Zapytał gdzie jestem i kiedy dowiedział się, że w autobusie, spytał czy może prosić mnie o ważną przysługę. Często ratował mi skórę, więc byłam zobligowana. Powiedział, że muszę szybko znaleźć się na jego wydziale i ustawić w kolejce do egzaminu ustnego z Wytrzymałości materiałów, z dowodem w ręce. Profesor obsługiwał dziennie tylko 20 osób i kto pierwszy ten lepszy. Nie zwracał uwagi na to, kto stoi w kolejce, więc takie podmianki były częste. Ważne, żeby na wejściu dowód zgadzał się z jego listą. Kolega zaspał i co prawda nazajutrz miałby drugi termin, ale ktoś kto zdaje wszystko na ostatnią chwilę musi sprytnie manipulować czasem i kolejny dzień miał już zajęty przez dwa następne egzaminy.
Powiedziałam, że stanę za niego w kolejce, ale ma się znaleźć na miejscu zanim dotrę do drzwi i będzie mnie czekało nieprzyjemne tłumaczenie profesorowi dlaczego tu jestem. Obiecał, że zdąży.
Weszłam do obcego mi budynku i błądziłam po katakumbach. Pokój 600 znajdował się obok pokoju 245 i nie miałam pojęcia, gdzie znaleźć salę 152. Na obiekcie znajdowali się tylko uczniowie wymiany. Podchodziłam do nich i pytałam w języku obcym o szukaną salę. Kręcili tylko głowami i odpowiadali, że cudem znaleźli własną. Ktoś jednak w końcu udzielił mi odpowiedzi i znalazłam się pod salą, tuż za dwoma innymi panami. Wyciągnęłam dowód dla niepoznaki i zaczęłam rozmowę z chłopakami przede mną. Na tej uczelni językiem angielskim operuje się czasem częściej niż polskim, więc rozmowa się nawet kleiła. Okazało się, że panowie są z różnych kierunków i też dopiero co się poznali. Mijały minuty i spytałam, czy profesor u którego mają zdawać jest ciężki w obyciu. Ku mojemu zaskoczeniu, oboje nie wiedzieli, ponieważ stali w kolejce za znajomych z wymiany. Panowie spojrzeli po sobie i po ustaleniu, że cała nasza trójka jest z Polski, przeszliśmy na nasz język ojczysty.
Staliśmy tam dobre 15 minut, koledzy nawet trochę dłużej i skoro temat narodowości nie wypłynął, każdy z nas uznał że kompan w dyskusji jest z Erasmusa. Nikt nawet nie próbował wcześniej przejść na polski. Skoro cały budynek jest usłany uczniami z wymiany, logicznym jest jakim językiem należy się porozumiewać.
Przez chwilę zrobiło się niezręcznie, ale potem zaczęliśmy zastanawiać się ile razy doszło już do przypadku, kiedy nikt się nie zorientował i każdy odszedł ze świadomością, że rozmawiał z kimś zza granicy, podczas kiedy było inaczej.
Doszliśmy do wniosku, że zapewne było to częste zjawisko. Chwilę później przyszły osoby właściwe do zdawania egzaminu, pojawił się sam profesor i w końcu mój zmiennik i mogłam udać się na swój wydział.
Cóż, to było jakieś doświadczenie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz