźcie do pokoju tam poczekajcie - wita mnie od progu człowiek, który punktualnie się tylko urodził, a potem było już gorzej. Ściągam buty, kurtkę, resztę warstw odpuszczając dwóm swetrom i wkraczam z Morfiną do salonu. Rzucam się na kanapę i wpatrując się w sufit miziam psa, który umościł się już koło mnie na bardzo puchatym dywanie.
Morfina chrumka i szturcha mnie łapą domagając się bardziej intensywnego miziania. Smyram psa na oślep i zastanawiam się ile przyjdzie mi czekać.
Świnkowi jednak mało, drapie mnie bezlitośnie łapą wydając z siebie dźwięki zepsutego miksera.
- No przecież Cię głaskam, co marudzisz? - odpowiadam nasłuchując stukania talerzy w kuchni - Niewdzięczna buło, może dla odmiany Ty mnie pomasujesz trochę? -
Mój monolog przerywa kolega, szukający kluczy od mieszkania. Wkracza do pokoju, spogląda na mnie, przerzuca wzrok na komodę, po czym znowu na mnie spogląda. Jego mina wyraża zdezorientowanie.
- Co Ty robisz? - pyta.
- Nic? Czekam na Ciebie? To już się człowiek nie może położyć? -
- Nie o to chodzi. Co robisz temu dywanowi? Mam Was zostawić na chwilę samych? -
- Jakiemu dywanowi? - pytam, przekręcając się na bok i zastanawiając się czy to o Morfinie. Bezczelność. Spoglądam na podłogę. Pies leży nieco dalej niż przypuszczałam. Przyglądam się mizianemu obiektowi.
No cóż, przynajmniej wiadomo dlaczego Morfina wydawała z siebie jęki niezadowolenia i dezaprobaty.
Tak. Przez dobre dziesięć minut miziałam puchaty dywan.
No co zrobisz? Nic nie zrobisz...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz