Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

sobota, 7 marca 2020

Sklep zoologiczny, w którym fretka to gryzoń

Zawitałam do nowo otwartego sklepu zoologicznego w mieście, w którym studiuję. Weszłam do środka i zaczęłam rozglądać się po półkach w poszukiwaniu gryzaków dla gryzoni, ale moje oczy nie wynajdowały wśród towaru niczego specjalnego. Spacerując między regałami, przypadkiem usłyszałam fragment rozmowy między klientką, a pracownicą (prawdopodobnie szefową sklepu).

- Szukam jakiegoś sposobu, żeby mi od fretki tak nie śmierdziało - rzekła klientka.
- To może jakiś neutralizator zapachu - zaproponowała ekspedientka.
- Mam właśnie i żwirek ma taki zapachowy i wszystko, ale dalej śmierdzi.
- Może by jej gruczoły wyciąć. Mój kot śmierdział strasznie i mu wycięliśmy.
- No nie chcę go ciachać. Może da się coś zaradzić.
- To nie wiem, może dezodorantem psikać, no bo co więcej. To fretka jest.

Niegrzecznie jest się wtrącać w cudzą rozmowę, ale słysząc co pracownica usiłowała wmówić kobiecie, wewnętrznie się we mnie gotowało.

- Przepraszam, bo przypadkiem usłyszałam kawałek rozmowy niechcący - zaczęłam - Znajomi mają fretki. Takie zapachy to może być wina jedzenia albo małej klatki, tak naprawdę przyczyn może być wiele. Można się też przejść do weterynarza na czyszczenie gruczołów.
- Psu to czyści weterynarz, ale nie wiedziałam, że fretkom też się tak robi - odpowiedziała właścicielka zwierzaka.
- Też właśnie i to dużo daje - kontynuowałam - Można też nauczyć kuwetowania, to wtedy zapach się automatycznie zmniejsza, bo się usuwa go na bieżąco. Takie zapachowe żwirki to jest średni pomysł, bo mogą drażnić płuca zwierzaczka i po co jeszcze się z kaszlem męczyć.
- Ale jak kuwetowania? Jak kota? Że do pojemnika?
- Tak, jak najbardziej.
- Ale pani farmazony pociska - oburzyła się sprzedawczyni - Większej głupoty to w życiu nie słyszałam. Gryzonie to nie koty.
- Ale fretka nie jest gryzoniem - odparłam - Daleko jej do gryzonia. Poza tym nawet gryzonie da się nauczyć. Moje szczury są kuwetowane i to bardzo ułatwia życie.
- Jasne, a jakby krowa miała motor, to by był autobus. Pani nie słucha, to się zawsze ktoś wpierdzieli w rozmowę i się wypowiada o sprawach, o których pojęcia nie ma.
- Mam pani zdjęcia pokazać? - zapytałam - Bo ja mogę.
- Teraz wszystko można sfabrykować.
- Ale po co bym miała fabrykować zdjęcia szczurzej kuwety.
- A po co robić zdjęcia szczurzej kuwety? He?
- Widocznie mi były do czegoś potrzebne. Jak widać się przydają.
- Pani coś kupuje? Bo jak nie, to proszę opuścić sklep. To nie muzeum, tu się nie ogląda.
- Nie, dziękuję, już wychodzę. Raczej bym nie słuchała kogoś, kto uważa fretki za gryzonie - odparłam i wyszłam ze sklepu. 

Nie będę kłamać, byłam mocno zirytowana.

Nie zdążyłam zejść ze schodów, kiedy dogoniła mnie klientka, pytająca wcześniej o fretkę. Kobieta zaczęła mnie wypytywać o różne rzeczy i słuchała dzielnie mojego monologu, w którym kilkukrotnie zaznaczyłam, że są to zwierzęta mięsożerne i taką też dietę należy u nich stosować. Poleciłam jej też kilka fretkowych grup na Facebooku, na których na pewno uzyskałaby więcej sensownych porad, niż mogłam dać jej ja. Moja wiedza o tych zwierzętach była dość ograniczona. Zaznaczyłam, że nie warto wierzyć we wszystko, co nam wciska ktoś obcy i że lepiej zebrane informacje sprawdzić na takich właśnie grupach i forach, gdzie często można znaleźć w plikach ciekawe artykuły i wskazówki.
Kobieta sprawiała wrażenie bardzo wdzięcznej i zaskoczonej faktem, że takie grupy w ogóle istnieją. Przyznała, że to jej pierwsza fretka i nie wiedziała jeszcze wszystkiego, ale chciałaby się dowiedzieć więcej.

Tego dnia sklep na nas nie zarobił i szczerze mówiąc, wątpię, że uda mu się utrzymać na rynku z takim podejściem do zwierząt i ich właścicieli. Pierwszy raz spotkałam się z tak rażącym brakiem wiedzy i wpieraniem swoich racji.

Może nie powinnam interweniować i wtrącać się w cudzą rozmowę, ale cieszę się, że to zrobiłam. Właścicielka była otwarta na wiedzę i chciała się dowiedzieć czegoś nowego, po prostu nie wiedziała u jakiego źródła powinna szukać, a obsługa sklepu dla zwierząt wydała jej się odpowiednio wykwalifikowana.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz