Mam psa czującego nieodpartą
potrzebę brudzenia się i taplania w błocie (lub innych bardziej zapachowych
substancjach). Pogodziłam się z losem, bo w końcu to zwierzę. Jest szczęśliwe
kiedy jest brudne, więc w sezonie jesiennym muszę doliczać godzinę więcej na
ogarnianie futra po powrocie. Tak się złożyło że byliśmy na spacerze na którym
to właśnie jej wysokość Morfina postanowiła wytaplać się w błocie, piasku,
błocie i ponownie w piasku – dokładnie w tej kolejności. Nie wyglądała już jak
Golden, bardziej jak czarna wersja Buki z muminków. Obok nas przechodziła
dziewczynka i trzymając mamę za rękę spytała jej:
- Mamo a czy pieski się zjada? –
Jej matka zaskoczona pytaniem
chyba równie mocno jak ja odparła:
- W niektórych krajach tak ale u
Nas nie, bo pieski są do kochania nie do jedzenia… A czemu pytasz? –
Dziewczynka wskazała paluszkiem
Morfinę, która robiła trzecią rundkę do kałuży i odrzekła:
- Bo ten piesek się panieruje, tak
jak Ty panierujesz kotleciki na obiad -
Ne no... uwielbiam to :P powiedziałam o was koleżankom-pewnie wpadną :)
OdpowiedzUsuń