Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

niedziela, 29 listopada 2020

Nie dawajcie rudym patelni

Nie miał trudnego poranka ten, kogo nigdy nie obudziły dźwięki wystrzału, dobiegające z kuchni, o siódmej trzydzieści, po których nastąpiło siarczyste "ku*wa". Wiedziałam, że robię błąd, wstając z łóżka i zmierzając w kierunku odgłosów walki i moje przypuszczenia okazały się słuszne, kiedy ujrzałam rudą potworę, nieco ponad metr pięćdziesiąt, w piżamie i przyłbicy, w jednej dłoni dzierżącą pokrywkę, w drugiej szpatułkę. Na patelni szalał skwierczący olej, na którym przypalało się coś, co określiłabym jako wkładka filcowa do butów, wysmarowana dżemem. Ogniowłose walczyło dzielnie, odpierając ataki wroga tarczą z pokrywki i dźgając go mieczem ze szpatułki. Nie chciałam wiedzieć i nie chciałam widzieć, ale ciekawość była silniejsza niż mój instynkt samozachowawczy, więc spytałam:

- Co robisz?

- Śniadanie, nie widać? - padło z ust rycerza.

- Masz taki rzadki talent sprawiania, że ciężko zgadnąć co właściwie gotujesz.

- Przymknij się.

- A ta przyłbica to ci po co?

- Żeby mi w ryj nie strzelało tłuszczem?

- A nie możesz po prostu przykręcić gazu?

- Nie masz czasem wykładów?

- Za pół godziny.

- To wyjazd?

Instynkt podpowiedział mi, że ta delikatna sugestia może być moją ostatnią, więc postanowiłam posłuchać, zabierając ze sobą psa.

Wykłady rozpoczęły się i kiedy nadeszła właśnie moja kolej do zaprezentowania tematu, pokój zaczął sinieć. Obłok gęstej, szarej mgły migrował coraz dalej, a ja mogłam się tylko modlić o to, że kuchnia to przeżyje, a ja nie stracę całkowitej widoczności przez gryzący w oczy dym.

To, co powstało z eksperymentalnej kuchni molekularnej było... zjadliwe. Będąc na spacerze z psem znalazłam jednak dowód tego, że Ruda nie była jedyną osobą, której chęci kulinarne przerosły możliwości i posiadane umiejętności.

Niech ta spalona na węgiel czosnkowa bagietka przypomina nam o wszystkich poległych przepisach, których los wysłał lotem szybowym na trawnik, skąd nie było już powrotu.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz